15: W obliczu zagrożenia i wybawicielka

106 7 4
                                    

Tomek mój syn, który jako pierwszy z mojej rodziny dowiedział się o tym, że jego ojciec już jest na wykończeniu (tym razem przysiągł na własne życie, że nikomu o tym nie powie, teraz chyba rzeczywiście będzie trzymał język za zębami) uświadomił mi, że przestałem faktycznie teraz myśleć o swoich najbliższych, kiedy jestem chory. Także pewnego dnia ponownie wróciłem do zastanowienia się w jaki sposób mogę jeszcze zabezpieczyć finansowo Natalkę i dzieciaki, żeby chociaż tak odpłacić im za to, jakim złym człowiekiem dla nich byłem przez te wszystkie lata. Wpadłem na pewien pomysł, jak się okazało później skrajnie głupi, ale jakiś pomysł. Postanowiłem, że moje narządy, ponieważ i tak już za chwilę nie będą przez ze mnie używane to mogą być przez kogoś dobrze spożytkowane. Zacząłem szukać w internecie kogoś, kto zaopiekuje się moimi organami, kiedy mi nie będą już one potrzebne. Znalazłem w internecie ogłoszenie kolesia, który ponoć w ekspresowym i bezpieczny sposób za duże pieniądze oferuje wycięcie nerki. Pomyślałem: "No tylko głupi by nie skorzystał". Umówiłem się z facetem na spotkanie. Choć zdawałem sobie sprawę (ten rak całkowicie przecież nie odebrał mi jeszcze rozumu), że to wszystko może być grubymi nićmi szyte oraz niebezpieczne. Dlatego postanowiłem zachować pełną ostrożność. Oczywiście jako policjant dobrze wiedziałem, że handel narządami jest w Polsce nielegalny, ale ze względu na wyjątkowe obecne okoliczności musiałem przymknąć na to oko
Handlarz: Siema, ty jesteś Kuba?
Kuba: Nie no. Na spotkanie wysłałem kolegę. Jasne!
H: Nie tak głośno, zwariowałeś! Nerkę chcesz oddać na szczytny cel rozumiem?
K: Szczytny nie szczytny. Interesuje mnie ile za to dajesz oraz czy na pewno po zabiegu będę taki jak przed nim
H: Słuchaj. Będziesz zadowolony, z pewnością nie będzie Ci niczego brakowało. Masz 100 tysięcy tutaj z góry, żeby nie było
K: Dzięki. I to rozumiem
H: No dobra, masz zapłacone to teraz dawaj. Rozbieraj się!
K: Słucham, a po co?!
H: No jedziesz, streszczaj się bo ja nie mam całego dnia. Nerka jest mi potrzebna na teraz, więc szybko zrobimy teraz zabieg i po kłopocie!
K: Ty oszalałeś?! Tu chcesz mnie pociąć!? Przecież mnie zabijesz człowieku! Nie ma mowy!
H: Mój drogi, jak się umawialiśmy?! Ja Ci daje kasę, ty mi dajesz nerkę, prawda?! Krótka piłka! Dałem Ci 100 tysięcy?! Mordę masz ucieszoną?! No to teraz ty dawaj nerkę, natychmiast! Chłopaki, bierze go!
Goryle tego gościa chcieli do mnie podejść i obezwładnić. Jednak ja rzuciłem się do ucieczki
H: Brać go!
No to znalazłem się w sytuacji bez wyjścia. Wygląda na to, że przyjdzie mi umrzeć szybciej niż się na to zapowiadało. Przecież ja przez te wszystkie lata braku aktywności fizycznej kondycję mam już dawno utraconą i te typy zaraz mnie dorwą. Kiedy byłem już pewien, że to mój rychły koniec, nagle ktoś się pojawił zupełnie jak jakiś wybawiciel... albo raczej wybawicielka
Zuza: Hola, hola. Czego wy chcecie od tego przystojniaka?! Nikt go nie będzie rozbierał na części! Nie pozwolę!
Kuba: Zuza to ty?
Z: Dokładnie przystojny gościu od lewarka. W coś ty się wpakował?
K: A długa historia
Z: Dobra, opowiesz mi ją jak już będzie po wszystkim. Teraz dzwoń gdzie trzeba, żeby ich zamknęli. A ja się nimi zajmę?
K: Ale jak chcesz to zrobić? Przecież to napakowane 2-metrowe goryle!
Z: Już moja w tym głowa. Dzwoń!
To co panowie, zabawimy się?!
Faceci: No z tobą przychodzi mi do głowy tylko jedna forma zabawy
Z: Jesteś w błędzie na pewno. Tępy mięśniaku!
No to zabrałem się do tego, co rozkazała mi ta seksowne wybawicielka. W trakcie kiedy ja dzwoniłem po policję to Zuza odegrała prawdziwą scenę kung-fu. Normalnie jak Bruce Lee w filmie. Oglądało się to z przyjemnością, ale też z żalem że to ja nie mogłem ich tak obezwładnić, tylko musi to robić nie dużej postury laska. Ale to zrobiła tym facetom to było coś niesamowitego. Chyba naprawdę brała lekcje karate u samego Bruca Lee. W kilka minut obaliła tych trzech dryblasów na ziemię i związała. Mówię wam scena dosłownie jak z filmu akcji. Chwilę po tym na miejsce przyjechała policja i mogła zabrać już dawno poszukiwanych handlarzy narządów, którzy zabili już wiele osób w taki sposób jaki chcieli zamordować mnie. Kiedy wszystko się już skończyło nic innego nie robiłem tylko biłem Zuzi brawo. Nie wiedziałem jak mam się jej odwdzięczyć za uratowanie życia
Zuzia: No to panie Roguz. Chyba przyzna pan rację, że za to mi się chyba należy jakaś kolacja ze śniadaniem prawda?
Kuba: Bez wątpienia. Tylko może na razie zaproponuje, że odwiozę Mulan... przepraszam panią doktor do domu? Bo już się robi ciemno?
Z: No dobrze na sam początek taka propozycja może być. Mulan, fajnie mnie nazwałeś. To moja ulubiona bajka
K: Co ty nie powiesz? Moja też. A czyli rozumiem, że taką niesamowitą walkę, to nauczyłaś się urządzać u samych samurajów
Z: No powiedzmy. Ten film stał się moją inspiracją do tego, żeby nauczyć się walczyć. Wiesz w ogóle cała traumatyczna historia jest z tym związana. Jak jeden gnój, kiedyś próbował mnie zgwałcić to obiecałam sobie, że kiedyś doprowadzę do tego, żeby być na tyle silną, żeby mu odpłacić za to, co chciał mi zrobić i jak widzisz chyba mi się udało. Co prawda nie skopałam konkretnie jemu tyłka, ale zawsze coś
K: No racja. To było naprawdę super widowisko. Aż mi jest głupio, że sam nie potrafiłem go wywołać
Z: Spokojnie, dam Ci kilka lekcji i razem będziemy ratować świat przed takimi zwyrodnialcami. A tak w ogóle, po jaką cholerę z nimi zadałeś?
K: A wiesz, ciężko mi o tym mówić dlaczego zdecydowałem się na taki nierozsądny sposób zarobku. Ale wiesz, no nie miałem wyjścia
Z: A co się takiego stało?
K: No... mój przyjaciel. Niestety, ale jest śmiertelnie chory i potrzeba było szybko pieniędzy na jego bardzo drogą operacje za granicą. A wiesz, że jest mi bardzo bliski to po prostu chciałem mu jakoś pomóc. A inny sposób na szybkie zdobycie tak dużej ilości gotówki mi niestety nie przyszedł do głowy
Możecie mnie uznać za wielkiego kłamczucha to prawda. Ale uwierzcie mi, że gdybyście byli w tej sytuacji co ja to nie postąpilibyście inaczej. Nie chcielibyście chyba obarczać innych swoimi problemami. Tak było dokładnie w moim przypadku. Ostatnie co chciałem to właśnie to, żeby ktoś się nade mną litował i przejmował moją chorobą. Wystarczy że mój syn już wie, mam nadzieję że nikomu nie powie. Po za tym choć zdążyłem już poznać Zuze z naprawdę świetnej strony jako że zawdzięczam jej uratowanie życie to i tak czułem, że nie jest to czas na to, aby poznała ona prawdziwy powód tego, dlaczego zdecydowałem się na takie a nie inne zdobycie pieniędzy
Z: Rozumiem, to bardzo hojne z twojej strony, że z myślą o swoim przyjacielu tak bardzo naraziłeś swoje życie. Naprawdę podziwiam
K: Nie no co ty. Ja ciebie powinienem podziwiać i całować po rękach za to, że uratowałaś mi życie. Wiesz, długo wyczekiwałem na nasze spotkanie. Coś czułem, że będzie dość spektakularne, ale nie przypuszczałbym nigdy że aż tak
Z: No ja też nie
I rzuciła się na mnie (przysięgam, że ona to zrobiła, możecie mi nie wierzyć, ale to już wasz problem), ja nie protestowałem, co chyba tylko głupi by w takiej sytuacji się wzbrajał. Z resztą już dawno o tym myślałem, nie wierzyłem do końca, że to się spełni i ją pocałuje. Było mi tak dobrze, że nawet nie myślałem o tym, żeby się oderwać. Ona też z trudem przerwała to
Z: Ja Cię przepraszam, bardzo przepraszam. Nie chciałam to był tylko jakiś taki impuls silniejszy ode mnie. Tak się przestraszyłam, że może się tobie coś stać
K: Ale spokojnie, nie masz za co przepraszać naprawdę...
Z: Dzięki wiesz, po prostu już tak mam, że jak ktoś mi się podoba to dość jawnie to mu okazuje
I znowu to zrobiliśmy tym razem ja nie mogłem się powstrzymać. To było takie wspaniałe, dawno tak dobrze mi się nikogo nie całowało oprócz Natalki
Z: Jej... jak ty cudownie całujesz. Ale Boże co ja robię, przecież ty masz żonę. Widzę obrączke na twoim palcu
K: Nie, to jest mój symboliczny sygnet jaki dostałem od ojca. Nie jestem już żonaty
Z: Naprawdę? To widzę, że mam jakieś szanse?
K: No jak widać
Z: To bardzo się cieszę. Widzę, że jesteśmy już na miejscu. To lepiej już pójdę, bo jak nie to znowu wyciągniesz mnie w to całowanie na które mam cały czas ochotę, a już naprawdę nie mam czasu
K: No dobrze, to idź już lepiej rzeczywiście. Dzięki jeszcze raz za ratunek dzisiaj. Wiszę Ci przysługę
Z: Jasne. To co, może na pożegnanie?
K: No dobra. Ale tylko na pożegnanie?
Z: Oczywiście
Jeszcze zanim ta piękna i cudowna kobieta opuściła mój samochód to nie mogła się ode mnie odkleić przez kolejne kilkanaście minut. Mnie ogarnął niemały żal, kiedy w końcu to zrobiła i wyszła z samochodu...


Kuba Roguz- 39 i pół tygodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz