*Maja*
Dziś jest wielka ekipowa wigilia, przez którą wszyscy od samego rana panikują. Dostałam zadanie od Karola, aby zadzwonić w odpowiednie miejsca i sprawdzić, czy wszystko jest już dopięte na ostatni guzik, a do tego miałam razem z Krzychem zawieźć ściankę na salę, aby już tam czekała na rozłożenie.
Dlatego z telefonem przy uchu zakładałam buty oraz kurtkę, doprowadzając tym do śmiechu Kamila stojącego w przejściu i czekającego aż będę gotowa do wyjścia. W końcu mogłam się rozłączyć, a co za tym idzie normalnie zapiąć kurtkę oraz związać sznurówki.
— Nie śmiej się ze mnie, nie moja wina, że muszę ogarnąć te wszystkie rzeczy. — westchnęłam, wychodząc za chłopakiem z domu oraz zamykając go na klucz, bo aktualnie nikogo w nim nie było.
— Przepraszam, bawił mnie po prostu widok jak się kilka razy prawie wywróciłaś. — uniósł ręce do góry, w geście poddania się i otworzył kluczem moje auto, które wyjątkowo dałam mu poprowadzić.
Na jego słowa zareagowałam jedynie wywróceniem oczami, bo wpisałam kolejny numer z listy, łącząc się z firmą kateringową. Naprawdę nie wiem kiedy będę mogła się ogarnąć, bo jak na razie się na to nie zapowiada.
Dojeżdżając do sklepu gdzie Łukasz zamawiał specjalną ściankę, skończyłam rozmowę, aby na spokojnie móc za nią zapłacić kasą od Łukasza oraz pomóc Krzychowi w zapakowaniu sprzętu do auta. Nie zajęło to dużo czasu, bo po zaledwie dziesięciu minutach byliśmy w drodzę do sali, aby tam wszystko odstawić.
W czasie jazdy udało mi się przeprowadzić trzy rozmowy, ale wciąż przede mną były jeszcze cztery - na szczęście to było moje ostatnie zadanie. Na siedemnastą byłam umówiona z dziewczynami na robienie sobie fryzur oraz makijażu, więc musiałam się pospieszyć, zważywszy na to, że zaraz na zegarku pojawi się pełna godzina czternasta.
Po tym jak zostawiliśmy ściankę w odpowiednim miejscu, razem z Krzychem zaczęliśmy wracać do domu ekipy - ja wciąż miałam przystawiony telefon do ucha, co chwila cicho potwierdzając jakieś rzeczy albo coś lekko korygując w zamówieniu, tak jak poinstruował mnie Karol. Wciąż dziwiłam się, że on i Łukasz obdarzyli mnie takim zaufaniem, jednak gdzieś w głębi duszy czułam, że zrobili to, bo od początku pokazywałam się od tej odpowiedzialnej oraz zorganizowanej strony.
— Dasz radę ogarnąć te telefony sama i się przyszykować? — zapytał Krzychu, gdy nacisnęłam czerwoną słuchawkę, a on wjeżdżał na podjazd.
— Raczej tak, mam jeszcze prawie trzy godziny, a zostały mi dwie rzeczy do załatwienia. — kiwnęłam głową, patrząc na SMSa od Friza, gdzie miałam zapisane wszystkie najważniejsze rzeczy.
— W razie czego, jakbyś jednak potrzebowała pomocy, to wiesz gdzie mam pokój. — uśmiechnął się w moją stronę, co odwzajemniłam, cicho dziękując oraz wysiadając z auta.
Drzwi były otwarte, więc ktoś musiał już wrócić z miasta. Jak się okazało był to Kuba, z którym przywitałam się zwykłym 'hej', kolejny raz przystawiając do ucha telefon. Widziałam, że spojrzał pytająco na Kamila, jednak po tym przeszłam do baru, aby mieć ciszę oraz spokój przy rozmowie.
Dwa ostatnie telefony były o wiele dłuższe niż się spodziewałam, bo po naciśnięciu czerwonej słuchawki, oprócz prawie rozładowanej baterii zauważyłam na zegarku, że dochodzi szesnasta, a ja nic do tej pory nie zjadłam. Wyszłam z pomieszczenia, od razu spotykając Karola oraz Łukasza, którzy chyba dopiero co wrócili do domu. Oznajmiłam im, że wszystko już załatwiłam, a oni uśmiechnęli się do mnie szeroko i podziękowali za pomoc.
CZYTASZ
ZAKŁAD •Patecki•
FanfictionOn potrzebował pomocy, a ona mu ją dała... Kuba i Maja znają się od podstawówki. Byli nierozłączni przez większość dzieciństwa, jednak gdy wkroczyli w dorosłość, znacząco się od siebie oddalili, a ich przyjaźń wiele razy została wystawiona na pr...