24: Przygoda na Podlasiu część 1

93 7 2
                                    

W życiu człowieka, który stoi twarzą w twarz ze śmiercią tylko jedna rzecz jest bezcenna. Tą rzeczą jest pamięć, którą po sobie pozostawi. Także ja nie mogłem pozwolić aby taka kobieta jak Zuzka zapamiętała mnie jako największego gnoja na świecie. Po tym jak odjechał spod swojego domu ruszyłem za nią. Oczywiście zachowałem pewien odstęp, żeby nie dostrzegła, że ją śledzę. Przejechaliśmy wspólnie 150 km od Warszawy w stronę Białegostoku. W trakcie drogi miałem w głowie dwa pytania: Po jaką cholerę ona jedzie aż taki kawał drogi? I Czy rzeczywiście aż tak mi na niej zależy, że jadę za nią tak daleko?. Wkrótce na niektóre z tych pytań miałem poznać odpowiedź, albowiem 30 km od celu nasza pani doktor się zatrzymała. Widziałem, że miała jakiś problem. A na zadupiu, gdzie nie było żywiej duszy ja byłem dla niej chyba jedynym wybawieniem z tej beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazła
Kuba: No witam panią. Proszę co za spotkanie
Zuza: No nie wierzę. Ty jechałeś za mną cały czas?
K: Nie no co ty. Całkowicie przypadkiem jadę sobie skrótem na Białystok
Z: Z tobą jest gorzej niż myślałam. Pokaż telefon
Wzięła go. Widać było, że kobieta naprawdę była w tarapatach
Z: Nie no. Ty też masz zasięgu!
K: No w końcu jesteśmy na Podlasiu. Tutaj trzeba szukać satelit specjalnym nadajnikiem, może cudem się na jakąś trafi
Z: Masz coś jeszcze do powiedzenia na temat moich rodzinnych stron, czy się łaskawie zamkniesz?!
K: Jak jedziesz do rodziny to Cię mogę podwieźć
Z: Nie ma takiej możliwości
K: Słuchaj, ja wiem, że może nie darzymy siebie za bardzo ostatnio jakaś sympatią, ale z tego co widzę w tej sytuacji raczej nasze relacje powinny zejść na dalszy plan co nie? Z resztą z moich obserwacji wynika, że przez ostatnie 15 minut przejechał tędy zaledwie jeden pojazd, więc nie chce nic mówić, ale sobie troszeczkę poczekasz
Z: Ja nie mogę czekać Kuba!
K: A co? Jakaś sprawa niecierpiąca zwłoki? Pali się?
Z: Nie twoja sprawa! Słuchaj. Z tego co mi wiadomo jakieś dwie wioski dalej jest stacja benzynowa, chyba
K: Słuchaj wszystkie horrory jakie oglądałem zaczynają się właśnie w takich miejscach. Więc nie polecam raczej
Z: Dobra. Wychodzi na to, że nie mam wyboru. Z resztą czas mi ucieka a ja tu gadam z tobą o niczym. Wsiadaj, jedziemy!
No cóż, nawet nie wiecie jaki byłem zadowolony że udało mi się sprawić, aby Zuza ze mną pojechała. Jakby tu nie patrzeć stałem się jej swego rodzaju wybawicielem, co tylko napawało mnie radością. Chyba było jej pisane to, że tak łatwo się mnie nie pozbędzie. Nurtowało mnie jeszcze to, dlaczego ona tak desperacko chce się znaleźć w tym Białymstoku. Miałem się tego dowiedzieć dosłownie lada moment
Z: "Ada, spokojnie bez nerw. Jeszcze zostało mi tylko 20 km i jestem przy tobie. Oddychaj głęboko, wszystko będzie dobrze. Mirek jest przy tobie? Mdleje? Co za pierdoła! A rodzice? Dobrze, słuchaj muszę kończyć bo mi się bateria wyczerpuje. Przyj i bądź silna. Cześć"
K: Łał, gruba akcja. Dobrze rozumiem, że ty do porodu jedziesz?
Z: Nie rozmawiamy Kuba
K: No nieźle. Tyle kilometrów. Ale przecież ty jesteś o ile dobrze pamiętam ortopedą a nie ginekologiem czy jak to się tam nazywa?
Z: Już ty się nie martw o moje kwalifikacje. Jedź szybciej!
K: No jak stawką jest noworodek, co ma przyjść na świat, to trzeba gaz do dechy!
Jak powiedziałem tak się stało. Dawno tak nie pędziłem jak tamtego dnia. Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce, gdzie właśnie rozgrywało się niezwykłe wydarzenie. I pomyśleć, że to się odbywało na jakimś końcu świata, gdzie pewnie nie wiedzieli nawet jak wygląda takie coś jak smartfon
Ojciec: No jesteś córcia nareszcie. Już od dwóch godzin tak krzyczy i krzyczy
Zuza: Jestem tato. A ty dokąd Kuba? Zawiozłeś i Cię nie ma. Wracasz! Cześć Mamo
Mama: Witaj kochanie. Jak dobrze Cię widzieć. Widzę że narzeczonym przyjechałaś?
Z: Ja...
Kuba: Mniej więcej. Bardzo miło mi państwa poznać. Kuba Roguz, wybawiciel Zuzy
M: Olga, mama, mi również
O: Włodek, tata. Pan jest też lekarzem?
K: Ja...
Włodek: No bo właśnie chciałem zapytać pana o zdanie na temat rodzenia w domu, bo ja...
Olga: Włodek, nie zaczynaj znowu
W: Ale Oluś no co, zapytać nie można. No to jakie jest zdanie szanownego pana na ten temat?
K: No wie pan. Z tego co mi wiadomo, są oczywiście różne koncepcje. Każdy to robi na swój sposób. Ja... Ja jestem dermatologiem
No, uff. Dużo się dzieje i dość szybko. Na szczęście udało mi się jak zawsze perfekcyjnie wyplątać z tej niezręcznej sytuacji. A odjeżdżać? Absolutnie nie miałem zamiaru. Z przyjemnością zobaczę czy opłacało mi się jechać aż tyle kilometrów i wybawiać Zuzię z tarapatów
W: No dobrze rozumiem, to w takim razie, niech pan wejdzie do środka
K: Jasne oczywiście
To co tam się działo musicie sobie tylko wyobrazić, normalnie prawdziwy harmider. Pierwszy raz miałem okazję zobaczyć jak to jest być przy porodzie i muszę wam przyznać, że to z pewnością jedna z tych chwil, których się w życiu nie zapomina. Takich rzeczy nie da się opisać to trzeba po prostu przeżyć. Mnie ten ojciec Zuzi (która nie została odmówiona jako moja narzeczona) zabrał do pokoju, gdzie siedział koleś wyglądający normalnie jak jakiś Gandalf z Władcy pierścieni, serio
Włodek: Drogi Kubo przedstawiam Ci to jest Miłogost Strzempółka, dziadek Zuzi. Jest wróżbitą, amatorem
Gościu wyglądał jak z innej planety. Nie wiedziałem w jakim języku mam do niego mówić
K: Dzień dobry panu, Kuba Roguz jestem
W: Narzeczony naszej Zuzi
Miłogost: A ty chłopczyku to w głowie... Nie masz za dobrze...
Normalnie wiedziałem, że typ jest jakiś nawiedzony. Jeszcze czytać w myślach potrafi. Łał. Nagle z pokoju wraz z Zuzą wybiegł jakiś bardzo przestraszony koleś. Domyśliłem się, że to pewnie jest ojciec tego jeszcze nie narodzonego dziecka i mąż jego matki
Zuza: Mirek, gdzie ty idziesz. Wracaj tutaj!
Mirek: Nie ja nie mogę! To jest ponad moje siły! Nie dam rady!
I wybiegł. No co z niego za beznadziejna dupa wołowa. Zostawić swoją żonę w tak ważnej dla niej chwili i uciec ze strachu. No co za debil i frajer. (Brzmi znajomo prawda)
Ada: Wracaj tu natychmiast! Ja nie mogę bez ciebie rodzić! Musisz być przy mnie!
Zuza: Kuba, leć zanim i natychmiast go tutaj przyprowadź!
Kuba: Ja?!
Z: No a kto?! No nie stój tak! Skoro już tu jesteś to raz się na coś przydaj! Streszczaj się, bo ona zaraz będzie rodzić!
A: Wody mi odeszły!
Z: Słyszałeś?!
No cóż, nie pozostawiono mi wyboru jak tylko podjąć się kolejnego bojowego zadania, jakie mi wyznaczono. Co prawda nie byłem przygotowany na to, że będę się musiał zmierzyć z czymś takim, ale no cóż. Jako prawdziwy facet musiałem wziąć to na klatę i czym prędzej poszedłem szukać tego okropnie przestraszonego Mirka. Po po tym jak się przedarłem chyba przez ten cały las udało mi się do niego dotrzeć, ale nie zgadniecie. Facet mierzył do siebie z wiatrówki! Jak tylko mnie zobaczył, zaczął to robić w moją stronę
Mirek: Ej co ty tu robisz?! Czego chcesz spieprzaj stąd! Nie potrzebuję towarzystwa aby ze sobą skończyć! Zjeżdżaj!
Kuba: Ale spokojnie. Stary, ja chcę tylko pogadać nic więcej. Odłóż broń naprawdę
M: Ta jasne. A ty wtedy mnie złapiesz i siłą tam zaciągniesz! A ja nie jestem jeszcze na to gotowy po prostu!
K: Nie, absolutnie. Nigdzie Cię nie zaciągnę. Chce tylko porozmawiać serio. Odłóż broń, wszystko będzie dobrze
Po chwili facet opuścił broń i zaczął ryczeć. Tak naprawdę to nie był żaden niebezpieczny szaleniec tylko niedojrzałe strachajło, które bało się zwyczajnie tego, co teraz będzie go czekać. Skąd ja to znam, przecież to jest dokładny opis mnie sprzed kilku lat. Wypisz wymaluj jak ręką odjął
K: No już, już. Nie ryczymy. Nie jesteśmy baby tak?
M: No nie wiem, sam już zacząłem wątpić w swoją męskość
K: Słuchaj, ja doskonale Cię rozumiem. Naprawdę przechodziłem to samo co ty. Może nie w sposób tak spektakularny, ale przechodziłem. W końcu to nie jest błahe wydarzenie, kiedy twoje pierwsze dziecko przychodzi na świat. Ale zrozum, że w życiu są takie sytuacje i problemy, z którymi trzeba się zmierzyć i nie ma odwrotu
M: Ja po czuje, że nie nadaje się na ojca. Że nie będę w stanie utrzymać rodziny i zapewnić im bezpiecznego i stabilnego życia
K: O daj spokój stary. Ile ja już to słyszałem. Już trochę na tym świecie żyje dłużej niż ty jak widać. Słuchaj czy ty myślisz, że każdy na początku się nadaje na odpowiedzialnego ojca i męża rodziny. Stary na początku mało który jest taki odważny. Myślisz, że jak było w moim przypadku. Ja to tylko jak się dowiedziałem, że będę ojcem to jedyne co chciałem to spieprzać z domu byle jak najdalej. I nawet nie wiesz jak tego i wielu swoich głupich ojcowskich błędów teraz żałuję. Na mnie już jest za późno co prawda, ale ty rozpoczynasz wszystko zupełnie od nowa. Także masz szansę od losu i dobrze Ci radzę wykorzystaj to tak jak powinieneś. A dać Ci bardzo prostą radę jak tego nie spieprzyć?
M: Jaką radę?
K: Człowieku, wystarczy być. To wszystko. Nie popełnij tego samego błędu jak ja, bo nawet ja nie byłem w stanie tego jednego warunku spełnić i widzisz do czego doprowadziłem
M: Do czego?
K: Do utraty mojej najbliższej, ukochanej rodziny i żałuję tego najbardziej na świecie. Także nie rób teraz głupstw tutaj z tą strzelbą tylko oddaj mi ją. A najlepiej wyrzuć w cholerę do wody. Weź się w garść i idziemy, bo tam twój syn się spieszy, żeby na świat przyjść!
M: Masz rację. Nie mogę zachowywać jak jakaś ciota przecież! Ruszamy!
K: No i to mi się podoba! To właśnie chciałem usłyszeć! ...










Kuba Roguz- 39 i pół tygodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz