Ordynator: No i co. Niestety bardzo mi przykro. Naprawdę dzielnie walczyłeś, ale na to wygląda, że jednak musisz poszukać sobie posady w innym szpitalu. Facet jest trup jak widać. Nie ma go już wśród nas
Lekarz: Kurcze, nawet nie wiesz jaki jestem załamany. Mówię Ci, że dawno nie byłem taki zasmucony. Taką miałem wielką nadzieję, ale no cóż ona jest podobno matką głupich. Naprawdę walczyłem z całych sił o tego gościa jak nigdy. Długo nie przestanie mi być go szkoda
O: A właśnie ja go chyba skądś znam? Ty to jest ten chyba od tego zespołu co śpiewał: anarchia, anarchia! No to nieźle, koleś oprócz tego nic więcej nie dokonał. Daj spokój młody nie przejmuj się, nie pierwszy i nie ostatni, żaden wyjątkowy. Taki jak każdy inny. Z resztą wcale nie musisz zmieniać posady, to był tylko taki żart. A na swojego zastępcę i tak Cię zrobię. Za to jak dzielnie o niego walczyłeś
L: Wie szef, że to dość marne pocieszenie
No co za łaskawy i chamski doktorzyna z tego ordynatora. Chyba Bóg mi go zesłał specjalnie za karę, żeby mi tak ubliżał przy śmierci. Jeszcze mi gada, że niczego więcej poza "Anarchią" w życiu nie dokonałem. No co za kpina. A bycie najlepszym gliną i przez to zostanie naczelnikiem warszawskiego wydziału kryminalnego to co? Jakaś błahostka?! Dobre sobie, a spłodzenie dwójki tak doskonałych dzieciaków to taka mała rzecz?! No chyba żart! Hańba wręcz. A z resztą jeszcze jedno przede mną do osiągnięcia. Zagranie koncertu na stadionie narodowym (tak dobrze przeczytaliście, o dziwo, że wam się jeszcze chciało zajść tak daleko. chapeau bax) z moim najbardziej czadowym zespołem na świecie "podniebne orły"
A co do samej śmierci to muszę wam przyznać, że byłem bardzo zaskoczony. Myślałem, że to jakaś ściema, ale tak jest. Tuż przed tym jak się przenosisz na tamtą stronę to całe życie Ci przelatuje przed oczami jak jakiś serial dosłownie. I tak moim oczom ukazały się zarówno te najlepsze momenty mojego życia (w dużej części były one z udziałem Natki, je opowiedziałem już w poprzedniej części. Tak dobrze o tym pamiętam jeszcze), takie jak: to jak dostałem się do policji, jak zacząłem pracę na komendzie wojewódzkiej we Wrocławiu i zacząłem pracować z Natalką. Nasze wszystkie udane akcje. Było ich wiele, prawie wszystkie nasze były takie ale wiadomo były też nieudane oczywiście, ale tych jakoś mój mózg nie chciał pamiętać i dobrze. Moje wszystkie awanse, jak piąłem się po szczeblach kariery policyjnej krok po kroku. To wszystko mignęło mi przed oczami dosłownie w jednej chwili, ten odcinek był krótki. Trwał może z kilka minut. Niesamowite. Ale jedno nie mogło do mnie dotrzeć cały czas. Czy to ja naprawdę tak już całkiem nie żyje? Tak w ogóle, wcale? Nie sądziłem nigdy, że jest to możliwe serio...Będzie tak jak powiedziałem. Postanowiłem sobie, że jak już odejść to w wielkim stylu. Gdyby taki człowiek jak ja nie miał odjeść spektakularnie i z klasą to normalnie przed śmiercią chyba dopuściłbym się grzechu, a to jest niedopuszczalne jeśli za dokładnie tydzień mam się spotkać z wszechmogącym. Poprrzysiągłem sobie, że w ten bardzo niewielki okres czasu jaki mi pozostał zrobię wszystko, żeby zagrać swój ostatni występ na stadionie narodowym w Warszawie. Choć to czego chciałem się podjąć wydawało się dosłownie jak mission impossible to i tak powstanowiłem że nie odpuszczę dopóki nie spełnię tej mojej ostatniej woli.
{Zuza}
W trakcie kiedy w głowie Kuby było tylko nic więcej jej przygotowania do tego największego wydarzenia chyba jakie miał w życiu ja oczekiwałam aż jaśnie pan profesor łaskawie odzewie się do mnie w sprawie badań tomograficznych Kuby na które miał rzucić okiem. Kiedy wreszcie to zrobił odczułam olbrzymią ulgę, jednak miał dla mnie złą wiadomość, ponieważ odpisał, że na ten moment nie chce się podjąć zabiegu. Powodem tego miało być zbyt zawaansowany stan guza oraz ryzyko upośledzenia wielu funkcji życiowych oraz śmierci w trakcie zabiegu. Te słowa zabrzmiały dla mnie i Kuby z resztą jak wyrok. Choć we Francji poznałam się na tym kogo tak naprawdę Kuba kocha to i tak jakoś nie przestało mi na nim zależeć i powstanowiłam, że nie odpuszczę dopóki moje starania odnośnie jego wyleczenia się nie wyczerpią doszczętnie. Na pocieszenie neurochirurg starał się pocieszyć mnie jedynie tym, że zapyta się swoich kolegów po fachu czy nie spróbują się tego podjąć za niego. Dobre sobie, mogłam się tylko łudzić, że tak się wydarzy Kiedy ja zapytałam Kubę czy nie mógłby powtórzyć swoich wyników badań, żeby sprawdzić w jakim stanie jest teraz jego guz, to śmiało stwierdził, że nie ma czasu zajmować się pierdołami, bo teraz zajmuje się organizacją koncertu. W dodatku zabrał mnie tego dnia w jakieś nieznane mi miejsce. Powiedział mi, że to jakaś wyjątkowa niespodzianka specjalnie dla mnie
Kuba: Dobrze jesteśmy już. Teraz załóż opaskę i nie zdejmuj jej dopóki, nie powiem już. Dobra?
Zuza: Co ty znowu kombinujesz Kuba?
K: Zobaczysz. Na pewno będziesz bardzo pozytywnie zaskoczona gwarantuje Ci to
Z: No dobrze. Umieram z ciekawości. Po tobie się mogę wszystkiego spodziewać dosłownie
Kazał mi wyjść z samochodu i zaprowadził mnie gdzieś, gdzie powiedział mi, żebym usiadła. Chwilę później kazał otworzyć mi oczy. Moim oczom ukazał się stadion narodowy na którym Kuba zaczął śpiewać swój hit "Zabiorę Cię właśnie tam". Było mi naprawdę miło, że ogarnął mi taką fajną niespodziankę. Ale byłoby mi jeszcze bardziej miło gdyby zgodził się powtórzyć swoje badania na guza, wtedy dopiero uszczęśliwiłby mnie
K: No i jak Ci się podoba kochanie?
Z: Jesteś niemożliwy. Jak udało Ci się to załatwić?
K: Wyobraź sobie, że znam gościa, który zna gościa. Facet pogadał chwilę i jest. Załatwione wejście. Dla chcącego nic trudnego. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona?
Z: Bardzo, ale wiesz Kuba byłabym jeszcze bardziej gdybyś...
K: No wiem poszedł się zbadać. Ale już Ci mówiłem, że nie mam czasu na takie...
Z: Pierdoły dla ciebie już wiem. Ale proszę Cię. Zrób to chociaż dla mnie jeśli nie dla siebie. Idź się zbadaj do lekarza i potem możesz się zajmować czym tylko będziesz chciał, okej?
K: No dobrze, zrobię to jeszcze dziś przysięgam Ci, ale teraz choć lepiej zwiedzimy sobie to wyjątkowe miejsce. Bo nie każdy ma okazuje tu i być. My też pewnie nie będziemy mieli jej zbyt szybko
Z: Oczywiście
CZYTASZ
Kuba Roguz- 39 i pół tygodnia
LosoweKiedy jest się "królem życia" oraz kocha się je całym sercem to jeszcze trudniej jest zaakceptować wydany wyrok śmierci. Jak Kuba Roguz, emerytowany policjant z Warszawy, który przestał brać cokolwiek na serio w życiu zmierzy się z wyniszczającą go...