Gdy wchodzę na salę, Cole wychodzi mi naprzeciw, na moment zostawiając Johna samego przy stoliku.
Minę ma raczej poważną, a zanim obejmuje mnie ramieniem, na jego twarzy dostrzegam zawahanie. To świadczy jedynie o tym, że zdaje sobie sprawę z tego, że nie powinien był niczego przede mną ukrywać; że powinien był powiedzieć mi o Owenie i o mojej matce.
- To całkiem zabawne, wiesz? Do niedawna Elena nie chciała nawet robić z tobą interesów, a teraz nagle powierza ci rodzinne tajemnice. - mówię, patrząc mu prosto w oczy.
- Jakby nie było, twoja rodzina jest teraz także moją rodziną.
- Jakby nie było, twoja rodzina jest teraz także moją rodziną.
Odnoszę wrażenie, że dobrze przemyślał sobie tą odpowiedź. Jest wręcz denerwująco poprawny politycznie.
- Daj spokój, Cole. Dopiero się pobraliśmy. To nie daje ci prawa, żebyś wtrącał się w nieswoje sprawy, a ja nie powinnam dowiadywać się o wszystkim na samym końcu.
- Kiedy miałem ci o tym powiedzieć? - pyta i mruży oczy. - Zresztą, prawda jest taka, że po prostu nie zamierzałem ci o tym mówić, to znaczy, nie teraz. Dużo przeszłaś w ostatnim czasie i nie chciałem dokładać ci kolejnych zmartwień. Chociaż na ten moment, to chyba i tak nie ma już najmniejszego znaczenia.
- Co masz przez to na myśli?
- Wychodzi na to, że tak czy inaczej nie będzie nam dane dobrze się bawić.
- Chwila, czy ty... - Przez moment zastanawiam się, czy powinnam; czy chcę powiedzieć to na głos, bo nawet w mojej własnej głowie brzmi to raczej niedorzecznie. - Masz mi za złe, że jest mi przykro z powodu śmierci Maxa? Żarty sobie robisz? - pytam ze złością. -No cóż, wybacz, jeśli nie jest ci to na rękę, Turner. - stwierdzam sarkastycznie, do końca nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie zasugerował. - Lepiej mnie puść. - rzucam, wydostając się z jego uścisku. - Bo właśnie naszła mnie ochota, żeby ci przywalić.
Okrutny Max. Tak bardzo chciał uprzykrzyć mu życie, że postanowił wziąć za dużo heroiny i przestać oddychać.
Jak on w ogóle mógł?
Kurwa.
Postawa Turnera jest absolutnie niedorzeczna i nie do zaakceptowania. Obawiam się, że nie mógłby znaleźć lepszego sposobu, żeby wzbudzić we mnie żądzę mordu.
- Chyba źle mnie zrozumiałaś. - mówi odrobinę łagodniejszym tonem.
- Wręcz przeciwnie, obawiam się, że doskonale cię rozumiem. Mówisz, że nie muszę przy tobie niczego udawać, ale tak naprawdę, oczekujesz ode mnie, że zawsze będę uśmiechnięta i szczęśliwa. Nie ma prawa być inaczej, nie? To nie pasuje do twojej wizji małżeństwa, bo zdaje się, że zapomniałeś, że życie to nie bajka. Nigdy nie będzie tak jak na filmach. W rzeczywistości ludzie mają słabości i gorsze dni, a bycie razem, to nie tylko przyjemności i seks. Przykro mi, ale jakoś będziesz musiał pogodzić się z faktem, że nie mam ochoty na odgrywanie roli w tym twoim przedstawieniu po tym, jak Max umarł, śpiąc obok mnie w łóżku. Gdybym do niego nie pojechała, albo obudziła się godzinę wcześniej, pewnie nadal by żył. Przepraszam, że jakoś nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego.
- W łóżku? Poszłaś z nim do łóżka i mówisz mi o tym dopiero teraz?
Nie mogę uwierzyć, że tylko tyle do niego dotarło. Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego Grey tak bardzo ostrzegał mnie przed podjęciem zbyt pochopnej decyzji. W takich chwilach, uświadamiam sobie, że decydując się wyjść za Cole'a, prawie w ogóle go nie znałam. Nadal go nie znam, a jak tak dalej pójdzie, nie będzie mi dane lepiej go poznać, bo jeszcze kilka słów i całkiem mnie do siebie zrazi albo go zamorduję. Już teraz mam ochotę odwrócić się na pięcie, wyjść i nawet się za siebie nie oglądać.
CZYTASZ
Królowa Zniszczenia
RomanceMaria, córka narkotykowego bossa po tym, jak jej ojciec trafia do więzienia, ucieka do Detroit, gdzie w pełni oddaje się swojemu uzależnieniu od opioidów. Jednak gdy na jej drodze pojawia się niespodziewanie Max - diler, który sam zmaga się z uzależ...