Rozdział XXXII

34 2 0
                                    

Budzę się. Poranki od zawsze są dla mnie trudne, ale tym razem, czuję się nawet gorzej niż zazwyczaj. Mam wrażenie, że temperatura w sypialni wynosi jakieś pięć stopni na minusie i przez to nie mam ochoty wychodzić spod kołdry. Głowa mi pęka, a lewą rękę mam gdzieś pod sobą. Cała mi zdrętwiała, więc przekręcam się na bok, żeby uwolnić ją spod swojego ciężaru. Wszystko mnie boli, ale to mój przestrzelony bark najbardziej daje mi o sobie znać, gdy tylko się poruszam. Przeklinam w myślach. Łapię głęboki, powolny wdech, a drugą ręką próbuję odnaleźć na szafce nocnej opakowanie Sevredolu. Przypadkiem strącam coś z blatu, słyszę odgłos rozbijającego się o podłogę szkła i jestem zmuszona jednak otworzyć oczy. Podnoszę się do pozycji siedzącej, spoglądam w dół i spostrzegam, że na t-shircie mam wielką, czerwoną plamę. Krew.

- Wszystko w porządku?

Drzwi się otwierają i staje w nich Cole. Pewnie zaniepokoił go hałas i przyszedł sprawdzić, co się dzieje.

- Nie. - kręcę głową.

Tuż za nim pojawia się Daniels, lekarz, który zajął się mną po postrzale. Mija bruneta w drzwiach i podchodzi do łóżka.

- Zdejmij koszulkę. - rzuca, więc ostrożnie podnoszę ręce do góry, a on sam zdejmuje mi t-shirt przez głowę. - Zostawiłem swoją torbę na dole. Mógłbyś mi ją przynieść, Cole?- pyta, a Turner odwraca się i wychodzi z sypialni bez słowa.

- Co ty tu robisz?

- A jak myślisz? Przyjechałem do ciebie, ale czekałem, aż wstaniesz, bo Cole nie pozwolił mi cię obudzić.

- Miło z jego strony, że wyjątkowo postanowił dać mi się wyspać. - stwierdzam, ale zaraz się uciszam, bo szatyn odrywa od mojej skóry opatrunek.

- Zerwałaś szwy. Jak to w ogóle możliwe, skoro zgodnie z moimi zaleceniami, nawet nie wychodziłaś z łóżka? Masz mi coś do powiedzenia, Marie? - patrzy na mnie karcącą, jak na niesforne dziecko, a w jego głosie nie dałoby się nie wyczuć nuty sarkazmu.

- Nie bolało, więc...

- Jasne, że nie. - Znacząco spogląda na prawie pusty blister Sevredolu. - Morfiny miało ci wystarczyć na dwa tygodnie, minęło kilka dni, a w opakowaniu zostało pięć tabletek. Zdziwiłbym się, gdybyś mi powiedziała, że bolało albo, że cokolwiek czułaś.

- Teraz czuję, więc mógłbyś mi coś dać, zanim się weźmiesz za szycie.

- Nie zastanawiałaś się nad...

Doskonale wiem, co chce powiedzieć, dlatego mu przerywam.

- Błagam, nawet nie próbuj mnie przekonywać, żebym zaczęła zmniejszać dawki morfiny. Nie odstawię jej, chyba, że przerzucę się na coś mocniejszego, na przykład na heroinę, więc zamiast marudzić, daj mi kolejne opakowanie. Uznaj to za redukcję szkód, jeśli tak bardzo gryzie cię sumienie. Jak dla mnie, to i tak jesteś ostatnią osobą, która mogłaby mnie umoralniać. Chyba wiesz dla kogo pracujesz, Grey? Musisz to wiedzieć, bo raczej nie uwierzyłbyś w to, że zostałam postrzelona przez przypadek.

- Znam Cole'a od ponad piętnastu lat, więc tak, wiem dla kogo pracuję, Marie. - mówi i uśmiecha się tajemniczo.

- Jesteście przyjaciółmi?

- Byliśmy kumplami w czasach studenckich. Często szlajaliśmy się razem po barach. Przez jakiś czas, Cole praktycznie u mnie mieszkał. Wyrzucili go ze studiów, był spłukany, a ja się nad biedakiem zlitowałem i odstąpiłem mu swoją sofę. Można powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi, ale dużo się pozmieniało w ostatnich latach. Czasem sam się zastanawiam, czemu jeszcze nie zablokowałem jego numeru. Przez niego nie miałem nawet życia towarzyskiego. Wyjście z nim na imprezę kończyło się na ogół tym, że on wracał do mojego mieszkania z jakąś laską, a ja pół nocy spędzałem na własnej wycieraczce, przytulony co najwyżej do butelki piwa. Generalnie, jak on był obok, to ja nagle stawałem się dla kobiet niewidzialny. Raz pokłóciliśmy się po pijaku o jakąś pierdołę, a w efekcie przez kilka miesięcy nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktu. Wtedy poznałem Kate. Dla mnie, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Spędzałem z nią każdą wolną chwilę. Niestety pewnego wieczoru wpadłem na Cole'a w jakimś barze, od słowa do słowa i postanowiłem wyciągnąć do niego rękę na zgodę. Kilka tygodni później popełniłem kolejny błąd, bo przedstawiłem mu swoją dziewczynę i z imprezy wróciliśmy już we trójkę. Za dużo wtedy wypiłem i urwał mi się film. Obudziłem się rano na kacu, poszedłem do kuchni po butelkę wody i zastałem go na swojej kanapie, a jakżeby inaczej, z Kate. Z roznegliżowaną Kate, śpiącą słodko w jego objęciach. Wiesz, co zrobiłem? Nie dałem mu w ryj, chociaż na to zasłużył, tylko, jak jakiś skończony idiota, po cichu wróciłem do sypialni i siedziałem w niej, aż do południa, udając, że niczego nie widziałem. W międzyczasie zamówiłem jeszcze pizzę na wypadek, gdyby zgłodnieli i tak, zjedliśmy ją razem. Kate w końcu pojechała na zajęcia, a on poszedł wziąć prysznic. Siedziałem przed telewizorem, paląc papierosa za papierosem i trzęsąc się jak galareta, a ten skurwiel wyszedł z łazienki, stanął w drzwiach, uśmiechnął się i powiedział: Stary, współczuję. Przecież ona ma podejście do seksu jak jakaś zakonnica. Jebana zakonnica. Ja w niej widziałem matkę moich przyszłych dzieci. Wyobrażałem sobie, że zamieszkamy razem w ślicznym domku z białym płotkiem na przedmieściach, dzieciom damy na imię Franciszek i Ofelia, a po ogrodzie będzie nam biegał biszkoptowy Golden Retriever. Dla niego była jedną z wielu. Złamał podstawową zasadę męskiej przyjaźni, przeleciał moją dziewczynę, gdy spałem w pokoju obok, a na koniec poklepał mnie jeszcze po ramieniu i stwierdził, że stać mnie na więcej. Jednak nie to było w tym wszystkim najgorsze. Najgorsze było to, że spotykałem się z Kate przez pół roku. Od początku twierdziła, że chciałaby zaczekać z seksem do ślubu. Uszanowałem to, bo mi na niej zależało. Co najwyżej, pozwalała, żebym dał jej czasem całusa w policzek, a tego samego wieczoru, którego poznała Cole'a , poszła z nim na całość. Sama rozumiesz, że po tym wydarzeniu, nasze drogi musiały się rozejść. Ja zająłem się robieniem stażu, a on poznał w tym czasie Morka i na własne życzenie wpakował się w niezłe bagno. Szemrane interesy, ludzie z półświatka, konflikty z prawem. Dla kasy, był gotowy zrobić wszystko, więc bez wahania podpisał pakt z samym diabłem, to znaczy z Walterem. Dowiedziałem się o tym dopiero pięć lat później, gdy zapukał do moich drzwi o trzeciej nad ranem. Postrzelili go w udo i był w opłakanym stanie. Przyszedł do mnie, bo szukała go policja i z tego powodu nie mógł pojechać do szpitala. Skończyło się na tym, że w swoim mieszkaniu, przez pół nocy wygrzebywałem mu piętnastocentymetrowy pocisk z nogi. To był pierwszy raz, kiedy mu pomogłem, ale nie ostatni, bo później jeszcze wielokrotnie potrzebował kogoś, kto nie będzie zadawał zbyt wielu pytań. Więc tak, dobrze go znam, ale głównie od tej najgorszej strony. Lepiej, niż ktokolwiek inny wiem, że to zapatrzony w siebie, egocentryczny dupek, który nie bez powodu nie ma już żadnych przyjaciół. W zasadzie, to ci współczuję, że jesteś skazana na jego towarzystwo.

Królowa ZniszczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz