2.

1.5K 54 5
                                    

- Jeden. - powiedział ktoś po rosyjsku, kogo Ruth zobaczyć w mroku nie zdołała. Po chwili ktoś jęknął jakby przeszywał najgorsze katusze. Skądś to kojarzyła...

- Wagon towarowy. - znów ten głos. W tedy jęki bólu i walki ustały, a zastała je grobowa cisza. 

- Żołnierzu? 

- Gotowy do misji. - powiedział głos. Tak podobny do głosu, który usłyszała po raz ostatni. Pełen chłodu i obojętności. W jej głowie widniało jedno słowo: James.

Po chwili z drzwi przy których stała Rogers, wypadły z zawiasów, a Ruth, widząc jego twarz, tak bardzo podobną do tej, którą widziała po raz ostatni, poczuła że jej serce ścisnęło się niemal boleśnie. Wiedziała, że teraz nie jest Jamesem, tym samym, który przypalał jajka na patelni, a był Zimowym Żołnierzem, gotowym wypełnić każdy rozkaz przełożonego. Nie wiedział jednak, że Clementine Ruth Rogers, ma nad nim przewagę. Ogromną.

Zamachnął się, metalowym ramieniem, ale zdążyła zrobić unik. Nie będzie się z nim bić, gdy jest w takim stanie. Powinna zrobić to samo, co rok temu.

- James... - szepnęła i w tedy ich spojrzenia się spotkały. Pierwszy raz od tak dawna. W tym spojrzeniu zobaczyła Jamesa, nie Zimowego Żołnierza, który chwilowo odstąpił miejsca na fotelu kierowcy w jego umyśle. - Odrzucenie. - zaczęła. Miała nadzieję że pomoże, tak samo jak pomogła mu kiedyś.

- Nie. Mam misję. - pokręcił głową i złapał ją za szyję. Zrobił to tak niepewnie, jakby w środku toczył walkę z samym sobą. Ale taka była prawda. Zimowy Żołnierz widzi w niej swoją słabość, a James... James widział po prostu ją. Tą samą Tine, co rok temu, kiedy odszedł.

- Domek w Rosji. - kontynuowała nieprzestraszona kobieta, lekko ściskając jego metalową rękę, która mocniej zacisnęła się na jej gardle.

- Zostaw moją córkę! - krzyknął Steve i nie pamiętając o tym, że to jego przyjaciel, skoczył na niego, skutecznie odciągając go od swej ofiary.

- On... tato, on nie jest sobą! On nie chciał! - krzyczała. Nie chciała patrzeć na to... na to jak Bucky wygrywa z jej ojcem. Wiedziała że nikt nie jest wstanie go "obudzić". Nikt prócz niej.

Kilka chwil, a straciła go z oczu. Wszędzie było słychać odgłosy walki. Panował chaos. Zauważyła bruneta, dopiero gdy wchodził na dach, najpewniej by odlecieć helikopterem. Nie mogła na to pozwolić. Nie mogła pozwolić mu uciec, odejść... jakkolwiek by tego nie nazwała, nie pozwoli. Nie pozwoli na to, by znów była sama.

K.E.W.

Secret Love ▪ BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz