Tamtego dnia oprócz załatwienia sprawy dotyczącej pomocy seksownej lekarce Zuzie miałem do rozwiązania jeszcze jedną kwestię. Dostałem przecież tego samego dnia telefon od Stefana dotyczącego tego, że Tomek jest niezwykle oburzony po tym jak dowiedział się, że to nie jemu a Kalinie chce przekazać klub. Musiałem jeszcze jechać do klubu jak najszybciej tego dnia, aby wszystko z nim wyjaśnić, żeby jeszcze nie młody nie miał kolejnego powodu, żeby się mnie wyrzec jako ojca
Kuba: No hej Tomek jestem. Co tam się dzieje? Czemu takiego okropnego babskiego focha strzeliłeś co?
Tomek: Wyobraź sobie, że mam do tego naprawdę dobry powód jak się dowiedziałem, że mój własny ojciec mnie wydziedziczył!
K: Ale co ty opowiadasz, jakie wydziedziczył?!
T: No przecież to prawda chyba co mówił Stefan, że zaproponowałeś Kalinie przejęcie klubu?! Przecież to najcenniejsza rzecz jaką masz!
K: No wiesz, od razu przejęcie. To była taka zupełnie luźna propozycja. W ogóle nie zobowiązująca do niczego
T: Ale jednak zaproponowałeś? Z resztą czego ja się tak przejmuje i wtrącam. W końcu twój testament i co komu przepisujesz to twoja sprawa...
K: Ale synek, jaki testament. Słuchaj, sprawa wygląda tak, że zaproponowałem klub Kalinie bo ona jest z branży muzycznej, ma znajomości, mogłaby Dirty Track naprawdę rozkręcić. Po prostu się zna na rzeczy. A ty jeszcze jesteś młody i pomyślałem, że mógłbyś się uczyć na razie pod jej okiem. Jakbyś zaczął jako barman to byłby dobry start dla ciebie
T: No bardzo to dumnie brzmi: barman. Wiesz co, już wiele przykrości wyrządziłeś mi w życiu. Ale że tak mnie wyrolujesz to się po prostu nie spodziewałem?!
K: Ej synek, nie tym tonem do ojca proszę, więcej szacunku. Kto Cię w końcu wychował?!
T: Mama. Bo ty wolałeś wtedy balować jak zwykły gówniarz!
K: Nie zmieniaj tematu i jeszcze raz mówię nie pyskuj do ojca i tym tonem z nim nie rozmawiaj, bo sobie tego nie życzę!
T: A to nie koncert życzeń. Bo gdyby był to przynajmniej zażyczyłbym sobie innego ojca, który właśnie zasługuje na to, żeby rozmawiać z nim innym tonem niż właśnie takim! Idę, mam spotkanie z kumplami!
K: Tomek...
I wyszedł oraz zatrzasnął drzwi. No wprost zajebiście. Zarobiłem właśnie kolejne punkty w kategorii "Najgorszy ojciec roku". No przecież ja bym mu przekazał ten klub. Odziedziczył by go w pierwszej kolejności. Ale przecież ten młody człowiek nie ma zielonego pojęcia o prowadzeniu takiego biznesu. Oddając klub starszej Kalinie, dziewczynie z doświadczeniem mam chociaż pewność, że oddaje klub w dobre ręce osoby, która zna się na rzeczy. Ale nie mogłem też tego tak zostawić, także pojechałem do Kalinki, która akurat w studiu nagrywała swój nowy kawałek. Jaki ona ma anielski głos, normalnie to u nas rodzinne
Jakub: No hej moja droga Kalinko
Kalina: Hej Kubuś, co tam słychać?
J: Wszystko okej. Tylko wiesz co chciałem dogadać z tobą parę kwestii odnośnie Dirty Tracka. No wiesz skoro masz go przejąć
K: No okej. A właśnie miałam Cię zapytać. Dlaczego w ogóle chcesz komuś oddać Dirty Track? Przecież odkąd pamiętam zarzekałeś się, że ten klub jest jak twoje 3 dziecko i nie wyobrażasz sobie nawet, że kto inny niż ty mógłby nim zarządzać
J: A wiesz. Powiem Ci tak. Wszystko się może przejeść po prostu czasem prawda. Nawet coś, co się tak bardzo uwielbia. Postanowiłem sobie, że czas odpocząć od tego wszystkiego, dlatego powstanowiłem wyjechać w Bieszczady. Będę tam produkował sery i hodował kozy. Bo są takie puchate
K: Nie no ty tak na serio, ale beka
J: No na serio. Chociaż nie. Kozy to zły pomysł, chyba raczej przerzucę się na alpaki. Słyszałem, że te mendy są potrafią być wredne. Do tego tylko żrą trawę i nic więcej. W każdym razie wracając do klubu moja droga. Ja Ci go przepisze, ale mam dwa warunki
K: Jakie?
J: Pierwszy to taki, że masz być współwłaścicielką razem z Tomkiem jak tylko osiągnie pełnoletność a drugi, że Stefan ma mieć pracę do końca życia
K: No na Stefana oczywiście, że się zgodzę. Nikt nie nadaje się na stanowisko barmana lepiej niż on. Ale Tomek? Przecież on jedyne co wie to, że piłkę trzeba kopnąć do bramki
J: No nie przesadzaj. W szkole też radzi sobie świetnie. Brał wielokrotnie udział w olimpiadach
K: W zawodach sportowych brał udział. I to zawsze siedział na ławce rezerwowych
J: Mniejsza z tym gdzie on siedział gdzie nie. Albo pokażesz mu z czym to się je i będziesz prowadzić ten biznes razem z nim, albo możesz zapomnieć o byciu właścicielką. Przepraszam Kalina, że stawiam Ci takie ultimatum, ale uwierz mi, że nie mam wyboru. Tomek to jest mój syn i też musi dostać od ojca coś porządnego jak już przejdzie on na tamten świat (tym bardziej wypadałoby mu wynagrodzić to, że jego ukochany przez całe najlepsze lata jego dzieciństwa miał do głęboko gdzieś)
K: Dobrze Kubuś tylko spokojnie. Umowa stoi. Przecież co jak co, ale ty jesteś ostatnią osobą, z którą chciałabym się sprzeczać
J: Dzięki siostrzyczko
No cóż, to chyba sprawę Tomka jako właściciela kluby miałem już załatwioną z grubsza. Nawet nie wyobrażacie sobie jak się cieszył, kiedy dowiedział się, że jego ojciec po tym jak do przemyślał i doszedł do wniosku że tak będzie lepiej oraz sprawiedliwiej sprawił że będzie inaczej niż zapisał to w testamencie. Normalnie w przeciągu jednej chwili z dupka roku zmieniłem się w ojca roku normalnie super uczucie. No to jak syna już miałem, można powiedzieć "pogodzonego" to teraz przede mną było trudniejsze zadanie czyli zakopać topór wojenny z kobietami, z którymi ostatnio przyszło mi się spiąć. Mianowicie z moją niedocenioną byłą żoną Natalką oraz moją córeczką Kasieńką. Na pierwszy ogień postanowiłem wziąć sobie Natkę, ponieważ wiedziałem dobrze czym mogę ją udobruchać. Udałem się tamtego wieczoru do jej pokoju z pudełkiem jej ulubionych lodów malinowych, tych które odkąd pamiętam zawsze działały tak jak klej, który nas spajał, jak przyszło nam się pokłócić
Kuba: Puk puk, można?
Natalia: Pudełko lodów malinowych zawsze. Tylko z jedną łyżką, bo raczej dwie nie są mi potrzebne
K: Oj już nie dąsaj się tak Natka. Widzisz, pamiętałem co lubisz
N: I się założę, że to jeden fakt jaki zdążyłeś zapamiętać na mój temat
K: A nie prawda. Wiem wszystko. Pytaj o cokolwiek
N: Tak. Taki jesteś cwaniak? To kiedy jest nasza rocznica?
K: No serio? Na starcie pytanie bez możliwości dobrej odpowiedzi kochanie? A tak na poważnie. Przepraszam za moją reakcję po tym jak przyjechałyście i w ogóle za moje postępowanie później, że nie spędziłem z Kaśką dnia tak jak się umawiałem z nią. Naprawdę mi głupio i przykro
N: O proszę. Nie wiedziałam, że dożyje tej chwili, kiedy usłysze z twoich ust takie słowa na temat tego, że zrozumiałeś swój błąd i przeprosiłeś za niego. Normalnie świat stanął na głowie. A po za tym Kaśka za to do tej pory jest na ciebie zła, więc trochę masz jej do odpłacenia
K: Wiem, bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego jutro nic innego nie robię tylko spędzam z nią dzień. Naprawdę cieszę się, że jesteście
N: My też się bardzo cieszymy, że możemy Cię znowu zobaczyć. Szczególnie tęskniła za tobą...
Teraz jakby się speszyła
K: Kto?
N: Kaśka. Cały czas mówiła jak ciebie jej brakuje. Raz nawet z powodu tej tęsknoty uciekła mi z domu. Ledwo zatrzymałam ją przed tym, żeby nie wsiadła do samolotu i żeby nie wróciła do Polski
K: Łał, to aż tak? No, ona jest naprawdę niezła
N: Dokładnie, ma to po ojcu. Zawsze mnie w tobie, znaczy ją... to szaleństwo kręciło
Widziałem co się działo w jej oczach. Było w nich dokładnie to samo co wtedy jak na naszej pierwszej randce na której później wybraliśmy się na morsowanie. Pamiętam, że wtedy było jej tak zimno, że przytuliła się do mnie tak mocno, że słyszałem normalnie jej bicie serca. To było coś niesamowitego. W tamtym momencie widziałem po niej, że także kiedy jestem przy niej blisko jej serce bije dość szybko i mocno. O mało się nie powstrzymałem, żeby nie zbliżyć się do jej piersi, żeby go posłuchać. To była normalnie muzyka dla moich uszu
N: Wiesz Kuba ja...
Wiedziałem, że to zmierza na złe na tory. Na kilometr było czuć, że ona nadal mnie kocha, a ja ją. Ale z wiadomych względów nie mogłem pozwolić, żeby ponownie doszło do tego, abyśmy się znowu zbliżyli, także z wielkim trudem postanowiłem zmienić szybko temat
K: Ja mam do ciebie pewną prośbę
N: Jaką?
K: Pamiętasz, że zawsze zanim zdecydowałem się na poważnie wydać i nagrać swój kawałek to dawałem go tobie do przeczytania. Także czyń swoją powinność i zerknij na to proszę
N: Dobra
Boże jaka ona jest piękna kiedy jest taka skupiona. Choć starałem się powstrzymać przed tym, żeby nie myśleć o tym, żeby ją namiętnie całować, to jednak to było silniejsze ode mnie. Boże, czemu to cholerne raczysko pojawiło się w moim życiu i tak wszystko pokomoplikowało
K: No i jak ekspercie? Jaka ocena? Nadaje się to do czegokolwiek?
N: Ale Kuba absolutnie. Jakie to piękne i wzruszające. Naprawdę jak nie twoje. Nagrywaj to i śpiewaj innym niech płaczą ze wzruszenia!
K: Dzięki. Na pewno to zrobię:)
N: A jak twój guz?
K: Guz... jaki guz?
N: No ten co nabiłeś sobie rano
K: Aaaa... ten guz
N: Ten guz dokładnie, a o jakimś innym pomyślałeś?
K: Nie no co ty. Skąd niby. Już dobrze, nie daje o sobie znać na szczęście...
CZYTASZ
Kuba Roguz- 39 i pół tygodnia
RandomKiedy jest się "królem życia" oraz kocha się je całym sercem to jeszcze trudniej jest zaakceptować wydany wyrok śmierci. Jak Kuba Roguz, emerytowany policjant z Warszawy, który przestał brać cokolwiek na serio w życiu zmierzy się z wyniszczającą go...