4.

1.4K 55 8
                                    

Wspomnienie

- Kim jesteś? - wychrypiał, gdy następnego dnia weszli do salonu wypoczęci. Po tym jak zabrała go z tamtej rzeki i przyprowadziła do małego domku, nie odezwał się do niej słowem.

- Ja mój drogi jestem, żeby ci pomóc. 

- Jestem niebezpieczny.

- A ja jestem nienormalna. - zaśmiała się - No i co mogę zrobić? Mogę się nie bać. I nie bojąc się siebie, nie boje się ciebie, Buck. Mogę tak do ciebie mówić? - kiedy wypowiadała to imię brzmiała bardzo podobnie do Stevena. Zaciekawił się jej osobą i chciał o niej wiedzieć jak najwięcej. Ale nie odpowiedział.

- Mi możesz mówić Kapitanie.

- Co?

- No tak ty nic nie wiesz. Pozwolisz że sobie usiądę? - kiwną głową i drobna blondynka usiadła koło niego na kanapie. Zauważył, że jej włosy wpadały w lekki brąz, ale tylko pod światłem słonecznym. 

- Może opowiesz coś o sobie? - zapytała

- Przecież i tak wszystko wiesz. A nawet więcej ode mnie. - zauważył Bucky, ściągając brwi.

- Tak to prawda.- zmieszała się trochę. Nie taki miała plan, ale nie będzie kłamać. - No to nie zostało mi nic innego jak wyznać swoje tajemnice i grzeszki. - teatralnie odchrząknęła - Jestem Ruth Rogers...

- Zaraz. Znam jednego, czy ty... - nie pozwoliła mu dokończyć. Był nieprzewidywalny, psuł jej plany.

- Tak. Mój tato mógłby być moim dziadkiem, a wygląda na mojego chłopaka. Popieprzone, nie? Jarvis. - westchnęła blondynka, gdy usłyszała jak ktoś na wielkim polu, zaczyna orać zborze. Dźwięk ten był tak nieznośny, że zatkała sobie uszy. Czy dzisiaj coś jej wyjdzie?

- Tak, Clementine?- głos sztucznej inteligencji rozniósł się po pomieszczeniu

- Masz do mnie mówić Ruth i wycisz to pomieszczenie. Nie chcę słyszeć nic z zewnątrz.

- Tak Ruth.

- No to załatwione. Palisz? - wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i zapaliła jeden. Bucky pokręcił głową. Dziewczyna się tym nie przejęła i zaciągnęła się dymem.

- Ile masz lat? - pierwszy raz zadał jej nie głupie pytanie.

- Dwadzieścia cztery.

- I jesteś jego córką? Jak... - na jego próbę zrozumienia, zaśmiała się. Bucky zauważył, że ten śmiech nie miał w sobie ani krzty wesołości.

- Jestem wynikiem wielu ekspertów robionych na ojcu zanim się obudził po odmrożeniu. Jestem maszyną do zabijania. Mam zdolności po ojcu. Jeszcze wygląd po nim i zamiłowanie do motorów. I tylko tyle nas łączy. Jest trochę nadopiekuńczy, ale co się dziwić. Był sam, aż tu nagle, na polu bitwy pojawia się jego dwudziestodwuletnia córka.

- To...

- Nienormalne, wiem. Tak jak ja. Niepoprawna optymistka, psychiatra, morderca, Kapitan i Ruth Rogers. Bo Avengersem do końca nie jestem. Niby mieszkałam tam i tak dalej... ale jednak nie mam tego tytułu.

- Czemu nie możesz zostać Avengersem? - tego najbardziej nie rozumiał. Była drugim Stevenem w wersji żeńskie, więc czemu nie?

- Nadal nie mają pewności skąd jestem, w jaki sposób powstałam i czy na sto procent mam dobre zamiary. Słowa im nie wystarczą. - nienawidziła mówić o tym że nie wiedzą kim jest. O tym że jest nikim. Zdeptała peta i wyciągnęła następnego papierosa, ale zatrzymała ją jego ręka.

- Jeden wystarczy. Nie sądzę, czy twojemu zdrowiu by się to podobało. - powiedział. Ona się jedynie uśmiechnęła. Po chwili, pomieszczenie wypełnił się jej gorzki śmiech.

- Oboje jesteście siebie warci. Jebani emeryci. - powiedziała wychodząc, jednak zostawiając paczkę papierosów. 

K.E.W.

Secret Love ▪ BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz