35.

657 30 1
                                    

Od ponad tygodnia James wychodzi wieczorem, a wraca kilka godzin później. Strasznie martwiło to młoda Rogers, bo zwykle spędzali wieczory na kanapie przed telewizorem. 

- Dzień dobry, pani Rogers. - powiedziała Broshe, nieproszona wchodząc do domu Ruth. Była to jedna z jej stałych pacjentów. Choroba nie była groźna, problem polegał na tym, że Broshe się przyzwyczaiła, czy nawet się z nią zżyła. 

- Co ty tu robisz, Broshe? - zapytała zszokowana Ruth wchodząc do przedpokoju.

- Przyszłam porozmawiać. - uśmiechnęła się ciepło. 

- Ale jesteśmy omówione na jutro...

- Och, nie o mnie złociutka! O tobie. - przerwała na chwilę, by zaczerpnąć powietrza. Mówiła bardzo szybko jak to miała w zwyczaju. - Zobacz co ostatnio widziałam. Zrobiłam nawet zdjęcie. - wyprostowała się dumnie i podała Ruth kartkę. To nie było zdjęcie, a jedynie rysunek, ale bardzo rzeczywisty. Ruth mogła na nim zobaczyć Jamesa przytulającego Shuri. - Pozwalasz mu na to?

- Shuri to moja najlepsza przyjaciółka i wiele razy nam pomagała, więc wątpię... 

- Ależ kochana! Przecież oni się spotykają codziennie! I to całe dnie! - wykrzyczała Broshe

- Co? Przecież James zajmuje się farmą, to niemożliwe. - zaprzeczyła Ruth. 

- Wychodzi godzinę, po twoim wyjściu, gdzieś się włóczy i idzie do Księżniczki Shuri. Mówię ci, on coś kręci. - słysząc jak pralka daje znać, że ciuchy są już wyprane, Broshe wycofała się z domu, zapominając o butach, które podała jej Ruth. - Widzę, że jesteś zajęta, nie będę ci przeszkadzać. Miło nam się gawędziło, prawda? 

- Tak... - odparła zamyślona blondynka. Czy to prawda, czy to jest po prostu zmyślona historia. Ale teraz gdy James wychodzi po nocach, tylko przekonywało ją, że... że ją zdradza. Czy było mu źle przez ten czas? Może powinna odejść?

- Nie. - powiedziała stanowczo. - Obiecałaś mu, że zostaniesz i masz tak nie myśleć. Tak, Ruth? - mówiła do siebie, krążąc po salonie. Coś było na rzeczy, a ona za wszelką cenę musiała dowiedzieć się o co chodzi.

***

Bucky, przechodził po cichu przez korytarz. Było już po północy, nie chciał robić załasu. Kiedy przechodził obok salonu, mała lampka obok sofy zaświeciła się. Mężczyzna przystaną i był pewien, że na kanapie siedzi Tina, oglądająca swoje paznokcie. Nie było to dość oryginalne zagranie z jej strony, szczególnie, gdy niedawno oglądali podobny film, z tą właśnie, sceną.

- Gdzie byłeś. - po pomieszczaniu rozległ się głos Tiny. Nie było to pytanie, a jeśli już, to bardzo niedoprecyzowane. Jej głos nie brzmiał, tak jak zawsze, gdy pytała o coś Jamesa. Miał wrażenie, że jeśli nie odpowie, czeka go zimna noc. - Gdzie byłeś! - krzyknęła i gwałtownie wstała, kierując się w jego stronę. Zatrzymała się dopiero przed nim, unosząc dumnie głowę, zajrzała mu w oczy. Wyczytał z nich tylko gniew. Przełknął ślinę. Nie mógł przecież powiedzieć jej prawdy.

K.E.W.

Secret Love ▪ BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz