No to jak wszystkie formalności związane z pogrzebem miałem już z grubsza za sobą to postanowiłem teraz wreszcie wziąć się za kolejną kwestię. Pomyślałem, że zanim zostanie mi na dobre "odcięty prąd" to powinienem przede wszystkim pomyśleć jeszcze o moich bliskich, którym jakkolwiek wypadałoby wynagrodzić to co zdążyłem już im wyrządzić doprowadzając do tego, że mnie oni opuścili (tak wtedy mi się wydawało). W pierwszej chwili chciałem się z nimi pożegnać, przed moim odejściem. Zapytacie się pewnie jak zamierzałem to zrobić, skoro moje nieudane próby kontaktu z nimi jasno dały mi do zrozumienia, że raczej nie chcą oni mieć teraz ze mną nic wspólnego, a co dopiero ze mną rozmawiać i wysłuchiwać moich ostatnich słów, jakie chciałem skierować w stronę każdego z nich osobno przed swoją śmiercią. W trakcie swoich rozmyślań w jaki sposób miałem wykonać moje ostatnie pożegnanie z bliskimi, których już chyba ostatnie resztki miłości do mnie się wypaliły (miały do tego pełne prawo), dostałem telefon, który był chyba najlepszą rzeczą, jaka mogła mnie spotkać tamtego dnia. Zadzwonił do mnie mój syn- Tomek z prośbą o spotkanie na pewnym moście w parku Łazienkowskim. Moście wyjątkowym dla niego, albowiem tam doszło do wszystkich przełomowych w jego życiu chwil. Na tym moście wypowiedział swoje pierwsze słowo, miał swój pierwszy pocałunek czy nauczył się jeździć na rowerze. Krótko mówiąc było to dla niego ważne miejsce. Dla mnie także, ponieważ właśnie tam najlepiej nam się rozmawiało. Sam nie wiem dlaczego tak było, może właśnie dlatego że aż tyle istotnych w życiu tego chłopaka chwil właśnie tam miało miejsce. Ale teraz nie ja nie o tym. Choć to naprawdę piękny wątek, nieprawdaż? Ale na rozwinięcie go jeszcze przyjdzie czas. Teraz przejdźmy do miliona pytań jakie pojawiły się w mojej głowie, kiedy szedłem na spotkanie z Tomkiem. Jak to, mój syn jest w Polsce! Ale jak to? Dlaczego? I w jakim celu chce się ze mną spotkać? Na te wszystkie nurtujące mnie pytania miałem poznać odpowiedź już tamtego popołudnia. Kiedy wszedłem na ten most, omal nie oszalałem z radości jak zobaczyłem, że stoi na nim rzeczywiście mój syn, za którym zdążyłem się już tak bardzo stęsknić
Kuba: Tomek?! To naprawdę ty! Boże, co ty tu robisz?! Chodź uściskaj swojego starego!
Tomek: Nie zbliżaj się do mnie. Jakoś jesteś ostatnią osobą z którą mam ochotę na przytulanie, chyba sam rozumiesz
K: No jasne. Po tym co odwaliłem 2 tygodnie temu to na wcale Ci się nie dziwię, że nie skaczesz na mój widok z radości. Powiedz mi przede wszystkim, dlaczego jesteś tutaj, a nie z matką i siostrą we Francji?
T: Jestem tutaj z własnej woli jeśli chcesz to wiedzieć. Od początku nie mogłem zrozumieć twojego postępowania, którym doprowadziłeś do tego, że mama Cię opuściła po raz kolejny. Postanowiłem, że poproszę ją o możliwość zostania tutaj, żeby odkryć przyczynę tego, że stało się tak a nie inaczej. Po wielu namowach zgodziła się choć nie ukrywa, że niechętnie, abym nie leciał do Paryża tylko został w Warszawie i miał Cię na oku. Żebyś od tego kryzysu wieku średniego jaki Cię najwyraźniej dopadł już do reszty nie zwariował
K: Rozumiem, ale gdzieś ty był przez tyle dni synu jak Cię w domu nie było?
