29

3.5K 140 54
                                    

~niesprawdzony, za wszelkie błędy przepraszam~

*Maja*

   13 marca, szalony dzień wyjazdu do Los Angeles. Od samego rana wszyscy dopakowują swoje walizki, wrzeszcząc do siebie czy nie widzieli jakiejś rzeczy, bo jakimś cudem akurat teraz ginęło ich najwięcej. Przed kamerą żartowaliśmy o tym, że wchodzimy z przytupem do drugiego sezonu, a do tego wszyscy przeżyli pierwszy, jednak gdy Piotrek wychodził z pomieszczenia, każdego ogarniała gorączka ostatnich godzin do podróży.

Miałam wrażenie, że ja stresuje się za siebie i za Kubę, bo on jak zawsze był wyluzowany. Podczas gdy ja trzy razy sprawdziłam czy wzięłam wszystko co najpotrzebniejsze, on grał na telefonie w jakąś grę, żartując z tego jak bardzo panikuje.

Miałam nadzieję, że uda nam się polecieć dziś do LA i równocześnie modlę się o to, aby nasz pobyt trwał faktycznie tylko trzy tygodnie, tak jak to zakładaliśmy - martwiłam się o to, bo w wiadomościach, które oglądaliśmy było powiedziane, że zamykają lotniska, a co za tym idzie, nasza podróż może być z lekka utrudniona. Mam też świadomość, że to co robimy nie jest do końca odpowiedzialne, ale wolałam zachować tą uwagę dla siebie - w końcu to nie ja zapłaciłam za swój bilet oraz dom, tylko zrobił to Karol z Łukim, z kasy zarobionej na daily oraz ekipatonosi. Ja musiałam jedynie wymienić złotówki na dolary, tak abym miała za co tam żyć, a o resztę najwięcej dbał Łukasz.

Postawiłam ostatnią walizkę przy wyjściu, a w tym samym czasie z góry zszedł Krzychu, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie dziwiłam mu się, bo on i Klaudia tworzyli naprawdę zgodną parę, a do tego oboje spełniali swoje "American dream". Ja szczerze mówiąc, bardziej chciałabym polecieć do Japonii, przymierzam się do tego odkąd skończyłam osiemnaście lat. Stany Zjednoczone nigdy mnie nie pociągały, jedyne co by mnie mogło zainteresować to Nowy Jork i Metropolitan Museum of Art, bo zawsze chciałam odwiedzić to miejsce, jednak nie było to moim priorytetem - na mojej liście "must to go" było najwięcej państw Azji, a zaraz po niej prym wiodła Afryka, która intrygowała mnie swoją różnorodnością kulturową. Obie Ameryki były raczej gdzieś przy końcówce tej listy, ale wciąż byłam podekscytowana na myśl o poznaniu nowego miejsca. W Stanach byłam tylko raz, w Chicago, gdy byłam jeszcze dzieckiem - jeśli pamięć mnie nie myli, miałam wtedy cztery lub pięć latek. Mieszkała tam siostra mojego taty, a wtedy chyba przylecieliśmy na jej ślub. Pamiętam, że wielkość miasta mnie nieco przytłoczyła, ale wciąż z dziecięcą ciekawością oglądałam wszystko dookoła. Jednak nie wspominam tego wyjazdu dobrze, rodzice kłócili się przez cały czas, a ich krzyków nie zagłuszyła nawet głośna muzyka na weselu.

— Jak zareagowali twoi rodzice na wyjazd? — Kuba usiadł obok mnie na kanapie, wciąż uśmiechając się od ucha do ucha.

— Zaskakująco dobrze, chociaż trudno poznać ton przy rozmowie przez telefon. Wiem, że im się to nie podoba, ale oni wiedzą, że choćby chcieli mi tego zakazać, to nie mogą bo już od dawna jestem w pełni samodzielna, więc nie mają żadnego punktu zaczepienia. — na koniec wzruszyłam ramionami, a Klaudia, która właśnie siadała obok mnie, spojrzała na mnie ze współczuciem.

Następnie zaczęło się wielkie pakowanie walizek oraz bagaży do furgonetki, a niewiele później wsiadaliśmy do aut, aby dotrzeć na lotnisko. Dotarliśmy tam w jakieś czterdzieści minut, co oczywiście było winą typowych dla Krakowa korków.

Każdy z nas starał się nie zapeszać i nie wspominać przedwcześnie o tym, że lecimy do LA, bo wciąż nie wiedzieliśmy czy się uda. Do tego był piątek trzynastego i chociaż nie jestem przesądna, to mimo wszystko udzielał mi się nastrój reszty grupy.

Wsiadając do autobusu, zastanawiałam się czy trafiliśmy razem z Łukim i Karolem, że Kuba powie 'jedziemy do Stanów'. Właściwie wszyscy byli tego pewni, tylko ja żyłam jeszcze nadzieją, że tego nie zrobi.

ZAKŁAD •Patecki•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz