Jak odzyskałem moją ukochaną Zuze to byłem najszczęśliwszy pod słońcem. Razem było nam cudownie. Pasowaliśmy do siebie jak dwie krople. To jak było mi z nią wspaniale sprawiło, że całkowicie zapomniałem o tym cholernym raczysku, które przecież wyniszcza mnie z każdą minutą i jest już blisko, żeby to zrobić doszczętnie. Kiedy po zajebistym seksie wspólnie z Zuzą pod prysznicem siedziałem na jej łóżku i grałem swój ostatnio napisany utwór nagle z nikąd rozległy się głosy
Głos: No całkiem całkiem. Ale kiedyś stać Cię było na więcej
Kiedy spojrzałem na lustro to moim oczom ukazał się nie kto inny jak zmarły Krycha! Tym razem miałem omamy bez zażywania żadnych substancji psychoaktywnych, także musiało być ze mną coraz gorzej
Krycha: Czyli chcesz żeby w taki sposób przy tej piosence Cię zapamiętali. No nawet nawet
Jakub: Krycha? A co ty tu robisz?
K: Pytanie powinno raczej brzmieć co ty tu jeszcze robisz. Chyba na ciebie czas już nadszedł. Ile to tam już minęło? Niech pomyślę
J: Krycha, nie ma takiej opcji! Na pewno nie tyle żebym już wybierał się na tamten świat! A ty co?! Twoim zajęciem jest teraz podglądanie innych?!
K: Bez zespołu nie dasz rady tego dobrze zagrać
J: Ja sobie zbiore spowrotem zespół. Ty już się o to nie martw! Nie ma ludzi niezastąpionych
K: Błagam Cię nie rozśmieszaj mnie. Przecież dobrze wiesz, że oszukujesz sam siebie i ją przy okazji. Ona naprawdę nie jest tego warta. Taka fajna i wartościowa kobieta. Natalkę udało Ci się przed tym ochronić, ale Zuzke już nie. Ona nie jest dla ciebie ważna, rozumiem
J: Nie prawda. Nie prawda Krycha!
K: To skoro rzeczywiście tak Ci na niej zależy to dobrze Ci radzę. Lepiej ją sobie odpuść
J: Krycha!
I zniknął. Bądź co bądź choć oczywiście tak naprawdę jego już nie ma to to "widmo" co miało być nim miało trochę racji. Zuzka jest zbyt cudowną kobietą, żeby taka tykającą bomba jak ja zawracała jej głowę. A nie zasługuje tym bardziej na to, żeby być oszukiwaną. Jak tylko wyjechaliśmy z jej mieszkania to postanowiłem a żeby nie wiem co wyznać jej całą prawdę o tym, że nasza relacja nie ma sensu skoro ja za jakieś 2 miesiące już nie będę chodził po tej Ziemii
Zuza: To co kochanie. Widzimy się dziś o 20?
Boże jaka ona jest piękna i cudowna. Czemu muszę teraz jej mówić takie okropne rzeczy!
Kuba: Zuza...
Z: A co masz taką minę? Coś się stało? Ktoś umarł?
Powiedzmy...
K: Ja... muszę Ci coś powiedzieć
Z: O nie! Niech zgadnę. Jesteś cudowna, ale zasługujesz na kogoś lepszego i tego inne pierdoły
K: Bo jesteś cudowna
Z: Zamknij się! Powiedz mi lepiej co takiego ze mną jest nie tak? Przecież wyraźnie widzę jak Ci ze mną dobrze!
K: Posłuchaj to w ogóle nie chodzi o ciebie. Absolutnie
Z: To o co w takim razie?!
K: O mnie. A raczej o to, co jest we mnie?
Z: A co takiego jest w tobie. O czym ty mówisz?
K: O tym, że... pani doktor... ja mam guza mózgu. Nieuleczalny, stadium zawaansowane i grożą mi przeżuty
Z: Słucham? Czy ja dobrze słyszałam? Możesz powtórzyć?
K: Dobrze słyszałaś. Jestem śmiertelnie chory i zostało mi może kilka tygodni
Z: Nie no. Twoje wymysły już przekroczyły wszelkie granice. Wysiadaj!
K: Ale Zuza...
Z: Głuchy jesteś?! Won mi z auta!
Cóż, może aż tak gwałtownej reakcji się nie spodziewałem ze strony Zuzi, ale także mnie ona nie zaskoczyła. Gdyby mi ktoś coś takiego powiedział to także potrzebowałbym chwili czasu, żeby to do mnie dotarło. Ponieważ już mnie trochę to zmęczyło, bycie narratorem tej całej historii to pozwólcie, że teraz przekaże pałeczkę Zuzie. Z resztą ona ma wam teraz dużo ciekawego do odpowiedzenia, tym bardziej że więcej ona sama będzie miała styczności z moim guzem. Ja sam powstanowiłem mieć go już gdzieś, zamartwianie się tylko zatrułoby mi moje ostatnie dni które powstanowiłem przeznaczyć na przygotowania do mojego kultowego odejścia jakim miał być ostatni koncert tak czadowy jakiego świat nie widział...
(Zuza)
Długo nie mogłam oswoić się z tym co przed chwilą usłyszałam od Kuby. Cały dzień byłam przez to głęboko zamyślona. Miałam rzeczywiście nadzieję, że to kolejny jego jakiś głupi wymysł na to, żeby nie angażować się w poważny związek i to co mówił nie jest prawdą. Tego dnia przyszła do mnie Karolina, postanowiłam wypytać ją o Kubę, żeby się upewnić czy rzeczywiście to co do mnie powiedział, jest w zupełności prawdą
Karola: Hej jest tu kto?
Zuza: O to ty? Cześć, wchodź
K: Coś się stało? Widzę, że płakałaś?
Z: Nie, nic takiego. Po prostu tak bardzo pyli u mnie w gabinecie, że zaczęło mi łzawić. Masz dla mnie te sukienkę?
K: Pewnie, trzymaj
Z: Łał super. Ale nie jestem na nią za stara trochę jak uważasz?
K: Nie no co ty. Będzie Ci w niej świetnie. Kuba będzie zachwycony
Z: Nie idę z Kubą na kolacje
K: Co? Dlaczego? Zabije go jak Cię rzucił. Co znowu znalazł sobie jakąś nową laskę?
Z: Nie, teraz wymyślił sobie coś bardziej żenującego żeby się wykręcić
K: Co takiego?
Z: A nie wiem czy powinnam. To było takie niedorzeczne. Wyobraź sobie, że wyznał mi, że ma guza mózgu
K: Aaa. No tak to prawda
Z: Słucham? Ty wiedziałaś o tym?
K: Pewnie. Jak go poznałam na moście, to nasze spotkanie powstrzymało go przed tym jak chciał się zabić z powodu swojej choroby właśnie. Wszystko mi odpowiedział jak to był zmuszony odsunąć znowu przez to od siebie swoją rodzinę i że nie może już sobie z tym więcej dać rady i dlatego chciał skoczyć
Z: Co ty mówisz, a kiedy to było?
K: Jakieś 8 miesięcy temu. W styczniu jakoś tak
Rozmowa z Karoliną już w pełni uświadomiła mi powagę sytuacji. Kuba jest naprawdę chory i z tego co mi mówiła Karolina nie zostało mu wiele czasu. Z nieuleczalnymi guzami mózgu z tego co mi wiadomo ludzie nie przeżywają najbliższych kilku miesięcy. Jemu się udało dość długo z nim przetrzymać. Postanowiłam się dowiedzieć nieco więcej na ten temat. Udało mi się zdobyć kontakt do lekarza, który przyjął Kubę wtedy, kiedy został mu dopiero co wykryty guz. Okazał się on moim starym dobrym znajomym, także szybko dostałam do tego wgląd
Zuza: Powiedz mi to są na pewno jego badania?
Lekarz: Tak dokładnie. Bez wątpienia. Roguz. Przyjmowałem go zimą. Trudno jest go zapomnieć
Z: Oj trudno trudno
L: Oligodendroglioma
Z: Jak?
L: Skąpodrzewiak wielopostaciowy. Złośliwa odmiana, lubi się przerzucać. Nie chciał się u nas leczyć. Najwidoczniej wolał spędzać swoje ostatnie chwile gdzie indziej niż w szpitalu. Ty? Ale nie mów, że facet ciągle żyje
Z: No żyje i ma się świetnie
L: O no proszę. Mocno mnie zaskoczyłaś. Najwidoczniej jego organizm jest naprawdę silny i w dobrej formie. Ale nie sądzę, żeby był taki dalej
Z: Słuchaj, a gdyby się dało teraz wdrożyć te całą chemie
L: Obawiam się, że już na takie przedsięwzięcia jest już zdecydowanie za późno moja droga
Słowa mojego kolegi świetnego neurochirurga brzmiały naprawdę poważnie, choć próbowałam się łudzić, żeby tak nie było. Starałam się powstrzymać od płaczu, jednak nie byłam w stanie. Dopiero co udało mi się poznać naprawdę super faceta, a tu się okazuje że za niecały miesiąc przenosi się on już na tamten świat, maskara! Ale powstanowiłam sobie, że nie mogę się poddać. Muszę wziąć się w garść i jeszcze zawalczyć póki jest o co. Zdecydowałam, że znajdę lekarza, choć bym miała go wyczarować, który uratuje mi gościa, którego naprawdę zdążyłam już mocno pokochać...
CZYTASZ
Kuba Roguz- 39 i pół tygodnia
SonstigesKiedy jest się "królem życia" oraz kocha się je całym sercem to jeszcze trudniej jest zaakceptować wydany wyrok śmierci. Jak Kuba Roguz, emerytowany policjant z Warszawy, który przestał brać cokolwiek na serio w życiu zmierzy się z wyniszczającą go...