Czekając przed klubem na gościa, który ma być nowym perkusistą zespołu Podniebnych orłów dostałem zaproszenie video od Natki, gdzie wspólnie z Antonim zapraszają na swój ślub, który ma się odbyć za niebawem. Pomyślałem ta na pewno już lecę. Normalnie w tym momencie biegnę do samolotu i lecę do was. Na ślub własnej żony (bo tak z pewnością zapamiętam Natkę) będę śpieszyć się z wielką przyjemnością normalnie. Sobie nawet nie zdajecie sprawy, jaki to bolesny widok mieć styczność z czymś takim. Żenada i masakra normalnie. Cały czas nie mogłem pogodzić się z tym, że oddałem najważniejszą kobietę mojego życia w ręce tego frajera, ale no cóż ja przyczyniłem się do tego tylko pośrednio. Za to była odpowiedzialna inna zła istota. Na szczęście moje bolesne kontemplacje na ten temat przerwało przybycie wreszcie typa, który ma zajmować dumną pozycję na moim ostatnim koncercie jaki miałem zagrać na tej Ziemi
Perkusista: No siema
Kuba: O hej. Czy mam przyjemność wreszcie z panem "Sławomirem co na perkusji jest niezłym świrem" czy jakoś tak?
Sławomir: We własnej osobie, ale stary jaki pan Sławomir. Sławek mi mów po prostu
K: Jasne Sławek, mówili, że nieźle na tej perkusji wymiatasz, prawda?
S: No jacha stary, pewka. Jak na bębnach wymiatam to normalnie wysoko latam mówię Ci daje takiego czadu, że nie pożałujesz jak zaczniemy współpracować
K: To mam nadzieję
S: No to jaki jest temat? Kiedy zaczynamy grać? Zamieniam się w słuch no?
K: Dobra słuchaj. Temat jest...
W tej chwili musiałem przetrzeć sobie oczy, żeby się upewnić, czy na pewno to co widzę istnieje naprawdę. Moim oczom ponownie w wyniku jakiś halucynacji spowodowanych przez guza ukazał się nieżyjący Krycha!
Krycha: No to widzę, że znalazłeś sobie kogoś na moje miejsce. Dobrze wiedziałem, że jeśli chodzi o perkusje to nie mam sobie równych ale żeby takiego młodego leszcza co widać że nie potrafi porządnie pałeczki w ręce nie utrzymać i tylko jest mocny w gębie, serio Kuba?
Jakub: Krycha?! Ty znowu tutaj! Czego chcesz?! O co Ci chodzi?!
S: Ty koleś naćpałeś się czy jak? Do kogo ty gadasz?!
K: Już czas. Przyszedłem Cię zabrać. Idziemy z tego świata, bo tu jest jakoś zimno
J: Nie Krycha! Nie teraz! Nie ma takiej opcji! Ja potrzebuje jeszcze więcej czasu Krycha!
K: Co? Nie chcesz zostawić tej swojej pani doktor co? Nie dziwię się, w końcu to naprawdę niezła sztuka
J: Zabraniam Ci o niej tak mówić Krycha! Krycha...
W tej chwili ponownie guz rozkręcił u mnie karuzele, która doprowadziła tym razem do mojego omdlenia. Kurde jak ja nienawidzę okazywać słabości! Jeszcze przed tym gościem i wieloma innymi ludźmi, ale wiocha! Nie mogłeś sobie wybrać lepszego momentu wielmożny panie skąpodrzewiaku! Ale widać, że coraz bardziej chcesz doprowadzić do spełnienia swojej powinności jaką jest usunięcie mnie z tego świata. Jesteś konsekwentny, szanuje to naprawdę. Po tym jak mnie zamroczyło to obudziłem się dopiero w państwowym szpitalu na jakimś starym, skrzypiącym łóżku wśród starszych schorowanych starców
Pacjent: Panie, pan się tak nie szarpie, bo sobie pan wenflon wyrwie. A jak pan pościel krwią ubrudzisz to pielęgniarki po złości kaczki panu nie przyniosą za to, że przez pana musiały pościel zmieniać
Kuba: Długo tutaj leżę drogi panie?
P: Jakąś godzinę. Nieprzytomny
K: O godzinę za długo
Sprawdziłem moją kurtkę, gdzie nie znajdował się portfel (to młody gnojek bardzo dobry początek współpracy sobie zgotował), w telefonie natknąłem się na milion nieodebranych połączeń o treści: "gdzie jesteś" "byliśmy umówieni" "martwię się", już to przekonało mnie do tego, że mnie absolutnie nie powinno być w tym miejscu i muszę się natychmiast stąd ewakuować. Jakie to słodkie, kiedy się wszyscy tak o ciebie troszczą. Normalnie można aż zwymiotować jakąś tęczą
P: Panie co pan? Ostrzegałem, pielęgniarka z kulawą nogą nawet nie zawita
K: Dobra, najlepiej żeby żadna nie przyszła. Ja lecę. Trzymaj się pan. Powrotu do zdrowia i pana kolegom również. Hej
P: Hej...
{Zuza}
Moje poszukiwania neurochirurga w których ciągle nie ustałam wreszcie dały jakieś rezultaty. Chyba nigdy nie byłam tak niezłomna jak właśnie w tym co teraz robiłam, żeby pomóc Kubie. Udało mi się zdobyć namiary od kolegi (któremu musiałam obiecać kolację i szybki numerek w zamian {choć i tak cwaniaka zamierzam wykiwać}) na wybitnego neurochirurga, który podejmował się skrajnie trudnych zabiegów, które zawsze wykonywał z olbrzymim sukcesem. Teraz pozostało mi trudniejszy etap mojego zadania, czyli przekonać Kubę do zabiegu. A znalezienie argumentów do tego, było dosłownie jak mission impossible
{Kuba}
Udałem się czym prędzej ze szpitala do Dirty Tracka, gdzie w pocie czoła pracował mój syn Tomek. Widać było, że na tym miejscu bardzo mu zależy. To mi się podoba
K: No hej synek
T: A gdzieś ty był?! Ja tu odchodzę od zmysłów. Wyrywam sobie włosy z głowy. Myślałem, że już jesteś na tamtym świecie! Czemu nie odbierałeś telefonu
K: Byłem nieprzytomny. Zemdlałem jak tylko zobaczyłem Kryche, który przyszedł mnie zabrać
T: Słucham? Kryche? Kurcze to z tobą chyba jest już naprawdę źle, że to cholerstwo przeinacza Ci rzeczywistość. Byłeś w szpitalu?
K: Pewnie
T: No i co Ci tam powiedzieli? Zrobili jakieś badania? Powiedzieli jak można zaradzić, żeby się tego pozbyć?
K: Jasne. Że mam więcej spać, uprawiać dużo sportów i lepiej się odżywiać. Wtedy wszystko mi się wchłonie i będę zdrów jak ryba. Synek proszę Cię. A cóż oni mieli mi powiedzieć. Masz pan guza mózgu, umrzesz za jakieś 2-3 tygodnie. Błagam wolne żarty. To mój drogi to ja już wiem od kilku dobrych miesięcy
T: Co ty zamierzasz teraz pić?
K: Stary, teraz to zamierzam się bawić. Już mi i tak prawie wszystko jest obojętne skoro ma mnie za chwilę na tym świecie nie być to postanowiłem, że otworze te 100 letnią whisky, która miała być na specjalne okazje. Bo i tak lepszej okazji nie będzie
T: Wiesz co tato, bo ja poszperałem trochę w internecie i trafiłem na takie forum onkologiczne...
K: No jasne i czego się dowiedziałeś ciekawego?
T: No i tam pisali o takim oleju konopnym z marihuany. Wiele ludzi podobno on pomógł, bo sprawił, że ten guz się wchłonął czy jakoś tak. Wiesz, że ja jeszcze mam trochę trawy, której nie przehandlowałem. Może zrobiliśmy z niej to i Ci dali?
K: Błagam Cię synek nie rozśmieszaj mnie tylko. Ja już z wieloma cudacznymi lekami miałem styczność. One tylko mnie otumaniały i nic więcej. Także przykro mi, ale muszę Ci podziękować. Po za tym ja nie zamierzam się już przejmować tym cholernym guzem i leczyć, tylko chcę normalnie żyć
T: No fajnie. Czyli myślisz teraz tylko o sobie egoisto. Że chcesz się teraz bawić i się wykończyć. A nie pomyślałeś o nas? O mnie, Zuzie która chce Ci pomóc i wypruwa z siebie żyły, żeby znaleźć Ci tego pieprzonego lekarza co Cię zoperuje?! o mamie i Kasi, które tak bardzo Cię kochają i chcą, żebyś był z nimi co?! Nie pomyślałeś o tym co?
K: Synek ja cały czas o was myślę. Bez przerwy. A co do twojej matki to nie sądzę, aby jakoś specjalnie mnie kochała, przecież za niedługo wychodzi za mąż
T: No właśnie. A na jej ślub chyba się wybierasz prawda?
K: No co ty stary nie ma takiej opcji w ogóle. Chcesz żebym z tego ślubu zrobił pogrzeb czy co?
T: Ale przecież dalej jesteś i pozostaniesz dla niej ważny. Nie będąc na tym ślubie zrobisz jej wielką krzywdę i przykrość!
K: Gwarantuje Ci, że ewentualnie będąc na tym ślubie zrobię jeszcze większą! Nie zamierzam psuć jej najszczęśliwszego dnia w życiu. Muszę lecieć. Na razie!
Wyszedłem z klubu z butelką whisky postanawiając się kompletnie już niczym nie przejmować i mieć wszystko gdzieś. I z takim podejściem prawie wdałem się w bójkę z dwoma dresiarzami oraz zostałem zgarnięty przez policję na izbę wytrzeźwień za picie alkoholu w miejscu publicznym w towarzystwie pięknych nieletnich dam. A w tamtym miejscu czekała mnie ciekawa przygoda
Pracownik Izby Wytrzeźwień: Przepraszam, a ja pana skądś znam chyba?
Kuba: Kuba Roguz. Wybitny muzyk i wokalistka sławnego na świecie zespołu
P: Podniebne orły?
K: Dokładnie. Chce pan autograf?
P: Tak, tyle tylko że taki dość nietypowy
Nawet sobie nie zdajecie sprawy na jakiego wariata przyszło mi trafić. Koleś korzystając z okazji, że byłem bardzo zamroczony i bez kontaktu oraz nieświadomy tego co się ze mną dzieje rozebrał mnie do naga, zabrał na jakieś zaplecze oraz zaczął lać zimną wodą. Jak się później okazało tu był jego rodzaj zemsty na mnie, albowiem koleś miał ze mną na pieńku i potrzebował wyrównania rachunków. Kazał mi śpiewać
Kuba: Co wy chcecie zrobić z nami...
P: No śpiewaj! Dalej! Wtedy byłeś taki mądry to czemu nie jesteś teraz?!
K: Myśli zamknąć za kratami! Ale o co Ci chodzi do cholery?! Czemu to robisz?!
P: Moja żona była piękną blondynką. Byliśmy razem bardzo szczęśliwi. Tylko, że ona pewnego razu uznała, że jestem wobec niej zbyt zaborczy. A po przesłuchaniu twojej piosenki złamasie, podeszła do mnie pewnego dnia i zaśpiewała właśnie: Co wy chcecie zrobić z nami! Myśli zamknąć za kratami!. Stwierdziła, że potrzebuje więcej wolności i odeszła ode mnie!
K: No co ty powiesz? To trzeba było jej zaśpiewać wtedy: "Nie zostawiaj mnie"!
P: Te piosenkę o wzdęciach?! Gdzie bohatera gnają wiatry?!
K: Jesienne wiatry! Jesiennym wiatrem gananym być! Jak śmiesz tak mówić o mojej twórczości kutafonie!
P: Ja jestem kutafon tak?! Posłuchaj mnie ty sukinsynie za te wszystkie moje przepłakane z powodu rozstania noce wystarczy, że powiesz, że żałujesz tego że to śpiewałeś! No gadaj!
K: Nigdy tego nie powiem! Ani mi się śni! Choćbym miał tutaj zejść to w życiu nie powiem że żałuję!!
P: Tak? A masz!
K: Aaaa!
{Zuza}
Ponieważ sama nie byłam w stanie przekonać tego idiotę Kuby do tego, żeby zaczął się leczyć to powstanowiłam połączyć siły z jego synem Tomkiem, który jako ten dobrze poinformowany także starał się o to, żeby jego ojciec zmądrzał i przestał myśleć tylko o sobie
Zuza: Nie no Tomek skoro widział nieżyjącego kumpla to znaczy że guz doszedł do stanu mocno zawaansowanego jeśli spowodował omamy. Ma coraz mniej czasu, to go już doszczętnie zabija
Tomek: Jak możemy mu pomóc?
Z: No ja już sama nie wiem. Przecież wiesz dobrze, że jest upatry jak osioł i nawet nie chce słyszeć o leczeniu
T: No ja nawet zaproponowałem mu coś takiego jak olejek z marihuany to oczywiście kategorycznie odmówił
Z: Poważnie? Też słyszałam, że to pomaga w pojedynczych przypadkach jak już nic nie mogło zaradzić. Słuchaj ja mam namiary na doskonałego neurochirurga, ale nawet jeśli uda mi się załatwić zabieg to obawiam się, że nie uda nam się zaciągnąć tam twojego ojca po dobroci
T: No zwłaszcza że znowu dziś rano gdzieś zniknął i nie daje znaku życia
Z: Serio? Co za osioł! Chociaż cholernie uroczy, ale jednak osioł
Nagle dostałam telefon z izby wytrzeźwień z informacją i pytaniem czy znam Jakuba Roguza oraz czy mogę po niego przyjechać. No nie miałam innego wyjścia jak tylko jechać na komendę i zlać tego idiotę po mordzie
Recepcjonistka: Tu pani podpisze i może odebrać swoją zgubę
Jak tylko zobaczyłam Kubę byłam na niego cholernie wściekła za jego głupotę ale także poczułam ogromną ulgę, że jest cały zdrowy. To jak bardzo się o niego martwiłam uświadomiło mi zarazem jak bardzo pokochałam tego upartego osła
Kuba: O moja wybawicielka. Muszę Ci powiedzieć Zuzka, że totalny wypas. Chyba nigdzie takiego otrzeźwienia nie doświadczę
Strzeliłam drania po gębie. Należało mu się za ten cały strach jaki przez niego się najdłam
Zuza: Ciesz się, że nic Ci nie jest! Inaczej zamiast tego siarczystego policzka byłoby dużo gorzej! Wiesz jak się o ciebie bałam?!
K: Czy nic mi nie jest moja kochana to jest kwestia dyskusyjna, bo teraz na przykład boli mnie policzek, także bardzo proszę Cię pocałować
No nie byłam w stanie go nie całować, mówię wam. Tak bardzo to uwielbiałam
Z: Ty kretynie ty! Durniu jeden stary, przystojny, ale durniu!
K: Obiecuje kochanie nigdy więcej takich akcji, przysięgam na to jak bardzo Cię kocham. Nigdy więcej alkoholu do ust!
Z: Chciałabym Ci wierzyć
K: Zatem uwierz mi...
CZYTASZ
Kuba Roguz- 39 i pół tygodnia
LosoweKiedy jest się "królem życia" oraz kocha się je całym sercem to jeszcze trudniej jest zaakceptować wydany wyrok śmierci. Jak Kuba Roguz, emerytowany policjant z Warszawy, który przestał brać cokolwiek na serio w życiu zmierzy się z wyniszczającą go...