10

4.5K 190 57
                                    

*Maja*

Po prawie dwóch tygodniach chorowania, powoli zaczynałam wracać do siebie i byłam w stanie normalnie funkcjonować. Zaczęłam chodzić na wykłady, a także ponownie spędzać mnóstwo czasu w domu ekipy, oglądając lub biorąc udział w nagrywkach.

Dziś razem z Kubą mieliśmy w końcu ogłosić, że jesteśmy w „związku". Chcieliśmy to zrobić już naprawdę wiele razy, ale zawsze ktoś inny przychodził z jakąś nowiną i po prostu rezygnowaliśmy.

Kuba napisał mi SMSa, że czeka pod moją klatką, a także żebym się pośpieszyła, bo on nie zamierza się znowu spóźnić. Na to ostatnie tylko wywróciłam oczami, bo ostatnim razem zrobiliśmy to przez niego i jego durne zachcianki jedzeniowe. Wymyślił sobie wtedy, że zamiast podjechać po obiad do naszej sprawdzonej restauracji, pojedzie do tej oddalonej prawie pół godziny od Krakowa, żeby sprawdzić, czy to co mówił o niej Bodzio jest prawdą. Przez tą wycieczkę do domu ekipy przyjechaliśmy spóźnieni czterdzieści minut, narażając się na oskarżycielskie spojrzenia Mateusza, który na bieżąco musiał coś zmyślać, aby usprawiedliwić naszą nieobecność.

— Ile można czekać? — jęknął brunet, gdy usiadłam na miejscu pasażera.

— Nie przesadzaj, trzy minuty temu dostałam od ciebie SMSa. — spojrzałam na niego z wyrzutem, podczas gdy on wepchnął się przed jakimś samochodem w korku, narażając się na jego trąbienie.

— Dziś musimy im powiedzieć, bo Mateusz ma mnie ochotę zabić za to, że tak z tym zwlekamy. — powiedział w pewnym momencie, zaciskając bardziej dłonie na kierownicy. Wiem, że chciał w tym momencie zabluźnić, bo czerwone BMW prawie doprowadziło do stłuczki, gwałtownie się przed nas wpychając.

Brunet zawsze był lekkim hipokrytą jeśli chodzi o jazdę samochodem, bo potrafił obrażać innych kierowców, robiąc dokładnie to co oni. Uwielbiam mu to wypominać, ale dzisiaj miałam gorszy dzień i milczałam, wbijając wzrok w drogę przed nami.

W końcu po półgodzinnej jeździe, Kuba zaparkował na swoim stałym miejscu przy domu ekipy, jednak gdy sięgałam do klamki, usłyszałam blokowanie drzwi. Od razu spojrzałam na niego z konsternacją.

— Co się stało? - zapytał, a ja westchnęłam cicho, szykując aby odpowiedzieć, że 'nic'. — Nawet nie waż się mówić, że nic, bo przypomnę ci ile się znamy. — odpiął pas, odwracając się bardziej w moją stronę.

— Dzwoniła moja mama. — zacisnęłam usta, wgapiając się w okno. — Miałam z nią naprawdę nieprzyjemną rozmowę. — dodałam, a on od chwycił mój podbródek i odwrócił w swoją stronę.

— O co chodziło? — mówiąc to, zabrał swoją dłoń z mojej twarzy i zamiast tego, położył ją na moim udzie.

— Nie dzwoniłam do niej z tym, że zerwałam zaręczyny. Powiedziała, że jestem głupia i nieodpowiedzialna, bo to była poważna decyzja, a nagle, jak to ona powiedziała, poprzewracało mi się w dupie. Nawet nie dała mi dojść do słowa, tylko cały czas mnie obrażała. — czułam, że po moim policzku zleciała pojedyncza łza. — Muszę do nich pojechać, ale obawiam się, że jak tylko pojawię się w drzwiach, zostanę znowu zwyzywana od idiotek. — odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją o zagłówek. Potem spojrzałam na chłopaka, który wypalał dziurę w mojej twarzy.

— Pojadę z tobą i nie dam im cię obrazić. — szepnął, a następnie przyciągnął mnie do uścisku.

Czując jego perfumy, od razu w miarę się ogarnęłam. Kompletnie nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego on ma na mnie taki uspokajający wpływ, ale było tak od samego początku naszej znajomości.

ZAKŁAD •Patecki•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz