Obudził się z ogromnym bólem głowy i jeszcze przez długi czas starał się przypomnieć sobie, co tak właściwie wydarzyło się przed jego zaśnięciem. Ku jemu niezadowoleniu, przypomniał sobie.
Nie potrafił zamknąć oczu. Wówczas zaczynał odczuwać bolesny ucisk na swoich ramionach. Gdyby tylko mógł, zrobiłby wszystko, by cofnąć się w czasie. Nie dałby Jamesowi powodów do złości. Zrobiłby dosłownie wszystko, aby tamten nie wypowiedział tych wszystkich słów, które tak bardzo go zabolały. Gdyby tylko to wszystko było takie proste i pewne rzeczy dałoby cofnąć się ot tak, pstrykając palcem...
— Loczku? — usłyszał cichy głos poprzedzony dźwiękiem otwierających się drzwi. Nie podniósł głowy z poduszki. Zamiast tego, zaczął zastanawiać się nad tym jak długo musiał spać. Z pewnością trwało to trochę, skoro przespał powrót Jamesa do mieszkania. Ten nie tylko wrócił, ale teraz zbliżył się w jego kierunku. Choć Harry był odwrócony do nirgo plecami, to w dalszym ciągu mógł poczuć sposób, w jaki łóżko uginało się pod ciężarem starszego. Moment później poczuł jak silne ramiona obejmują jego drobne ciało. — Kochanie, tak strasznie cię przepraszam — mówił szeptem tuż przy uchu Harry'ego. Ten miał zamknięte oczy, ale to nie powstrzymało łez, które natychmiast zaczęły spływać po jego policzkach. A już myślał, że pozbył się wszystkich, kiedy został sam. — Nie chciałem cię skrzywdzić, kotku. To wszystko wyszło pod wpływem emocji, sam wiesz, jak to z nimi jest. Jesteś moim oczkiem w głowie, nie skrzywdziłbym cię. Dlatego wyszedłem.
— James, potrzebuję chwili. Proszę — odezwał się błagalnym tonem. Rozmowa była kluczem do wszystkiego i on nie zamierzał odbierać im tej szansy. W końcu Todd wrócił i najwyraźniej było mu przykro z powodu tego wszystkiego. Harry doceniał, odczuł pewnego rodzaju ulgę z tego powodu. Jednakże w dalszym ciągu czuł się zrozpaczony z powodu tej jednej głupiej sytuacji. Nie potrafił zignorować dreszczu, który pojawił się, kiedy tylko James go dotknął.
— Kochanie, cichutko, jestem przy tobie — powiedział, mimo wszystko. Wtulił się mocniej w ciało Stylesa, chowając twarz tuż przy jego karku. Po chwili zaczął składać na jego skórze delikatne pocałunki. Było to kompletnie inne, niż to wszystko, co wydarzyło się jeszcze niedawno. To było czułe, wręcz wyładowane miłością. Wcześniej czuł strach. Może niepotrzebnie, bo przecież powinien zdawać sobie sprawę z tego, iż James nie chciał go skrzywdzić. Po prostu się zdenerwował, może nawet miał powód, powtarzał sobie w głowie. Poczuł dłoń na klatce piersiowej. Sam uniósł swoją rękę, by spleść ich palce, jakby chcąc dać starszemu do zrozumienia, że wszystko było w porządku. Oni po prostu musieli odreagować, zarówno jeden, jak i drugi. — Nigdy więcej nie dawaj mi żadnych powodów ku temu, żebym się denerwował — szepnął przy uchu loczka. — Nigdy więcej mi tego nie rób, bo nie chcę mówić ci tych wszystkich rzeczy. Ale musisz wiedzieć, że przecież nie pozwolę się tak traktować. Jak miałem się czuć, loczku?
Rozumiał, a w każdym razie powtarzał sobie, że rozumie, bo bardzo chciał zrozumieć. Kto chciałby ciągłych nieporozumień z kimś bliskim?
Puścił na chwilę dłoń Jamesa, aby przewrócić się na drugi bok. Teraz patrzył mu w twarz, choć moment później uświadomił sobie, jak okropnie musiały wyglądać jego oczy po tak długim czasie wylewania z siebie łez. Dlatego też schował twarz tuż przy szyi starszego, a tamten nawet nie protestował. Odczuł pewnego rodzaju ulgę. Nie chciał już tego poczucia, że James ma mu złe bycie kimś takim.
— Nigdy więcej tego nie rób.
— Nigdy, obiecuję — mruknął tuż przy jego klatce piersiowej.
Nie miał odwagi prosić, aby tamten już nigdy nie wymawiał w jego kierunku podobnych, równie bolesnych słów.
Resztę dnia spędzili w łóżku, nie robiąc kompletnie nic. Harry pozbył się strachu, który ogarnął go w chwili wybuchu Jamesa. Odczuwał pewnego rodzaju ulgę z powodu milczenia, które panowało pomiędzy nimi. Mógł pozwolić sobie przymknąć powieki i udawać, że świat wcale nie istniał, on sam nie istniał. Nie było jego ani tego faceta, którego ramiona przyciągały go mocno do siebie. Wszystko było jedynie snem, złudzeniem. Świat był bajką czy też mitem opowiadanym dzieciom, aby móc je przestraszyć. Ale Harry nie musiał się bać, tego jednego dnia nie musiał czuć żadnego strachu. I tego jednego dnia zwyczajnie cieszył się, że wszystko wyglądało właśnie w taki sposób.
CZYTASZ
blue | ls
Fanfiction„Harry chciał odnaleźć farbę w kolorze oceanu zamkniętego w louisowych oczach, by następnie w niej utonąć. Bo może i znalazł swoje dzieło, ale scenariusz ukryty na jego obrazie pozostawał tym, który skrywał najsmutniejsze historie." • TW | W opowiad...