Prolog

1.9K 77 45
                                    

Lauren's POV

Niby dzień jak codzień, moja przyjaciółka, a zarazem współlokatorka Dinah, kończyła jeść ostatnie produkty z naszej lodówki. Właśnie miałyśmy dzień wolny i postanowiłyśmy odpocząć po całym miesiącu latania w pełnym opancerzeniu z karabinem w ręku, aż tu nagle nasze komunikatory postanowiły odebrać nam błogie chwile spokoju i zaczęły dzwonić oraz wibrować. To dawało nam oczywisty znak, że w tej chwili musimy ruszać do naszej organizacji.

Po kilkunastu minutach, byłyśmy już na miejscu, zaczęłyśmy ubierać nasze kamizelki kuloodporne i brać naszą broń. Wsiadłyśmy do opancerzonego SUV'a i jechałyśmy w wyznaczone miejsce. Jako kapitan drużyny numer siedem, objaśniłam innym na czym miałby polegać nasz plan.

— Hansen, Frangipane i Vives idziecie pierwsze, zaraz za wami niech idę ja, Brooke i Rexha. Zrozumiano? — wszystkie dziewczyny pokiwały głową.

Allyson, która też była moją dobrą przyjaciółką, zaparkowała auto przed willą niejakiego Shawna Mendesa. Miałam z nim bardzo dużo do czynienia . Chłopak ma niecałe dwadzieścia osiem lat, a już jest jednym z najniebezpieczniejszych i najbardziej wpływowych ludzi w Miami.

Dziewczyny weszły do willi i od razu zostały narażone na atak ze strony dilera i jego ludzi. Dinah szybko udało się unieszkodliwić Mende, znaczy Mendesa i skuć go tak, żeby nie miał szans na żadny, nawet najmniejszy ruch. Tymczasem ja i reszta dziewczyn przeszukiwałyśmy resztę tej ogromnej chałupy. W sypialni zauważyłam piękną dziewczynę o brązowych włosach i oczach, w których był widoczny lekki strach, mierzyła do mnie z broni.

— OPUŚĆ BROŃ! — dziewczyna upuściła broń na ziemie, po czym kopnęła ją w moją stronę.

— Nie jestem tu, z własnej woli. — podeszłam do dziewczyny i zapięłam jej kajdanki na rękach.

— Zakaz ucinania sobie pogawędek. — popatrzyłam w jej czekoladowe oczy i poczułam coś dziwnego czego nie czułam, nigdy w życiu.

— RALPH WSZYSTKO OKEJ?

— WSZYSTKO OKEJ HANSEN, MAMY JESZCZE JEDNĄ. — mówiąc to schodziłam ze schodów, trzymając dziewczynę za ramiona tak, żeby ta się nie wywróciła.

Dziwne nigdy nie byłam, tak przejęta losem, jakiegoś człowieka, którego właśnie aresztowałam. Ta dziewczyna jest inna, z daleka da się to wyczuć.

*** TIME SKIP ***

Siedziałam z dziewczyną w specjalnie odizolowanym i wyciszonym pomieszczeniu w celu przesłuchania jej. Co niestety bardzo mi utrudniała, swoim... urokiem osobistym.

— Kim jesteś dla Mendesa?

— Kim jestem? Kochanie, powinnaś zapytać raczej "Kim byłam". A odpowiadając na pytanie, narzeczoną.

— Co to znaczy, że "byłaś"? — dziewczyna, której jeszcze nie znałam imienia wlepiała we mnie swój hipnotyzujący wzrok, przez co nie umiałam się skupić na zadawaniu pytań.

— Tuż przed waszym niegrzecznym przyjściem, doszło do nieprzyjemnej rozmowy między mną i nim. Wykrzyczałam mu prosto w twarz, że nie chce go znać i może spierdalać z mojego życia. Tyle wystarczy?

— Mam jeszcze dużo pytań do zadania.

— A co jak na nie nie odpowiem?

— Poniesiesz karę za niesubordynację. A uwierz, jeżeli będziesz ze mną współpracowała nie pożałujesz. Mam swoje wtyki jakoś załatwię , żeby sąd nie dawał ci wyroku. Zależy mi tylko na tym, żeby Mendes poniósł karę i winę za to co zrobił.

Dziewczyna, chyba testując moją cierpliwość, pomimo, że nadgarstki miała przypięte kajdankami do stołu, podniosła się na łokciach z miejsca i szepnęła mi do ucha "Proszę, aresztuj mnie, Kochanie". Na początku nie wiedziałam co zrobić, ale po kilku sekundach odsunęłam się jak oparzona od dziewczyny i nie wiedziałam co mam zrobić. Nie dość, że pierwszy raz mam taką sytuacje, to pierwszy raz spotykają mnie takie emocje, które teraz odczuwam.

— A tak przy okazji to Camila jestem, miło poznać.

— Laur... Nie powinnam się przedstawiać, osobą, którą przesłuchuje. Na dziś koniec, odprowadzę cię do... — oczywiście mój genialny szef musiał przerwać akurat teraz dzwoniąc do mnie tą jebaną puszką metalu zwaną komunikatorem.

— Przy komunikatorze Lauren kapitan drużyny numer siedem. Chwila co? Oczywiście szefie, ale dlaczego akurat ja? Zayn nie może tego zrobić? No dobrze. Odmeldowuje.

— Mmm Lauren, ładne imię.

— Masz szczęście, mam cię pilnować do końca sprawy o Mendesie, bo możesz być kluczowym świadkiem, w śledztwie.

— Sama przyjemność. — z jednej strony Camila, strasznie mnie irytowała, a z drugiej było to cholernie urocze.

— Jedziesz do mojego mieszkania, tak jak rozkazał szef. Ale zostajesz w kajdankach do końca jazdy zrozumiano? — dziewczyna kiwnęła głową na znak, że się zgadza.

To na pewno, będzie długa noc.

_________________________________

Witam wszystkich w nowej opowieści o Camren. Jak wrażenia po pierwszym rozdziale?

Please, Arrest Me, Baby. [Camren FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz