1: Powrót

739 18 8
                                    

Tak... Wiedziałem że prędzej czy później w końcu przyjdzie i na mnie czas. Moi mili państwo, jesteście właśnie świadkami uroczystego (jak cholera) procesu zejścia ze sceny legendarnego Kuby Roguza. Właśnie tak to sobie wyobrażałem: leżący nieprzytomny na łóżku a wokoło mnie kilku medycznych konowałów nie mających pojęcia, czy mnie ratować czy jednak lepiej sobie już odpuścić. No po prostu odejście jak z marzeń. Jednak może dajmy teraz wypowiedzieć się tym szanowanym, bezmózgim "lekarzynom" z dyplomem za który dali cały swój majątek żeby teraz zgrywać nie wiadomo jakich bohaterów ratujących życie za 2 tysiące miesięcznie (tyle dostają od NFZ po 20 latach nauki na serio). Właśnie ratownicy medyczni dowieźli mnie na miejsce i się dowiemy jakie mam szanse, żeby jednak z wami zostać
Ratownik: Panie doktorze 49 lat. Stan krytyczny. Reanimowaliśmy go w karetce kilkanaście minut. Podczas drogi tutaj dwa razy nam się zatrzymał
Ordynator: Dobra, dawać tutaj tego nieboszczyka
O widzicie. Już mi nasz kochany przedstawiciel służby zdrowia w sposób jasnowidzący postawił diagnozę. Także już nie musicie czytać dalej. Zabawa skończona, żegnam. Nie no dobra, w końcu to trochę lipa kończyć już na początku. To był tylko żart
O: No rzeczywiście, macie rację. Faktycznie stan agonalny. Nie wygląda on zbyt dobrze. Nie chce być jakimś złym prorokiem, ale nie widzę dla niego wielkich szans
Lekarz: Pan to zawsze taki pesymistyczny szefie. Gdybyśmy podchodzili do każdego pacjenta z takim nastawieniem to nasz szpital by się stał jednym wielkim grobowcem. Trzeba powalczyć, nawet jak szanse są marne...
Zaraz zaraz. Przecież nie mogę wam zdradzić od razu jaki był wynik walki o moje życie. Wtedy przecież stracilibyście całą przyjemność z czytania tej książki, do której jakimś cudem chciało wam się zajrzeć. Niech ta niepewność trzyma was przy chęci poznania odpowiedzi na pytanie: Jak w ogóle do tego doszło??

Może po kolei. Zapomniałem się wam przedstawić. Nazywam się Kuba Roguz. Mam 49 lat i mieszkam w Warszawie. Ci, którzy mieli wątpliwą przyjemność czytania poprzedniej książki pana Marcina L zdążyli mnie już poznać. Ci, którym jednak nie chciało się czytać jego wypocin (w pełni was rozumiem), mają teraz okazje dowiedzieć się kim jest ten zajebisty koleś.
Jak już pewnie wiecie od zawsze moim przeznaczeniem była policja. Okazałem się tak dobrym gliną, że spełniło się nawet moje największe marzenie zostania naczelnikiem wydziału. Wtedy czułem się "królem życia", miałem wymarzoną posadę i cudowną rodzinę: moją kochaną i piękną żonę Natalie {utalentowaną rzeźbiarkę} (którą także mieliście okazję już poznać) i dwójkę najlepszych dzieci na świecie- 17 letniego Tomka (moja duma) i 11 letnią Kasie (moja królowa). Jednak życie jako że nie jest bajką dość szybko dało mi się we znaki. Spełniły się mądre i prawdziwe słowa piosenki mojej ukochanej Anny Jantar "Nic nie może przecież wiecznie trwać". I najlepszych także dopada to, że już do zawodu się nie nadają i muszą odjeść na emeryturę. Także było i ze mną. Chodź byłem nazywany przez wszystkich "Iron Man", to jednak stal w końcu też kiedyś rdzewieje prawda? Także byłem zmuszony opuścić moją komendę, do