A Closer Walk with Thee

1.2K 65 2
                                    

***

Pogrzeb Kieriana odbywał się w wyjątkowym gorącu jak na koniec kwietnia. Muzyka oraz orszak z trumną, za którą rozciągali się najbliżsi księdzu szedł ulicami miasta. Każdy ubrany w czerń opłakiwał stratę przyjaciela i wspaniałego człowieka

- Cieszę się, że cię widzę. Mimo tego, czemu się spotkaliśmy.- odezwała się Ariadna czując jak obok niej staje Marcel

- Ja również Ria.- potwierdził.- Cami bardzo przeżywa śmierć wuja.- stwierdził

- I współczuję jej tego. Nie było wspanialszego człowieka, jakiego kiedykolwiek znałam. Dzięki niemu oficjalnie zostałeś moim opiekunem.- powiedziała

- To prawda. Będę mu zawsze za to wdzięczny.- potwierdził.- Jak sobie radzisz?- zapytał

- Jest dobrze, chociaż ostatnio sporo się dzieje.- odpowiedziała cicho

- Masz na myśli śmierć Thierego?- zapytał, a Ariadna spuściła jedynie głowę.- Odkąd zostałem wygnany z Dzielnicy Francuskiej, często słyszę twój krzyk. Zbyt dużo jest zabójstw pod okiem Pierwotnych.- stwierdził

- Mówisz o ataku na bagnach?- zapytała dla upewnienia

- Między innymi. Hayley i James sądzili, że to ja jestem za to odpowiedzialny.- powiedział.- Uważaj na Francescę Guerrerę. To niebezpieczna kobieta i wiele ma za uszami. Prawdopodobnie to ona zleciła ten atak.- ostrzegł

- Spokojnie Marcel, umiem o siebie zadbać. Jestem dużą dziewczynką.- pocieszyła go

- Tylko ty mi zostałaś. Davina się nie odzywa.- zauważył

- Do mnie też rzadko kiedy dzwoni.- potwierdziła

*** 

Przez resztę pogrzebu Ariadnę nie opuszczało dziwne wrażenie. Czuła nadchodzącą śmierć, jednak ona nie nadchodziła. Nie była to jednak byle jaka śmierć - śmierć Hayley

Do: James

Co się dzieje z Hayley, że wyczuwam jej śmierć?

Odpowiedź jednak do końca pogrzebu nie przyszła. Dopiero wieczorem James oddzwonił do niej informując ją o tym co się stało. Zmarły ojciec Mikaelsonów chciał zabić Hayley i dziecko w niej, by móc zemścić się na Klausie. Brzmiało to absurdalnie, jednak znano przyczynę jego pojawienia się

- Normalnie ludzie jak przychodzą w odwiedziny to pukają, albo chociaż dzwonią dzwonkiem do drzwi.- odezwała się Ariadna po zakończeniu rozmowy z Jamesem

- Zapewne słyszałaś co się dzisiaj stało.- rozbrzmiał głos Klausa, który wszedł do salonu.- Po twojej rozmowie z Jamesem wskazuję, że tak.- dopowiedział zaraz

- Trudno się skupić na ceremonii czując zbliżającą się śmierć Hayley.- odpowiedziała mu.- Co się stało, że przychodzisz do mnie tak późno?- zapytała

- Chcę twojej pomocy.- oznajmił

- Klaus Mikaelson chce pomocy? Dość niecodzienne.- zaśmiała się

- Nie pomoc dla mnie, a dla wilkołaków. Zawarłem z nimi umowę. Chodzi o pierścienie księżycowe.- kontynuował

- Pierścienie księżycowe?- zapytała zdziwiona.- Chcesz zatrzymać dzięki nim przemianę wilkołaków?- zapytała zaraz

- Dokładnie. Jeden z wilkołaków z mojego klanu dowiaduje się jaki kamień kiedyś znajdował się na pierścieniu, który należał niegdyś do mojego prawdziwego ojca. Dzięki temu będę mógł z pomocą czarownicy stworzyć ich jeszcze więcej, by zdobyły moje zaufanie.- wyjaśnił zaraz

- Po co ci jestem ja? Masz Genevieve.- stwierdziła dalej nie rozumiejąc

- Wilkołaki nie ufają czarownicom. Po tym jak rzuciły klątwę na nich są nieufne. Może i jest porozumienie, jednak blizna zawsze pozostanie. Chcą kogoś zaufanego.- wyjaśnił

- Pomogę ci, ale mam warunek.- powiedziała.- Pozwolisz mi odwiedzać Marcela po drugiej stronie rzeki. Odkąd go wygnałeś nie mogę się z nim widywać. Telefony i SMS-y nie wystarczają mi. Nie zapominaj, że on jest moim opiekunem, prawnym opiekunem.- poinformowała go

- Zgoda, ale pod warunkiem, że raz w tygodniu.- powiedział

- Zgadzam się.- zgodziła się

***

Ariadna obudziła się w znajomym lesie, który śni jej się od paru miesięcy. Tym razem nie widziała jednak żadnych dzieci, żadnej kobiety, nie słyszała żadnych śmiechów czy głosów. Było cicho, a w koło rozbrzmiewał śpiew ptaków. Jej stopy były gołe, a pod nimi ściółka leśna

- Kim ty jesteś?- rozbrzmiał męski głos. Ariadna odwróciła się za siebie w stronę źródła głosu. Stał tam mężczyzna po 40, ubrany na czarno

- Kim ty jesteś?- powtórzyła Ariadna.- O ile dobrze pamiętam, to mój sen.- dopowiedziała

- Nie może być twoim.- zaprzeczył natychmiast mężczyzna

- Zabawne, bo jest. Zapytam jeszcze raz. Kim jesteś i co robisz w moim śnie?- zapytała zirytowana.- Jesteś kolejnym czarownikiem z Sabatu Francuskiego i chcesz mnie zabić?- kontynuowała

- Nie jestem czarownikiem.- zaprzeczył natychmiast uważnie obserwując dziewczynę, tak samo jak ona uważnie obserwowała jego. W tym samym momencie oczy Rainwood rozszerzyły się

- Niemożliwe!- powiedziała zszokowana.- Jesteś mężczyzną z moich innych snów. Ojcem tej małej dziewczynki. Seriry!- krzyknęła wskazując na niego

- Skąd znasz to imię?- zapytał zszokowany

Jednak w tym samym momencie...sen się skończył

BANSHEE and WITCHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz