Przepraszam, że dodaję po dłuższej przerwie. Studniówka, koniec semestru, szaleństwo przed feriami...
Rozdział... ach, co ja będę mówić. Miłego czytania.
d.
—
Każda mała cząsteczka jego ciała pragnęła wtulić się w znajome ramiona, nawet jeśli były one najchłodniejszym miejscem, jakie w ogóle znał.
Mimo to, tej nocy śnił o ciele znajdującym się po drugim stronie łóżka. Wiedział, że w rzeczywistości byłoby one przesunięte aż na sam skraj, jakby chciało uciec od Stylesa — we własnym mniemaniu, definicji nieideału, chodzącym zbiorem wszystkich ludzkich wad. W tym śnie ciało znajdowało się tak blisko, iż kedzierzawemu mogłoby zabraknąć tchu. Mogłoby, ale tak się nie stało, gdyż okazało się, że tej nocy potrzebował tego ciała właśnie po to, aby móc oddychać.
Nie istniało dla niego nic gorszego od tego, kiedy budził się w nocy z krzykiem. Wówczas niewidzialne dłonie zakładały gruby sznur na jego szyję i szarpały coraz mocniej, gdy tylko starał się złapać głębszy oddech. Szarpały tak mocno, że aż kręciło mu się w głowie. Dlatego też bardzo chciał, aby przynajmniej we śnie ta znajoma postać trzymała go blisko siebie. Co prawda, myślał o człowieku, któremu brakowało słów, gdy tamte były najbardziej potrzebne. O człowieku, który nie potrafił być wsparciem, ale we śnie Harry miał nadzieję na to, iż cokolwiek mogło się zmienić. Naprawdę o tym marzył, naprawdę o tym potrzebował.
Ta noc była dla niego zimna, choć temperatura w mieszkaniu zdawała się być odpowiednia, a może i nawet wręcz idealna. W pewnym momencie śmiał stwierdzić, że w tym wszystkim nie chodziło o sam chłód, ale o stres, który doszczętnie wypełnił każdy jeden skrawek jego ciała. Drżał, bo bał się.
Harry chciał podnieść z półki telefon i wybrać numer do Jamesa. Walczył z pokusą.
Zadzwoniłby tylko po to, by usłyszeć zaspane halo, a następnie rozłączyłby się szybko. Ewentualnie zacząłby mówić. Zacząłby płakać w słuchawkę o tym, jak bardzo cierpiał, a wszystko było winą właśnie Jamesa. W połowie. To James powiedział słowo, ale to Harry był w stanie zrobić dosłownie wszystko, bo tamto zostało wypowiedziane.
Bardzo chciał, ale powstrzymał się. Gdyby tylko zadzwonił...
Ciężko jest wrócić do rzeczywistości, kiedy w życiu dzieje się coś tragicznego. Powrót wydaje się być czymś niemożliwym, kiedy leży się w łóżku i wypłakuje resztki swoich łez w poduszkę. Wydaje się niemożliwy, gdy człowiek czuje się jak cień samego siebie i nie pamięta już nawet, jak to jest funkcjonować bez ciągłego powtarzania sobie: tylko nie zapomnij o tym.
Jedno wydarzenie, okropne w skutkach, może sprawić, iż istota ludzka poczuje się jak robot, który nie zachowuje się zbyt naturalnie. Ta sytuacja może doprowadzić do momentu, w którym wszystkie te normalne czynności zamieniają się w coś, co wykonywane jest mechanicznie.
Harry czuł się w ten sposób mniej więcej przez okrągły miesiąc, aż w końcu udało mu się uświadomić sobie, że czas zacząć coś robić. W całym tym czasie odczuwał coś w rodzaju nieodpartego wrażenia, że coś poszło źle.
Życie słuchało moich próśb, kiedy płakałem w łazience, nie potrafiąc poradzić sobie z przytłaczającą mnie rzeczywistością — pisał na swoim laptopie, jeśli tylko miał siłę podnieść się po niego z łóżka. — Czuję się tak, jakbym był winien śmierci Zayna, bowiem to właśnie słowa mają wielką moc. Należy uważać, co mówimy oraz do kogo mówimy; należy uważać na odczuwane emocje, gdy tylko mówimy. Słowa nie przepadają w przestrzeni ot tak, jakby usta zostały otwarte kompletnie bez powodu, choć czasem możemy odnieść wrażenie, iż właśnie tak się stało. Nie. Słowa znaczą wszystko. Słowa mogą ściągnąć na ciebie wszystko. Dlatego nie wolno życzyć im śmierci, nie wolno przysięgać, że „dałoby się sobie rękę uciąć". Myślę, że życie chciało ruszyć po mnie, ale jakimś dziwnym sposobem w połowie drogi stwierdziło, iż to czas, by ukarać mnie mocniej. Za wszystkie te grzechy, których dopuściłem się w stosunku do bliskich, do samego siebie. Życie postanowiło dać mi nauczkę i kiedy to śmierć szła po mnie, nagle skręciła w kierunku niewinnego człowieka. W kierunku dwóch niewinnych osób. Zabrała ze sobą dwa istnienia, które miały przecież plany i marzenia; dwa istnienia, które przecież nie zasłużyły na to. Nie wybaczę sobie tego, że pewnego dnia pojawiłem się w drzwiach Zayna. Nie wybaczę sobie tego, że nie potrafiłem docenić tego, co było. Nie wybaczę sobie tego, że ich nie ma.
CZYTASZ
blue | ls
Fanfiction„Harry chciał odnaleźć farbę w kolorze oceanu zamkniętego w louisowych oczach, by następnie w niej utonąć. Bo może i znalazł swoje dzieło, ale scenariusz ukryty na jego obrazie pozostawał tym, który skrywał najsmutniejsze historie." • TW | W opowiad...