której się mocno przywiązałem i to był początek moich ogromnych problemów życiu prywatnym. Mianowicie po zakończeniu kariery policyjnej mogłem wreszcie całkowicie poświęcić się mojej drugiej największej pasji zaraz po służbie mundurowej jaką była muzyka. Wspólnie z moimi dwoma najlepszymi kumplami z komendy (Krystianem Górskim i Stefanem Doboszem) założyliśmy zespół rockowy "Soaring Eagles" "Podniebne Orły" (nazywaliśmy się tak nie bez przyczyny, nasza muzyka była wprost niebiańska, co potwierdzała olbrzymia ilość wiernych fanów, jaką mieliśmy) i udało nam się nawet założyć nasz własny klub o nazwie "Dirty Track". Z tego przedświęwzięcia byłem bardzo dumny. To był jeden z moich największych życiowych sukcesów i w dodatku spełnieniem mojego największego marzenia z dzieciństwa. Jednakże jak powiedział kiedyś pewien mądry człowiek "nie można mieć wszystkiego". Jak w moim życiu zawodowym działo się wręcz wspaniale, to o moim życiu rodzinnym nie można niestety tego powiedzieć. Moja ukochana Natalka nie znosiła mojej pasji, którą ja uwielbiałem do szaleństwa. Twierdziła, że klub zastąpił mi moją rodzinę i teraz tylko on się dla mnie liczy a ją i dzieciaki mam głęboko gdzieś. Moim zdaniem zdecydowanie wyolbrzymiała jak to kobieta. Faktem jest, że większość dnia spędzałem wspólnie z chłopakami w Dirty Tracku, ale pod jego koniec wracałem do osób dla mnie najważniejszych czyli do mojej rodziny, którą kochałem najbardziej na świecie. Jednak Natalia miała na ten temat inne zdanie.
No, to tak z grubsza wygląda moja obecna sytuacja życiowa.
Tamten tydzień, kiedy to cała lawina burzliwych zawirowań w moim życiu miała się zacząć, rozpoczął się od dnia tak samo zajefajnego jak zwykle. Stefan właśnie wtedy śpiewał nam swój nowy kawałek, który właśnie napisał
Stefan: "Wasz wadliwy system już się wali,
Wasz system już się pali,
Wszystko pęka na atomy,
Podpalone wasze domy
Co wy chcecie zrobić z nami?!
Myśli nasze zamknąć za kratkami
Z naszych mózgów zrobić ciasto, my wam rozwalimy miasto.
Anarchia! Anarchia!"!!!
Jakub: No stary jest moc. Ludzie jak to usłyszą na koncertach to im normalnie mózg wypali
S: Dzięki, starałem się właśnie żeby był ogień w tym utworze
J: Co o tym sądzisz Krycha?
Nie odzywał się
J: Krycha?
Krystiana znowu bolał brzuch. Starał się tego nie okazywać i zgrywać twardziela, jednak słabo mu to wychodziło. Widzieliśmy przecież ze Stefanem jak zwijał się z bólu
J: Krycha, znowu Cię brzuch boli? Mówiłem Ci idź z tym do lekarza się przebadać, bo to nie jest normalne, że od kilku dni nie możesz przez to normalnie rozmawiać
Krystian: Weź ty się lepiej sam przebadaj Kuba. Po prostu złapała mnie kolka, a ty robisz z igły widły
S: Ma rację. Daj spokój "Iron Man". Jest twardzielem jak my, a takich nic nie ruszy, prawda Krycha?
K: A jak
W tym momencie przyszedł do mnie sms o regularnej treści, że w domu czeka na mnie kolejna prywatna apokalipsa. Po otrzymaniu wiadomości jak najszybciej się do niego udałem, gdzie wściekła Natalia stała przed drzwiami z Kasią i siłowała się z zamkiem do drzwi, które próbowała otworzyć
Kuba: Hej. Już jestem Przepraszam, że tak długo, ale stałem w korku
Natalia: No chyba twój mózg Kuba już od dawna stanął w korku. Mówiłam Ci napraw ten zamek!
K: Naprawiłem. Musisz przekręcić 3 razy, pociągnąć klamkę do góry i wtedy się otworzy
N: Dzięki za szyfr
Weszliśmy do domu na kolejną awanturę, do której byłem już przygotowany. Jak zdążyliście już zauważyć moje stosunki z Natką mocno się oziębły, choć byliśmy tak bardzo zakochani w sobie. Odkąd się rozstaliśmy bardzo się oddaliliśmy od siebie, co mi ogromnie doskwierało, ponieważ odkąd udało się cudem po żmudnych wysiłkach Natalii wtedy przywrócić pamięć to stała się dla mnie całym światem wraz z dziećmi, więc brak bliskości z jej strony był przyczyną mojego ogromnego bólu. Przyczynę naszego rozwodu (do którego nawet bym nie pomyślał, że kiedykolwiek dojdzie) było sami wiecie co- moje rzekome postawienie rodziny na dalszym planie. Ostatnio tylko się kłócimy
K: Słuchaj ja naprawdę Cię przepraszam, że nie odebrałem Kasi. Byłem pewien, że to dziś twoja kolej. Chyba się nie gniewasz za takie małe zapomnienie. Zawsze mogło być gorzej
N: Nie Kuba, nie mogło być gorzej. Ja już dłużej tego nie wytrzymam rozumiesz. W tym swoim braku odpowiedzialności już przekroczyłeś wszelkie granice! Ja ciebie tylko proszę o odebranie Kaśki ze szkoły raz w tygodniu! Ile razy ją odebrałeś w tym miesiącu
K: No zero. Ale mi serio jest głupio. Następny miesiąc będzie lepszy obiecuje Ci to
N: Nie Kuba nie będzie. W przyszłym miesiącu ja już będę w Paryżu
K: Wyjeżdżasz? Nie mówiłaś mi tego
N: Oczywiście, że mówiłam tylko ty nie raczyłeś mnie słuchać jak zwykle. Informowałam Cię, że dzięki Antoniemu otrzymałam możliwość wykonywania rzeźb dla słynnych muzeów. To naprawdę moja życiowa szansa i nie zamierzam jej zmarnować
K: A to ten krytyk sztuki? Czy coś jest między wami?
N: Nie twój zakichany interes panie wielki gitarzysto Roguz. Nie jesteśmy już razem, więc nie muszę Ci się ze wszystkiego spowiadać
K: No fajnie. A powiesz mi chociaż na ile wyjeżdżasz?
N: Na rok, dwa. Może na zawsze
K: Ale kobieto ja mam klub, zespół, koncerty, fanów ja się nigdzie nie wybieram
N: A kto Ci powiedział, że jedziesz? Jadę ja i dzieci
K: Co? Jakoś nic mi na ten temat nie wiadomo!
N: To uszy sobie przemyj, albo na pamięć coś weź
K: Ale przecież oni mają tu szkołe, przyjaciół?!
N: Tam znajdą sobie nowych. Ustaliłam z Antonim, że tam będą chodzić do szkoły
K: Z Antonim jedziesz tak? Czyli już tak blisko ze sobą jesteście? No mów prawdę o tym co was łączy?! Może nie jesteśmy już ze sobą, ale nadal razem mieszamy!
N: Jak współlokatorzy, bo ty nawet nie potrafisz się wyprowadzić!
K: Nie mówimy teraz tu o mnie tylko o nas! Mów, od kiedy mnie oszukujesz?!
N: Ale o czym ty mówisz?! Od roku jesteśmy rozwiedzeni przecież!
K: Bo ty tego chciałaś. Przecież ja byłem absolutnie temu przeciwny, ale ze względu na to, żebyś była szczęśliwa, bo Cię nadal kocham zgodziłem się po wielu prośbach. Lecz nie mam pojęcia jakie miałaś powody, żeby się rozstać?!
N: Jakie miałam? Dobrze, to skoro rozmawiamy już tak szczerze to Ci powiem jakie. Jestem z Antonim, ponieważ on o mnie dba i się troszczy. Robi to czego potrzebowałam od ciebie, ale nie dostałam od wielu lat. Ja myślałam, że to tylko chwilowy kryzys, ale byłam idiotką. Kuba, ja Cię tak bardzo kochałam, odkąd udało mi się dzięki tobie, to uświadomiłam sobie, że jesteś miłością mojego życia i łudziłam się, że będzie nam dobrze jak w bajce. Jednak po tym jak odszedłeś z policji, coś Cię dopadło, że olałeś mnie i dzieci totalnie!
K: Ale o czym ty mówisz Natalia? Ja nic nie olałem!
N: Nie?! Całymi dniami nie było Cię w domu, nie spałeś ze mną i nawet nie rozmawialiśmy w prawie wcale. Kaśka tak bardzo tęskniła za tatą, zaczęła zapominać jak wyglądasz! Jak dzwoniłam do ciebie, żebyś wrócił do domu, to ty nie odbierałeś telefonu! I dziwisz się że to się tak skończyło! Kuba, przez to, że tak bardzo kochałam Cię wtedy, teraz tak bardzo Cię nienawidzę za to wszystkie cierpienia jakich doznałam czekając tu na ciebie jak głupia! Nawet po tym jak dostałeś to na co zasłużyłeś to nic Ci nie dało do myślenia, w dodatku nie potrafisz zrobić nic porządnie. Nawet naprawić pieprzonego zamka! Będziesz musiał podpisać zgodę na wyjazd dzieciaków
K: Niczego nie podpisze. One zostają ze mną i ja się nimi zajmę!
N: Ty się nimi zajmiesz, ty?!
K: Oczywiście!
N: A powiedz którego Kaśka ma urodziny?
K: No jak to kiedy? 28 lutego
N: Chyba 31! 28 marca, zapamiętaj marca bałwanie. I ja mam tobie ją zostawić!
K: Chcesz ze mną wojny?! To będziesz ją mieć!
Po kolejnej kłótni z byłą (ledwo to słowo jest w stanie przejść mi przez gardło) żoną wyszedłem ochłonąć na zewnątrz. W tym momencie do domu wrócił Tomek
Kuba: Hej kolego, o której to się do domu wraca?
Tomek: Sorry, telefon mi się rozładował, nie wiedziałem która godzina
K: Gdzie byłeś?
T: "Nie jesteśmy już razem, więc nie muszę Ci się spowiadać" słyszałem waszą kłótnie to wybrałem się jeszcze na spacer, nie chciałem wam przeszkadzać
K: Tomek powiedz mi, ty wiedziałeś o tym, że matka jest z tym Antonim i że wyjeżdża?
T: Ona po chce ułożyć sobie nowe życie, nie zabronisz jej tego
K: Czy ty nie widzisz że między nami cały czas jest chemia i wiele nas łączy?
T: No to prawda co do chemii. Same mocne kwasy. A poza mieszkaniem i nazwiskiem nie widzę, żeby coś więcej było między wami wspólne. Tata spójrz prawdzie w oczy. Mama miała po prostu ciebie dość. Ja sam nie wiem jak to się mogło między wami tak wszystko popsuć, przecież byliście wprost idealną parą według mnie. Mówiliście do siebie tylko używając czułych słówek, kłótnia to ostatnia rzecz o jakiej moglibyście pomyśleć, a teraz jest ona u was na porządku dziennym i odzywacie się do siebie tylko krzykiem. Tato, ja naprawdę nie chce Ci tego mówić, ale to jest twoja wina. Muszę już iść, bo pewnie matka się martwi
K: Wiesz co Ci powiem. Ja chciałem otrzymać pomoc od syna a dostałem od człowieka nóż wbity w plecy
T: Chcesz rady? To może przypomnij sobie jakiego Cię pokochała!
Tomek może jest jeszcze młodym gówniarzem, ale w tym przypadku akurat ma rację, a ja sfochowałem się dlatego, że nie potrafiłem mu jej przyznać. Rzeczywiście, bądźmy szczerzy przez ostatnie 10 lat trochę sobie odpuściłem i moi najbliżsi mogli czuć się delikatnie zaniedbani, ale nigdy nie jest za późno, żeby wrócić. Powstać z martwych i odrodzić się jak feniks z popiołów. Tamtego dnia postawiłem sobie tylko jeden cel do osiągnięcia- odzyskać i zawalczyć o to, do czego straty doprowadziło moje haniebne postępowanie czyli moją rodzinę.

Wtedy byłem przekonany, że nic i nikt nie stanie mi na drodze, aby to postanowienie zrealizować...






Kuba Roguz- 39 i pół tygodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz