Od rana leje deszcz.
Kap, kap. Krople uderzają o szyby, a wycieraczki rozpoczynają pracę na pełnych obrotach.
Opieram się łokciem o drzwi samochodu i patrzę przez okno na nocne niebo, które za sprawą burzowych chmur przybrało barwę ciemnego granatu. Właśnie dojeżdżamy na pięćdziesiątą czwartą ulicę, więc spośród tej wszechobecnej niebieskości wyłania się przed nami rozmigotany szyld starego kina. Parkujemy przed wejściem, a światła kolumny trzech x-siódemek gasną.
Przeciskam głowę pomiędzy przednimi fotelami, lustruję wzrokiem Kyle'a oraz Scotta i widzę malujące się na ich twarzach napięcie. Kyle dłonie nerwowo zaciska na kierownicy, a Scott wydobywa z futerału swój pistolet, napełnia magazynek kilkoma pociskami i broń z powrotem wciska do kabury.
Narzucam na siebie kurtkę i łapię za klamkę, chcąc po prostu wysiąść z samochodu.- A ty dokąd? - Buttler odzywa się tym swoim znużonym tonem. - Zaczekaj.
Musi mieć szósty zmysł, bo nawet na mnie nie patrzy, a i tak udaje mu się w porę dosięgnąć odpowiedniego przycisku i po prostu blokuje drzwi po mojej stronie.
- Na co mam czekać? - pytam zniecierpliwiona. - Roan...
- Halo? - Brunet odbiera telefon, więc się uciszam. - Świetnie. - mówi do słuchawki. - W porządku, jednak możesz wysiąść, bo Roan jest już w środku.
- Sekunda. - Scott rzuca, otwierając samochodowe lusterko. Poprawia swoje ułożone na żel jasnobrązowe włosy, a ja i Kyle rzucamy sobie porozumiewawcze spojrzenia, oboje z trudem powstrzymując się od śmiechu. - No, co?
- Nic. - Buttler prycha, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Cholerny narcyz. - To akurat udaje mi się wczytać z ruchu jego warg, gdy odwraca się twarzą w moją stronę.
Scott palcami zaczesuje włosy na bok i przygładza je wierzchem dłoni.
- Nigdy nie znasz dnia ani godziny. - mruczy.
- Dnia ani godziny, kiedy ktoś przywali ci w ryj. - Kyle poprawia go z tym swoim cynicznym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. - Jezu, Stary, ależ z ciebie baba.
- Hej, uważaj sobie. - Udaję lekko obrażoną. - Chociaż w sumie, to masz rację. - dodaję, bo Scott właśnie patrzy na mnie z wdzięcznością. - Wybacz, ale taka prawda. Bez obrazy dla bab.
Chłopak posyła mi pełne rozczarowania spojrzenie i już wiem, że przez kilka kolejnych godzin będzie się dąsał.
- Ktoś tu chyba jest zazdrosny. - zwraca się do Kyle'a. - Lepiej byś przyznał, że po prostu nadal nie możesz wybaczyć mi tamtej stewardessy.
- Po pierwsze, ona miała imię. Po drugie... Dlaczego miałbym być zazdrosny? Jej strata, że akurat tobie dała numer, bo mogę się założyć, że nawet jej nie stuknąłeś.
- Panowie... - wzdycham głośno, żeby im przypomnieć, że siedzę z tyłu, bo chyba znów o tym zapomnieli. - Możemy? - pytam, ponownie łapiąc za klamkę.
- Ciebie jak widać też nikt dawno nie puknął, dlatego humor ci nie dopisuje. - Mimo tego, Scott jeszcze próbuje mu się odgryźć. - Wybacz, Holly.
- Nie ma sprawy, tylko chodźmy już, bo Roan na mnie czeka, a poza tym nie chcę znów wracać do hotelu w środku nocy.
- Oczywiście.
Scott zamyka lusterko i wyskakuje z samochodu, a sekundę później otwiera przede mną drzwi.
Wysiadam i z przyzwyczajenia rozglądam się dookoła. Można powiedzieć, że weszło mi to w nawyk i choć wiem, że chłopacy nie spuszczą mnie z oczu nawet na moment, wolę zachować czujność. Od aresztowania Turnera wiele się zmieniło, niestety na gorsze i już nie tylko Rosjanie chcą mnie sprzątnąć, więc muszę mieć się na baczności.
CZYTASZ
Królowa Zniszczenia
RomanceMaria, córka narkotykowego bossa po tym, jak jej ojciec trafia do więzienia, ucieka do Detroit, gdzie w pełni oddaje się swojemu uzależnieniu od opioidów. Jednak gdy na jej drodze pojawia się niespodziewanie Max - diler, który sam zmaga się z uzależ...