7

4.6K 187 35
                                    

*Maja*

   Jest niedziela, siódma rano, a ja już jestem na nogach. Wszystko z winy Kuby oraz Klaudii - chłopak od pół godziny wysyła mi wiadomości, a dziewczyna postanowiła, że uprzykrzy mi życie odkurzaczem. O ile blondynkę jestem w stanie zrozumieć z tym, że wzięła się za sprzątnie, tak w przypadku Pateckiego, miałam wrażenie, że robi mi na złość.

— Maja, pomóż mi błagam... Za trzy godziny przyjeżdżają moi rodzice, a za cztery przychodzi pani Żaneta na kontrolę. — Klaudia wparowała do mojego pokoju, jednak odetchnęła z ulgą, widząc, że już jestem ogarnięta oraz mam porządek w pokoju.

— Już idę. — odpowiedziałam jej szybko, wyciągając zdjęcie moje i Eryka z ramki, która dotychczas stała na moim biurku - zapomniałam o jej istnieniu przez to, że rzadko kiedy robię cokolwiek w swoim pokoju, zazwyczaj uczę się z notatek lub robię projekty w salonie, wspólnie z blondynką, która jest rok niżej na tym samym kierunku co ja.

Fotografię wrzuciłam do pudełka ze zdjęciami, które trzymam pod swoim łóżkiem, a pustą ramkę schowałam do szuflady. Następnie poszłam do salonu, gdzie na stoliku kawowym walało się mnóstwo szklanek, talerzyków oraz kartek z jakimiś zapiskami i rysunkami... Jeszcze gorszy widok spotkałam w kuchni, bo w zlewie piętrzyły się naczynia czekające na włożenie do zmywarki, a na blacie było pełno okruszków. To były efekty naszych szybkich śniadań podczas tego tygodnia - obie albo wybiegałyśmy do pracy albo na zajęcia i żadna z nas nie miała czasu aby cokolwiek po sobie ogarnąć.

Dlatego teraz wspólnymi siłami zabrałyśmy się za ogarnięcie tego całego syfu i udało nam się to zrobić dosyć szybko, w ten sposób mając trzydzieści minut do przyjazdu rodziców blondynki - co jakiś czas przyjeżdżali do Krakowa i wtedy ich gościliśmy w swoim małym mieszkaniu. W trakcie odwiedzin, Klaudia odstępowała swój pokój, a spała u mnie na dmuchanym materacu, który zajmował ostatnią wolną przestrzeń w pomieszczeniu.

Przygotowałyśmy z Klaudią śniadanie, które miałyśmy zamiar zjeść w towarzystwie jej rodziców, będących po pięciogodzinnej jeździe autem.

Państwo Wróblewscy są zgranym małżeństwem i naprawdę sympatycznymi ludźmi. Zawsze podziwiałam ich za to, że potrafili uszanować decyzje Klaudii o wyjeździe z Poznania. Moi rodzice wciąż nie potrafią pogodzić się z przeprowadzką Kacpra do Oleśnicy i ciągle namawiają go na powrót do Krakowa, dlatego naprawdę szanuje rodziców blondynki za to jak ją wspierają.

— Maja! Jak ja cię dawno nie widziałam! — pani Aneta przytuliła mnie na przywitanie, gdy moja przyjaciółka wprowadziła ich wgłąb mieszkania.

— Zmieniła pani fryzurę? — zapytałam od razu z uśmiechem, patrząc na jej piękne, kręcone blond włosy.

— Lekko je podcięłam, nie ma o czym gadać. — machnęła dłonią.

— Miło cię widzieć Maju. — pan Ludwik również mnie uścisnął.

— Pana również. — odwzajemniłam jego uśmiech. — Na pewno są państwo głodni, więc może usiądziemy do stołu i zjemy śniadanie? — zaproponowałam, na co oboje się zgodzili.

Posiłek minął nam w miłej atmosferze, ale potem czekała nas wizyta pani Żanety - właścicielki mieszkania, która co jakiś czas przychodziła kontrolować co się z nim dzieję - co nie było już takie przyjemne i optymistyczne. Dosłownie dziesięć minut przed jej zapowiadaną wizytą, Klaudia wraz z rodzicami udała się na krótki spacer na starówkę, aby napić się z nimi lepszej kawy niż tej, którą posiadamy w domu.

ZAKŁAD •Patecki•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz