Po tym wydarzeniu wysoki blondyn, czyli z czego co wiem David odprowadził mnie do pokoju, w którym wcześniej przebywałam.
-Wytłumaczysz chociaż ty mi o co chodzi?- spytałam zarzucając ręce pod biust.
-To nie ja tu rządzę, lecz Nate.- odparł stojąc w drzwiach.- On ci wszystko wytłumaczył, lecz ty nie chciałaś słuchać więcej tylko uciekłaś.- dodał z grymasem na twarzy.
-A ty co być zrobił?- prychnęłam oschle.- Zresztą, co kogokolwiek obchodzą moje uczucia.
-Słuchaj nie jestem takim chamem, ja tylko wykonuje swoją pracę. Ale z dobrego serca radzę ci być grzeczna i nie pyskować, bo to może się źle skończyć.- powiedział patrząc po raz pierwszy w moje oczy. Jego były błękitne jak ocean, co mnie lekko uspokoiło.
-Ale co mam robić?- spytałam nabierając do niego zaufania.
-Teraz siedź w pokoju, a gdy przyjdzie Nate rób to, co on ci każe.- wyjaśnił, po czym wyszedł z pokoju zamykając go na klucz.
Zostałam sama, lecz postanowiłam posłuchać chłopaka i grzecznie rozglądać się po pomieszczeniu. Zresztą było ogromne, co dawało mi trochę swobody. Chodziłam po łazience, garderobie i sypialni szukając nawet nie wiem czego. Może szczęścia choć nie wierze, że je znajdę.
-Jesteś zdenerwowana?- nagle do pionu przywrócił mnie ten głos, przez który mam ciarki. Obróciłam się i spojrzałam prosto w jego tęczówki. Tym razem nie były, aż tak czarne. Wyglądały trochę przyjaźniej niż poprzednio.
-N-nie.- odpowiedziałam zawieszając się. Mężczyzna krótko się zaśmiał, po czym wpił swój wzrok we mnie.
-Wiem, że jesteś.- powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.- Ale ja nie o tym chcę rozmawiać. Musisz wiedzieć, że nie chcę, aby coś ci groziło. Tak naprawdę jesteś tu tylko i wyłącznie przez ojca.- rzucił, przez co momentalnie się spięłam.- Dlatego przepraszam, lecz nie toleruje sprzeciwu. Musimy kupić ci jakieś ubrania, gdyż nie wiem do kiedy tu zostajesz. Ogarnij się trochę, a ja za niedługo przyjdę.- dodał i wyszedł, a ja przez długą chwilę stałam w miejscu. Nie mogłam się ruszyć, bo zamurowało mnie. Nie wiadomo ile tu będę, co sprawia, że mam większą ochotę stąd jakoś uciec. Muszę stąd uciec nim będzie za późno.
Postanowiłam się trochę ogarnąć, więc rozczesałam włosy i użyłam kilku moich kosmetyków, które zabrałam ze sobą jeszcze na imprezę. Nie miałam tak naprawdę, co ubrać, więc postanowiłam zostać w sukience. Gdy już nakładałam pomadkę ochronną do łazienki wszedł brunet.
-Możesz nie wchodzić bez pukania?- warknęłam zapominając się.
-Mówiłem ci coś nie dawno.- odpowiedział stanowczo przejeżdżając mnie wzrokiem.- A tak poza tym tutaj mogę robić co chcę.- dodał pewny siebie.
-A co jakbym była naga?- spytałam patrząc w górę by napotkać się na czarne tęczówki. Podszedł tak blisko mnie, że dzieliły nas milimetry.
-Zależy od tego jak byś wyglądała.- szepnął uwodzicielsko. Przez chwilę przypomniała mi się impreza i to, że mnie cholernie kręcił, lecz szybko wróciło do mnie to, iż mnie porwał.
-Zboczeniec.- prychnęłam oddalając się o parę kroków.
-Wiem, że cię kręcę.- powiedział z cwaniackim uśmieszkiem.- No cóż.... idziemy.- wziął mnie za nadgarstek i znów prowadził pośród setki korytarzy.
-Musisz tak mocno trzymać?- zapytałam rozżalona idąc tuż obok niego.
-A ty musisz marudzić?- odbił pałeczkę, a ja tylko odwróciłam wkurzona wzrok.
-Gotowi?- spytał mężczyzna o czarnych włosach, miał na imię Jacob.
-Tak, tylko ją zapnij podwójnie.- odpowiedział z uśmiechem brunet przekazując mnie koledze.
-Jak to zapnij?- spytałam poddenerwowana.
-No jedziemy samochodem księżniczko.- odparł Jacob prowadząc mnie na zewnątrz.
-Mam chorobę lokomocyjną.- broniłam się, gdy kładł mnie na fotelu.
-Nie obchodzi mnie to.- prychnął mocno zapinając moje pasy. Byłam dosłownie unieruchomiona i czułam, że mój żołądek zaraz eksploduje. Postanowiłam jednak siedzieć cicho.
CZYTASZ
Kidnapped
RomanceSydney Williams to dwudziestoletnia studentka prawa. Wywodzi się z zamożnej rodziny, która skrywa wiele sekretów, za które dziewczyna będzie musiała odpowiadać. Co się z nią stanie ? Czy Sydney wybaczy rodzicom?