39

712 33 1
                                    

- Proszę nie rób mi tego. Kocham cię. - szepną rozpaczliwie. 

- Ale będzie inaczej. Będziesz chciał pewnie założyć rodzinę, być szczęśliwym rodzicem, widzieć jak twoje dziecko wymawia pierwsze słowa, stawia pierwsze kroczki. I uwierz ja też chcę. - łzy zebrały się pod jej powiekami. 

Zdecydowanie za dużo płaczę. 

- Więc co jest nie tak? - zapytał, ale nadal klęczał przed nią, niczym sparaliżowany. 

- Ja nie mogę. - wzięła drżący oddech. - Nie mogę mieć dzieci. - Powiedziała nie patrząc mu w oczy. Wiedziała, że kiedyś się dowie, ale nie teraz, nie w tej chwili. Odebrało mu mowę. Nie spodziewał się tego. Spodziewał się, że boi się odpowiedzialności, ale nie to. 

- Jak to? 

- Jestem zbudowana, zaprogramowana. Mój ojciec użyczył mi tylko kilka tkanek i DNA. Jestem stworzona na potrzeby misji, na potrzeby zabijania. Nie ma swoje życie. Nie na dzieci. - powiedziała jakby z żalem

- Mnie to nie przeszkadza. Zresztą i tak byłbym kiepskim ojcem. - wstał i podszedł do niej i przytulił. Czuł jak pokręciła głową.

- Byłbyś wspaniałym ojcem...

- Może i bym był. Tak samo jak ty matką. Ale skupmy się na tym co mamy. Możemy być szczęśliwi. Tak jak teraz. No, może z drobnym udoskonaleniem. - powiedział półżartem, na co zareagowała uśmiechem. 

- Zbok. - trzepnęła go w ramię, lekko się odchylając. 

- Ale twój. Na zawsze. - szepnął i pocałował ją w czoło. - Zresztą latające bachory, które krzyczą, płaczą i niszczą, nie są dobrym pomysłem. A kto wie co by wyszło z naszej mieszanki. - roześmiała się w głos. - Więc? zostaniesz moją panią Barnes? - zapytał patrząc jej w oczy, jednocześnie wyciągając pierścionek z pudełka i podkładając go jej pod nos. 

- Tak, z wielką chęcią. Po proszę jeszcze nutkę pana warg, mój panie Barnesie. - powiedziała chwytając za pierścionek i lekko go wyrywając z jego dłoni, po czym złapała go za koszulę i pociągnęła do pocałunku. 

- Tak mało brakuje... - powiedział gdy się od siebie oderwali i zmierzył ją głodnym wzrokiem. Ta, kompletnie nie przejmując się tym co powiedział, złapała go pod ramię i skierowała w stronę domku. 

- A... no wiesz. Jak to będzie wyglądać? Mam metalowe dłonie. Ty masz przynajmniej jedną swoją. - westchnęła. 

- O to już zadbała Shuri. - powiedział spoglądając na nią kątem oka. 

- No to będzie w porządku. - bez skrupułów założyła pierścionek na swoją dłoń, a ten zabłysł na jej palcu; na pierwszy rzut oka widać było jak się mieni. Zaśmiał się z jej bezpośredniości. 

To będą ciekawe lata.

- A wiesz przynajmniej kogo zaprosimy na ślub? - zapytała już w domku. 

- Najpierw to musimy powiedzieć o tym Steve'owi.

To dopiero będzie ciężkie. Gdybym był w swoich czasach pierw musiałbym spytać się właśnie jego...

K.E.W.

Secret Love ▪ BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz