25: Przygoda na Podlasiu część 2

105 6 2
                                    

Niesłychane, żeby takie rzeczy się działy w Polsce na Podlasiu. Nigdy bym się nie spodziewał że będę miał tam takie emocjonujące przygody, jakich właśnie doświadczałem. A niby taki niepozorny region. Po tym jak sukcesywnie udało mi się sprowadzić ojca spowrotem do jego rodzącej żony to zostałem poczęstowany w nagrodę najlepszym jedzeniem jakie mieli w tej dziurze zabitej dechami. Po tym jak podeszła do mnie Zuza jeszcze tamtego dnia, który już się kończył myślałem że już jest po wszystkim i dziewczynka jest już wśród nas, jednak jeszcze nie przyszła na to pora
Zuza: Hej smacznego
Kuba: Cześć, dzięki. Twój tata mi dał te potrawkę. Co to jest, że takie dobre?
Z: Świńskie jelita
K: Fu! Poważnie?!
Z: Nie no co ty. Nasza swojska kiełbasa, jedz spokojnie. A tak w ogóle wielkie dzięki. Że mnie tu przywiozłeś i za Mirka. Uratowałeś te sytuacje naprawdę
K: Dzięki. Cała przyjemność po mojej stronie, polecam się na przyszłość
Z: Jasne. Tylko nie myśl sobie, że w ten sposób masz u mnie już wszystko załatwione. Dalej jesteś i pozostałeś dla mnie skończonym dupkiem
K: Oczywiście, rozumiem. Skoro tak uważasz
Z: Jeśli chcesz to rodzice się zgodzili żebyś został tutaj na noc w ramach rekompensaty, ale rano znikasz i Cię nie ma, jasne?
K: Ma się rozumieć
No cóż nie do końca takiej nagrody za ten bohaterski jak to określiła czyn się spodziewałem. Ale dobre chociaż to, że mogę jeszcze poprzebywać w towarzystwie Zuzy, na której mi zaczęło ostatnio bardzo zależeć. I do tego nie mogłem przegapić momentu narodzin tej dziewczynki, w końcu już się tyle wydarzyło, że już grzechem by było chyba nie bycie przy tak cudownym wydarzeniu. Kiedy cała batalia trwała jeszcze do późnych godzin nocnych ja wspólnie z ojcem Zuzki- Włodkiem i tej jej pradziadkiem szamanem Miłostkiem czy jak on tam miał siedzieliśmy razem przy ognisku. Nagle stary Zuzki wyciągnął flaszkę, no widać że koleś umie i lubi się bawić. Kazał mi ją wypić do dna, czułem że w tym może być coś podejrzanego tym bardziej, że to podobno trunek produkcji jego ojca, czyli owego nawiedzonego szarlatna czytającego ponoć w myślach. Choć początkowo się wahałem, ale pomyślałem: raz się żyje! Tym bardziej że i tak mi tego życia jak wiadomo pozostało już niewiele, tym bardziej należała mi się jakaś pożądna nagroda za doprowadzenie ojca dziecka na miejsce, prawda? Także wypiłem ten specyfik i zaczęło bardzo mi się kręcić w głowie. Straciłem poczucie miejsca i czasu. Wszystko wydawało mi się takie piękne i wspaniałe. Czułem się jak po jakiś mocnych narkotykach. Zastanawiałem się tylko co oni mi dali i czy aby na pewno przez to zaraz nie wykituje wcześniej niż mi zapowiedziano. Nagle ni z tego ni z owego ukazał mi się nie kto inny jak moja Natalka. Nie docierało do mnie oczywiście w pełni, że to wiadomo były halucynacje
N: Witaj kochanie
K: Natka? Ty mi się wydajesz tylko prawda?
N: A bo ja wiem. Domyśl się
Tylko mogłem sobie wyobrazić jaką mogli mieć ze mnie bekę Ci staruszkowie co mnie tak urządzili
K: A w tej Francji to zostajesz już tak na poważnie?
N: A co chciałbyś usłyszeć? Że pewnie że tylko na chwilę
K: Nie, bądź szczęśliwa. To chce usłyszeć
N: To jestem. Zadowolony? O jakbym chciała żeby Ci wrócił ten zapał do walki o mnie jak walczysz teraz o nią. Ale no cóż, teraz kogo innego sobie wybrałeś. Mam dla ciebie jedną radę
K: Jaką?
N: Weź teraz idź do niej. Idź do niej i powiedz, że jest dla ciebie najważniejsza na świecie. Że nie chcesz aby to co jest między wami trwało tak krótko. I pośpiesz się, bo jak dobrze wiesz, czas Ci ucieka
K: A skąd ty o tym wiesz? Natka?! Natalka?!
Nagle rozległ się płacz dziecka, co sprowadziło mnie trochę na ziemię
Miłogost: I oto przyszła na świat. Dobrosława!
Zuza: Jest tato, dziadku Dobrosia nareszcie!
Włodek: Moja wnuczka. Wspaniale! Co za cudowna noc!
Z: Ależ oczywiście taka świetna, zdrowa dziewczynka! A gdzie Kuba? Nasz bohater
W: A tam buja w obłokach. Dziadek go tak załatwił
Z: Dziadku! A jak mu się coś stanie?!
Podeszła do mnie. Boże, czemu musiała mnie widzieć w takim stanie. Co za żenada!
Z: Kuba?!
K: Tak?
Z: Wszystko w porządku
K: W najlepszym
Natalia: Wiesz co masz jej powiedzieć
K: Zuzia, ja Ci chciałem coś powiedzieć
Z: Co takiego?
K: Że ty... jesteś najpiękniejszą kobietą jaką było mi dane spotkać i ja...
W tym momencie kompletnie urwał mi się film. Po tych słowach nie pamiętałem już nic co powiedziałem. Tak naprawdę odzyskałem świadomość dopiero rano, kiedy wszyscy pękali z dumy i radości wpatrywając się w małą, nowonarodzoną Dobrosie
Z: Kuba?
K: Tak?
Z: Mam prośbę, czy ja będę się mogła z tobą zabrać do Warszawy bo mam dyżur na 14?
K: Oczywiście, pewnie
Z: A jesteś w stanie prowadzić czy ja mam to zrobić?
K: Nie, już doszłem do siebie. A Zuza powiedz czy ja nie mówiłem w nocy czegoś dziwnego? Bo kompletnie nie pamiętam niczego
Z: Powiem Ci tak. Dla ciebie to było dziwne. Ale takiego dziwnego mógłbym słuchać cały czas. A z resztą może nawet dobrze, że nie pamiętasz. To co, ja się pójdę odświeżyć, przebrać i jedziemy?
K: Jasne. To ja pójdę odpalić samochód
Miłogost: Musicie się spieszyć
Zuza: Dziadku. Tak już jedziemy
M: Nie! Musicie się spieszyć, jeśli chcecie zostać razem. Bo czas ucieka!
Spojrzała na mnie. Jakie ona miała piękne oczy
Z: Dziadku, nie chce sprawiać Ci przykrości, ale niestety my się nawet nie lubimy
Ruszyliśmy w drogę powrotną pół godziny później. Zuzka dalej nie odzywała się do mnie ani słowem. Kurde, co ja musiałem jej wtedy w nocy nagadać głupiego??
K: Fajna ta Dobrosia, naprawdę piękna
Z: No jasne
K: A ten Mirek i Ada są dzielni. Na pewno dadzą sobie radę
Z: Pewnie. Zjedź tu na pobocze
K: Na pobocze? A po co? Myślałem, że się spieszysz?
Z: Nie zadawaj pytań tylko zjeżdżaj!
Zrobiłem co kazała. Już i tak wystarczająco było między nami zgrzytów, że ani mi się śniło prosić o kolejne. Wysiadła z auta jak poparzona
Z: Chodź ze mną
K: Ale co ty? Chcesz zabić w lesie i zakopać tu na odludziu, żeby mnie nikt nie znalazł
Z: Pójdziesz sam czy mam Cię wziąć siłą? Sam dobrze wiesz, że potrafię
K: Dobra, dobra. Już idę, po co te nerwy
Poszliśmy w głąb lasu i dotarliśmy do jakieś rzeczki
K: To chcesz mnie utopić tak?
Z: Odwróć się i zamknij oczy. Tylko ani mi się waż odwracać jak nie powiem!
K: A co to niespodzianka?
Z: No powiedzmy. Lubisz?
K: Bardzo
Z: To odwracaj się
Odwróciłem i czekałem co się wydarzy. Byłem pewien że tą niespodzianką będzie wbity mi nóż w plecy za te wszystkie krzywdy jakie innym wyrządziłem
Z: Już!
Odwróciłem się i nie mogłem chyba ujrzeć w tamtej chwili nic wspanialszego. Piękna Zuza była w rzece z olbrzymim uśmiechem na ustach
K: O żesz ty! A już myślałem, że większego wariata niż ja to nie ma
Z: No chodź, śmiało zapraszam. Cieplutka, dawaj!
K: To co, już rozumiem, że się nie gniewamy?
Z: No dawaj bo się zanudze tu na śmierć. Chyba, że się boisz? Lub nie umiesz pływać?
K: Ja się boję? Czy ty właśnie powiedziałaś, że ja się boję?!
Czym prędzej zrzuciłem z siebie wszystkie niepotrzebne ciuchy i zadowolony wtedy jak nigdy pobiegłem do zimnej, brudnej ale co najważniejsze Zuzowej (tak sam to słowo wymyśliłem) wody. Po chwili zaczęliśmy się w niej razem namiętnie całować i kochać. Tak było nam wtedy wspaniale, dosłownie jak w raju. Oboje w świetnych humorach wróciliśmy wtedy do Warszawy. Żałowaliśmy wtedy tylko, że nie mogliśmy zostać w tej rzece na zawsze
K: No to pani wykorzystująca kierowców do swoich niecnych sztuczek dowieziona wreszcie na miejsce
Z: No z pewnością. To teraz trzeba wziąć prawdziwy prysznic. Czuć ode mnie wodorostami na kilometr. Jak Ci się podobała taka niekonwencjonalna niespodzianka?
K: Była... najwspanialsza jaką mogłem sobie wymarzyć. W ogóle cała ta przygoda była tak zajebista, że już chyba nigdy o Podlasiu nie pomyślę źle
Z: A w ogóle myślałeś kiedyś?
K: Nie no co ty wcale
Z: Mniejsza o to. Mi też było super. Mam nadzieję, że to nie nasz ostatni raz?
K: No raczej na pewno
Z: Kuba, ja Ci dobrze radzę nie schrzań tego znowu. Bo nie dostaniesz już kolejnej szansy i kara za bycie gnojkiem nie będzie wtedy już taka przyjemna
K: O czy ja słyszę groźby pod adresem funkcjonariusza?
Z: Byłego prawda?
K: Oj tam, oj tam
Z: Dobra, koniec naszych amorów, lecę się ogarnąć do roboty. Pa. Tylko nie próbuj mnie całować, bo jak zaczniemy to nie skończymy
K: Nie powstrzymam się
Zanim jeszcze poszła to szczęśliwy że ją udało mi się odzyskać wycałowałem ją najporządniej jak tylko się da...











Kuba Roguz- 39 i pół tygodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz