Okazało się, że Turner nie chciał by ktoś nam, a raczej mnie, bo sam nie zmrużył oka, przeszkadzał w spaniu. Coś innego chodziło mi po głowie, ale gdy tylko dotarliśmy do domu, wzięłam prysznic, resztkami sił doczołgałam się do łóżka, zasnęłam i przez kilka lub kilkanaście kolejnych godzin spałam jak zabita. Nie wiem nawet, jaka jest pora dnia, bo rolety są zasłonięte i w sypialni panuje półmrok.
Budzę się w jego ramionach. Po prostu leży obok mnie, wpatrując się w ekran swojego telefonu, ale gdy zauważa, że oczy mam otwarte, szybko odkłada go na bok.
Mam wielką nadzieję, że nie wyglądam tak żałośnie, jak się czuję, bo czuję się okropnie. Leki przestały działać i ból daje mi o sobie znać, zanim jeszcze mam szansę na dobre się obudzić. Przez kilka minut leżę bez ruchu, starając się jakoś przezwyciężyć poczucie ogarniającej mnie beznadziei. Najchętniej przespałabym resztę dnia, albo i tygodnia i obudziła się dopiero, gdy będzie ze mną lepiej. Chociaż prawda jest taka, że nigdy nie będzie lepiej. Przez resztę życia, każdego cholernego poranka, będę zamarzać na skręcie, a moja dłoń, już zawsze będzie boleśnie mi przypominała o tym, co się stało. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek jeszcze zdołam zacisnąć ją w pięść. Cieszę się, że owinięta jest bandażem, bo dzięki temu przynajmniej nie muszę patrzeć na te paskudne rany, dziesiątki szwów, wystające druty i opuchliznę. Wystarczy, że czuję jak od wewnątrz ocierają się o skórę i sąsiadujące tkanki. Najchętniej bym się ich pozbyła.
Na szafce przy łóżku stoi zapas antybiotyków, morfiny, a także opakowania gazy i bandaży. Podnoszę się i sięgam, rzecz jasna w pierwszej kolejności po morfinę.
Szkoda tylko, że sama nie jestem nawet w stanie otworzyć opakowania. Pokonują mnie cholerne zabezpieczenia przed dziećmi.
Cole wyjmuje mi opakowanie z ręki i otwiera je bez najmniejszego trudu.
- Co jest? - pyta, zapewne zauważając smutek na mojej twarzy.
- Nic. Po prostu nie cieszę się na myśl, że teraz we wszystkim będziesz musiał mnie wyręczać. - odpowiadam, ale to brzmi trochę tak, jakbym miała mu za złe, że mi pomaga. - Nie mogę nawet sama się ubrać.
- Możesz. Wystarczy, żebyś przez jakiś czas nie nosiła koszul zapinanych na guziki. - stwierdza, próbując chyba poprawić mi humor i o dziwo, nawet mu się to udaje, bo lekko się uśmiecham.
Uśmiech jednak szybko znika z mojej twarzy.
Wcześniej byłam zbyt wykończona, żeby z nim porozmawiać, ale nie mogę odwlekać tego w nieskończoność.
- Nie powiedziałeś mi o nagraniach, Turner.
- O jakich nagraniach? - pyta w taki sposób, że prawie mogłabym mu uwierzyć, iż nie ma absolutnie żadnego pojęcia, o czym mówię.
- O nagraniach, które wysyłali ci Sinaloa, Cole. Powinieneś był mi powiedzieć.
- Kiedy? Od razu, gdy przyjechałem do szpitala, czy może zaraz po tym, jak się obudziłaś po operacji? Zresztą, prawda jest taka, że nie chciałem i nie zamierzałem ci o nich mówić, więc więcej o nie nie pytaj. - rzuca ze złością.
Połykam kilka tabletek.
- Nie uważasz, że mam prawo wiedzieć, co się ze mną działo? Rozumiem, dlaczego nie chcesz o tym ze mną rozmawiać. Naprawdę rozumiem, Cole, ale muszę poznać prawdę. Wyobrażam sobie najgorsze możliwe scenariusze i nie chcę, żeby się sprawdziły, ale i tak niczego już nie zmienię. Jakoś będę musiała się z tym uporać, ale najpierw muszę się dowiedzieć, co tak naprawdę się stało. Nadal nie powiedziałeś mi też, czemu w ogóle mnie wypuścili. To nie ma żadnego sensu. Chcieli mnie zabić, a przez te trzy tygodnie zdążyliby mnie zabić conajmniej stukrotnie, a z jakiegoś powodu tego nie zrobili. Do czego oni cię zmusili, Cole? Co dałeś im w zamian? Tym razem porwałeś córkę, albo siostrę szefa Sinaloa? Bo jeśli tak, to mam tylko nadzieję, że w przeciwieństwie do mnie, się w tobie nie zakochała.
CZYTASZ
Królowa Zniszczenia
RomanceMaria, córka narkotykowego bossa po tym, jak jej ojciec trafia do więzienia, ucieka do Detroit, gdzie w pełni oddaje się swojemu uzależnieniu od opioidów. Jednak gdy na jej drodze pojawia się niespodziewanie Max - diler, który sam zmaga się z uzależ...