T: Mieszkałem u kumpla. Musiałem się przygotować i zastanowić w jaki sposób mam odkryć prawdę na temat tego, dlaczego mój kochany ojczulek, któremu dopiero co udało się odzyskać utraconą przez swoją głupią nieodpowiedzialność rodzinę postanowił doprowadzić do tego, aby stracić ją ponownie i przez to ją jeszcze bardziej skrzywdzić. Doszedłem do wniosku, że zapytam Cię o to wprost. Więc skąd to twoje takie skrajnie głupie postępowanie, którym sprawiłeś że Kaśka od 2 tygodni nie robi nic innego tylko płacze w poduszkę i mama też chodzi taka nieszczęśliwa?
No cóż, mój syn, który wyskoczył mi nagle jak Filip z konopii, podstawił mnie pod ścianą. Wiedziałem, że zarówno on jak i Natka i Kaśka powinny znać całą prawdę na temat tego, dlaczego doprowadziłem do tego, że ten frajerski Don Juan zabrał ich mi aż 2000 km stąd. Już miałem powiedzieć mojemu synowi o tym, że właśnie stoi przed nim człowiek, którego dni są już policzone przez wyższą opatrzność i już za kilka miesięcy nie będzie mógł go oglądać, jednak podjąłem decyzję, że jeszcze nie nadszedł na to czas. Pewnie ta wiekopomna chwila nadejdzie już w najbliższym czasie, jednak to nie jest jeszcze ten moment tak to czułem. Także postanowiłem, że najlepiej będzie skłamać, choć wiedziałem że nie powinienem tego robić, to pocieszało mnie to, że robię to w dobrej wierze
K: Synek, dlaczego postąpiłem tak a nie inaczej chcesz wiedzieć?
T: No po to Cię tutaj dziś ściągnąłem. Zamieniam się w słuch
K: Wiesz powód dla którego doprowadziłem do odejścia matki i twojej siostry był taki, że dotarło do mnie po prostu, że ja jednak nie nadaje się do tego, żeby być odpowiedzialnym ojcem rodziny. Wiesz, ja odkąd pamiętam zawsze lubiłem być ten wolny strzelec itp. A ustatkowanie się oraz bycie w stałym związku to mi nawet przez myśl nigdy nie przeszło. Kiedy związałem się z twoją mamą jak jeszcze byliśmy w Policji myślałem, że już jestem gotowy na poważną relacje, jednak życie zweryfikowało, że jest wręcz odwrotnie. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz?
T: Doskonale. Nie musisz mi się już więcej tłumaczyć. Wszystko już wiem i mogę wracać do Paryża. Trzymaj się. Na razie
K: Tomek, poczekaj. Pamiętasz ten moment?
Wyjąłem stare zdjęcie Tomka na jego pierwszym rowerze. Pomyślałem, że to, że udało mi się jakimś cudem zobaczyć się z Tomkiem będzie doskonałą okazją, aby chociaż się z nim się jakoś pożegnać i spróbować uzyskać także ostatnie przebaczenie (choć bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę, że w obecnej sytuacji ta misja należy raczej do rangi tych "impossible"). Pożegnać się z nim chciałem właśnie w tym wyjątkowym dla niego miejscu, wspominając te przełomowe chwile z jego życia
T: Serio w takiej chwili Ci się zebrało na sentymenty? Panie "wolny strzelcu"?
K: Kurde, pamiętam jak babcia raz postanowiła przeznaczyć całą swoją emeryturę, żeby Ci kupić ten rower, który tak bardzo chciałeś
T: No to prawda. Tylko, że prawdą niestety jest także to, że pół tej emerytury przeznaczonej na rower przepiłeś a za drugie pół postanowiłeś kupić sobie nową gitarę
K: Ej! Wiesz, że to było na szczytny cel. Ona była potrzebna na koncert na którym zebraliśmy dla organizacji charytatywnej dużo kasy
T: No, którą wspólnie z chłopakami przepiliście kilka dni później
K: No daj spokój. Każdy popełnia błędy. Liczyły się dobre chęci. Na szczęście w sprawie twojego roweru, to całą sprawę uratowała niezawodna Natalka, która wyłożyła całą swoją pensje, żebyś go koniecznie miał
T: Tak, zrobiła to, ponieważ szczęście dzieci było dla niej priorytetem. Kochała nas i okazywała to na każdym kroku w przeciwieństwie do ciebie!
K: Przecież ja też swoją miłość okazywałem wam na każdym kroku. Po czym wnioskujesz, że tak nie było
T: No pomyślmy. Na przykład po tym, że twoje oznaki były jakieś niewidzialne, bo ty sam byłeś "niewidzialny" przez cały okres mojego dzieciństwa odkąd pamiętam. Ty po prostu dla nas nie istniałeś. Byłeś i żyłeś tylko dla tego cholernego zespołu, co na pewno nie dla nas. Słuchaj, ja myślałem że po tej umoralniającej gadce jaką wygłosiłem Ci chwilę przed tym jak "wróciłeś" dosłownie na moment, poszedłeś po rozum do głowy, ale widzę, że jest wręcz przeciwnie
K: Słuchaj Tomek. Ja chciałem ciebie prosić o... wybaczenie
T: O co? Jak ty śmiesz w ogóle. Wiesz co najpierw podałeś mi te swoją żałosną przyczynę dla której doprowadziłeś do rozpadu naszej rodziny a teraz przypominasz mi jakim cholernie gównianym ojcem i mężem z resztą też byłeś. Wiesz co, powiem Ci więcej. Jeśli już ktoś zasługuje na miano mojego rodzica to tylko i wyłącznie moja mama, bo to ona była przy mnie w tych najważniejszych momentach mojego życia. Ona mnie nauczyła jeździć na rowerze, zaprowadzała mnie na piłkę, choć w grafik w pracy miała bardzo napięty, ale i tak dla swoich najbliższych zawsze umiała znaleźć czas w przeciwieństwie do ciebie!
K: Ale Tomek przecież ja byłem z ciebie bardzo dumny, kiedy nauczyłeś się na rowerze jeździć. Biłem Ci brawo jak zobaczyłem jak pierwszy raz pływasz kraulem. To ja Cię w końcu tego nauczyłem, nie mama
T: Tak, twoje świetne metody nauki pływania. Wrzuciłeś mnie do głębokiej wody z łódki, którą potem po chwili odjechałeś. Pomimo, że byłem taki przerażony i chciałem, żebyś mnie stamtąd zabrał, ty tłumaczyłeś to tym, że tylko w taki sposób się nauczę pływać. Prawie się utopiłem przez ciebie!
K: A kto Ci powiedział o rozmnażaniu, dojrzewaniu?
T: No ten sam co kazał mi pornosa oglądać, po którym miałem traumę przez dwa lata!
Chciał odejść, najwyraźniej miał już dosyć widoku człowieka, który w dyscyplinie "ojciec" poniósł największą porażkę z kretesem jaką chyba tylko się da. Wcale mu się nie dziwię
K: Przecież ja Cię kocham! Najbardziej na świecie!
T: Trzeba to było udowadniać wcześniej czynami, a nie tylko suchymi słowami! ...
CZYTASZ
Kuba Roguz- 39 i pół tygodnia
RandomKiedy jest się "królem życia" oraz kocha się je całym sercem to jeszcze trudniej jest zaakceptować wydany wyrok śmierci. Jak Kuba Roguz, emerytowany policjant z Warszawy, który przestał brać cokolwiek na serio w życiu zmierzy się z wyniszczającą go...