Po kilku minutach drogi dotarłem pod most. Wyszedłem z auta. Akurat chyba specjalnie dla mnie na ten wieczór na nim był przywieszony napis o treści: "Miło było Cię widzieć". Pomyślałem "ciebie też". Jeszcze zanim ruszyłem do krawędzi, wykonałem telefon do Natalki. Chciałem jej wygłosić moje ostatnie słowa, jakie wypowiem na tym świecie, oczywiście nie odebrała. W pełni ją rozumiałem, że miała z pewnością lepsze rzeczy do roboty niż rozmowy z starym palantem, który ją aż tak bardzo skrzywdził. Zostawiłem jej wiadomość głosową na automatycznej sekretarce: "Cześć skarbie. Dzwonię, choć jestem pewny, że pewnie nawet tego nie odsłuchasz, ale teraz to już wszystko mi jedno. Dzwonię żeby Ci powiedzieć, że zawsze co by się nie działo byłaś dla mnie "Number one". Trzymaj się. Do zobaczenia w lepszym świecie. Cześć".
No cóż, teraz już nie pozostało mi już nic tylko ruszyć w drogę do krawędzi. Zajęła mi ona chyba jakąś nieskończoność, podczas której całe moje życie przeleciało mi przed oczami. Zastanawiałem się, co takiego w tym moim życiu, które co prawda nie należało do bardzo nieudanych, osiągnąłem. Podliczmy: Moja żona i córka są na mnie śmiertelnie obrażone a syn wyzwał mnie od najgorszych. No trzeba przyznać, że mam powód do dumy i że mój bilans życia robi wrażenie. Nie wspominam tu o pozytywnych aspektach, skupiłem się tylko na negatywnych, ponieważ to one głównie najbardziej wryły mi się w pamięci. To, że nie udało mi się naprawić moich wszystkich błędów życiowych (na co w pełni sobie zasłużyłem przez swoje skrajnie głupie postępowanie) najbardziej mnie bolało i przekonywało do tego, że czas już było skoczyć z tego mostu na którego krawędzi już się znajdowałem. "Wszyscy będą mieli z tego pożytek, bo już nie będę nikogo krzywdził". "Dobra, koniec przedstawienia"...
Właśnie miałem skoczyć, kiedy zobaczyłem, że oprócz mnie na moście znajduje się jeszcze młoda dziewczyna, która także próbuje zakończyć swoje życie. "Ja stary dziad mogę to zrobić i mam to w pełni uzasadnione, ale co skłoniło do tego taką młodą i piękną dziewczynę, muszę to sprawdzić". Podszedłem do niej, siedziała na krawędzi i już prawie z niej zleciała
Kuba: Ej ty! Mogę wiedzieć co tutaj robisz?!
Dziewczyna: No co, trenuje sobie skoki do wody. Nie widać?!
Jakub: Ej ja Cię znam przecież! Ty nie jesteś ta Karola, co była w tym kółku anonimowych samobójców?!
Karola: Brawo szerloku! Rozwikłałeś już zagadkę, to spieprzaj z tego mostu! Ja byłam tu pierwsza!
J: Wiesz co, pójdę stąd jak powiesz mi co skłoniło taką piękną i młodą dziewczynę do nagłego zakończenia swojego życia!?
K: A co Cię to gówno obchodzi?!
J: A żebyś wiedziała, że obchodzi! Nie chce mieć ciebie później na sumieniu przecież!
K: Po prostu moje życie nie ma już sensu! Wszyscy się ode mnie odwrócili, nazwali śmieciem i wyrzutkiem. Powiedzieli, żebym lepiej nie istniała bo tylko zaśmiecam ten świat, więc czynie swoją powinność skoro już chcesz wiedzieć!
Kurde jak bym słuchał charakterystyki (skąd znam takie trudne słowo) samego siebie. Przyznam szczerze, że miałem niezłą zagwostkę, w takich sytuacjach lepiej radziła sobie Natalka ja przeważnie stałem z boku nigdy nie myśląc, że przyjdzie mi się kiedyś w takiej znaleźć!
J: Ale spokojnie, posłuchaj, wszystko się ułoży na pewno! Przez chwilę może masz zły okres w swoim życiu, ale on za chwilę z pewnością minie i już będzie tylko lepiej naprawdę!
K: Kiepski z ciebie negocjator!
J: No ale ty nie możesz teraz tego zrobić! Kto to widział, żeby było na moście dwóch samobójców! Wiesz, jaki jutro dziennikarze będą mieli temat do opisania w gazecie!
K: A co, boisz się że ukradnę Ci pośmiertne 5 minut?! Dobra, tylko tracę czas na te bezsensowne gadanie z tobą. Na mnie już czas nara!
W tym momencie udało mi się cudem odciągnąć Karolinę od skoku, zabierając ją w ramiona
K: Co ty robisz?! Puszczaj mnie! Zostaw mnie zasrańcu!
J: Już już spokojnie, spokojnie
No kamień spadł mi serca, że udało mi się powstrzymać laskę przed skokiem. Kiedy już ochłonęła to po zjedzeniu razem smacznego hot-doga mogła mi wszystko opowiedzieć, dlaczego zachciało jej się urządzić tamtego wieczoru taką dramę na moście
Jakub: Jak lepiej ci już?
K: No teraz już tak. Naprawdę świetny
J: Ty słuchaj a powiedz mi bo nie zdążyłem się ciebie wtedy zapytać, dlaczego się znalazłaś w tym całym kółku anonimowych samobójców. Ty taka młoda i piękna, mająca całe życie przed sobą?
K: Daj spokój, schlebiasz mi. Po prostu podobnie tak jak ty. Szukałam efektywnego i szybkiego sposobu aby odejść bezpotomnie niezauważoną
J: Ale dlaczego?
K: Wiesz głupio mi tak o tym mówić. Tym bardziej że ja cienie w ogóle nie znam i nie wiem czy mogę Ci zaufać
J: Uratowałem Ci chyba życie moja droga, wystarczy? A po za tym w takim razie- Kuba jestem, pojedziemy po wódkę i kieliszki do Bruthershaftu i wszystko będzie okej? No nie bądź taka. Może będę mógł Ci jakoś dodać otuchy
K: No nie wiem. Ale w sumie, teraz to już wszystko mi jedno. W końcu jak już Ci mówiłam i tak nie mam nikogo i wszyscy mają mnie gdzieś
No to się dziewczyna rozgadała. Przez następne 30 minut streściła mi, ale dość dokładnie całą historię swojego życia i co doprowadziło ją do tego, że urządziła dziś na moście taki numer. Opowiedziała mi jak popełniła błąd wierząc w łatwy i szybki zarobek poprzez uprawianie prostytucji. Powiedziała mi, że przez to czym się zaczęła zajmować cała jej rodzina oraz znajomi się od niej całkowicie odwrócili oraz nabrali do niej obrzydzenia. Nie byli w stanie zrozumieć, że biedna Karolina naprawdę nie miała wyjścia i szybki napływ dużej gotówki był jej naprawdę potrzebny (musiała zebrać pieniądze na umierającą przyjaciółkę, która jak się później okazało tylko ją oszukiwała, aby wyłudzić pieniądze {jak można być aż takim bez serca, żerować na ludzkich uczuciach-straszne}). To właśnie, że w wszyscy nabrali do niej ogromnej nienawiści popchnęło dziewczynę do dzisiejszego targnięcia się na swoje życie. Po wysłuchaniu dramatycznej historii Karoliny zrobiło mi się jej cholernie żal. Tak dawno nie było mi kogoś szkoda jak jej właśnie wtedy. Początkowo naprawdę nie miałem pojęcia co mam odpowiedzieć sensownego na to co właśnie usłyszałem
K: No i tak to właśnie z grubsza było drogi Kubo. Ten jeden życiowy błąd, który popełniłam i doprowadził mnie właśnie do uzyskania dumnego tytułu nikomu niepotrzebnego śmiecia czy starej, brudnej szmaty właśnie doprowadził dziś do naszego spotkania w takich a nie innych okolicznościach
J: Ale daj spokój o czym ty mówisz. Jaka szmata? Jaki śmieć? Przecież w tej całej sytuacji to ty przede wszystkim jesteś największą ofiarą. Popełniłaś błąd to prawda, ale dla mnie się liczy to, że zrobiłaś to w dobrej wierze, a nie jaki ten błąd miał charakter. Po za tym każdy zasługuje na drugą szansę i powiem Ci, że jeśli już ktoś zasługuje w tym przypadku na miano śmiecia czy szmaty to właśnie te niewyrozumiałe gnoje, które doprowadziły Cię do takiego desperackiego kroku
K: Serio tak myślisz?
J: No a jak. Powiem Ci więcej, że sam w życiu popełniałem wiele błędów. A że popełniłem ich dużo więcej z racji tego, że jestem dużo starszy niż ty
K: Serio? A nie widać
J: Dzięki, ale nie o tym teraz mówię. Chce Ci powiedzieć, że wiem doskonale jak to jest popełniać głupie życiowe błędy. Wyobraź sobie, że jeden z nich, mianowicie chęć spędzania czasu na zabawie zamiast na zajęciu się swoją rodziną doprowadził ją do tego, że ją straciłem. Co prawda później tak jak ty zrozumiałem swój błąd i chciałem wszystko naprawić stając się ponownie przykładnym ojcem i mężem ale...
K: Ale co? Tobie nie dano drugiej szansy?
J: Dano i uwierz mi, że udało mi się ją wykorzystać najlepiej jak się da. Moje największe skarby, czyli Natalka i dzieciaki wróciły do mnie
K: No to super
J: No nie do końca super, bo jakiś czas temu ponownie doprowadziłam do tego, żeby mnie opuścili. Tylko zrobiłem to z czystą premedytacją
K: Co? Ale dlaczego? Przecież takie postępowanie jest skrajnie głupie?
J: Co nie? Co prawda jeszcze nikt o tym nie wie, a nie mam pojęcia czy powinienem mówić to tobie, skoro Cię znam może od godziny. A w sumie co mi tam. Teraz też wszystko mi jedno. Powiem Ci, ale pod warunkiem, że ty nie powiesz nikomu, zgoda?
K: Ma się rozumieć
J: Bo ja mam... guza mózgu
Co prawda nie powinno się mówić dopiero co poznanej lasce tak prywatnych i wstrząsających faktów ze swojego życia, ale w Karolinie było tak jakby coś wyjątkowego. Sam nie wiedziałem co dokładnie. Odnalazłem w niej tak jakby bratnią duszę, która czułem, że może mi pomóc wyciągnąć się z tego dołka w który ostatnio wpadłem (chyba nigdy nie byłem w aż tak głębokim) oraz spędzić te ostanie miesiące życia, tak samo jak była spędzona jego reszta czyli na maksa czadowo jak się da. Tym razem ja opowiedziałem jej całą swoją historię, jak dowiedziałem się o chorobie, próbowałem sam się jej pozbyć z pomocą jakiś cudacznych szamanów i na koniec doprowadziłem do tego, że moja ukochana rodzina, którą dopiero co odzyskałam ode mnie odeszła. Postanowiłem, że nie będę wchodził w szczegóły i zanudzał was ponownie. Przecież nie mogę pozwolić na to, abyście przestali czytać to, na co ten biedak Marcin poświęcił tyle swojego czasu. Gdybym tak zrobił, to byłbym skończony (mam czego się bać, pomimo że jestem postacią fikcyjną {on wie, gdzie mieszkam}). A wracając do Karoli, to wiedziałem, że mogę jej to wszystko opowiedzieć z czystym sercem i w pełnym zaufaniu. W końcu wypiliśmy symboliczny Bruthershaft (czy jak to się tam mówi) , po czym przeszliśmy na ty, więc można by uznać, że już się trochę znamy. Po za tym uratowałem tę dziewczynę (ja to jednak z policji mam do tego jakiś dar chyba), czułem się za nią więc odpowiedzialnych. Ale jakby nie patrzeć to ona wbrew pozorom przyczyniła się do tego, że możecie dalej te ciekawą (sarkazm) książkę czytać. Koniec końców gdyby nie to feralne dzisiejsze spotkanie z nią to moje ciało pływałoby sobie tam z rekinami, a ja nie byłbym już z pewnością mieszkańcem tego świata
Jakub: No to teraz już wszystko o mnie wiesz moja droga. Właśnie to poczucie że jestem już nic nie wartą podłą gnidą sprawiło, że jako twój wybawca znalazłem się dzisiaj tego pięknego wieczoru na tym naszym warszawskim moście
Karola: Łał Kuba. Ja nie wiem co powiedzieć
J: Najlepiej to co myślisz
K: Bardzo mi przykro z twojego powodu. Mogę Ci jakoś pomóc? Czegoś Ci trzeba?
J: Mi już raczej ciężko jest pomóc niestety ci powiem. I tak prędzej czy później zniknę z tego świata za sprawą tabletek czy sznurka. Nie chce zaśmiecać tego świata jak to ty trafnie ujęłaś
K: Chyba jednak mogę Ci jakoś pomóc. Nawet mam pomysł jak Ci się odwdzięczyć
Zaczęła się do mnie dobierać. No cóż, który facet nie pogardziłby taką propozycją zadośćuczynienia od tak atrakcyjną i fajnej laski
J: Ej poczekaj, poczekaj. Ja doskonale rozumiem, że dużo zawdzięczasz gościowi, który uratował Ci życie, ale naprawdę nie musisz...
K: Ale daj spokój. Ja chcę. Bardzo lubię takie szybkie numerki, tylko nie za pieniądze
No cóż, grzech było nie skorzystać. Po za tym, nie byłem wtedy oficjalnie z Natalką, więc to chyba nic złego, że te ostanie chwile życia chciałem spędzić jak najlepiej, prawda? Robiliśmy to dość długo, chyba minęły jakieś 2 godziny, było mi jak w niebie. Jednak to nie to samo co z Natalką
J: Uuuu, nieźle było
K: No, jesteś naprawdę niezły. Musimy kiedyś to powtórzyć. Teraz już na mnie pora, muszę wracać na iść na dworzec. Dzięki jeszcze raz za hot-doga, ratunek i w ogóle za wszystko
J: Ale zaraz zaraz, ty chcesz spędzić taką mroźną noc na dworcu?
K: No albo na most wrócę przekimać. Niezłą miejscówkę mam z kumplami jednak tam, także chyba nie będę zmuszona tam wracać
J: Ale nie, wykluczone. W ogóle nie ma takiej opcji. Jedziesz do mnie. Przecież nie mogę Cię tak wypuścić na mróz jak jest -20 stopni no co ty
K: Ale Kuba... Nie musisz naprawdę i tak już dużo dla mnie zrobiłeś. Nie rób sobie kolejnego kłopotu serio
J: Ale daj spokój o jakim kłopocie ty mówisz. Tym bardziej że u mnie jest dużo miejsca, odkąd dzieciaków i Natalki nie ma. Od jednej nocy świat się nie zawali. Jedziemy
K: Kuba, jak ja Ci odpłacę za to wszystko?
J: Już wystarczająco się odwdzięczyłaś...
CZYTASZ
Kuba Roguz- 39 i pół tygodnia
AléatoireKiedy jest się "królem życia" oraz kocha się je całym sercem to jeszcze trudniej jest zaakceptować wydany wyrok śmierci. Jak Kuba Roguz, emerytowany policjant z Warszawy, który przestał brać cokolwiek na serio w życiu zmierzy się z wyniszczającą go...