Budzę się, otwieram oczy i z ulgą stwierdzam, że wszystko wróciło do normalności. Jestem w stanie podnieść się z łóżka, pójść do łazienki i doprowadzić się do względnego porządku.
Miło jest odzyskać panowanie nad własnym ciałem i wyzbyć się z głowy tych paranoicznych myśli. Miło jest spojrzeć w lustro i zobaczyć w nim siebie, a nie kogoś, kto wygląda niepokojąco i obco zarazem.
Myję zęby, rozczesuję poplątane włosy, cienie pod oczami przykrywam grubą warstwą korektora i znów w stu procentach czuję się sobą. Z jednej strony jestem szczęśliwa, że jakoś udało mi się przeżyć tę noc. Zwłaszcza, że minuty dłużyły mi się niczym godziny, a godziny zdawały się trwać całą wieczność. Z drugiej strony, Turnera już nie ma i choć mogłam się spodziewać, że zniknie nad ranem, jest mi odrobinę przykro, bo wczoraj nawet nie byłam sobą.
Wychodzę z sypialni, a moim oczom ukazują się Cameron i Grey, siedzący przy stole i jedzący coś, co wygląda na chińszczyznę.
Czyli wychodzi na to, że mamy już południe.
- Nareszcie, Holly. Witamy w świecie żywych. - Daniels rzuca znad talerza. - Już się bałem, że nigdy się nie obudzisz.
Za to Cameron tylko uśmiecha się do mnie jakoś tak niemrawo, ale chyba wiem, dlaczego. Zobaczył mnie z Colem. Z facetem, którego mój ojciec jeszcze nie tak dawno kazałby mu zastrzelić przy pierwszej okazji.
- Zamówiliśmy ci zielone curry z kurczakiem i ryżem. - mówi.
- Dzięki, ale nie sądzę, żebym zdołała cokolwiek przełknąć. - odpowiadam i spoglądam na Greya. - Gdzie się podział Cole?
Sama nie wiem, po co pytam, skoro odpowiedź jest dla mnie oczywista. Może i spędził przy mnie całą noc i przez trzy godziny siedział ze mną w wannie, pilnując, żebym się przypadkiem nie utopiła, ale byłam w tak żałosnym stanie, że na jego miejscu, też bym się nad sobą zlitowała; każdy by się nade mną zlitował.
Na twarzy Camerona znów pojawia się ta jego pełna niedowierzania mina. Gdybym nie była jego szefową, pewnie zapytałby, co jest ze mną nie tak i podobnie do Wiktora, zasugerowałby, że zapadłam na syndrom sztokholmski, a ja nawet nie mogłabym mieć mu tego za złe. Gdybym nienawidziła Turnera, byłoby to łatwiejsze do pojęcia. Nie zapomniałam przecież, co spotkało przez niego Maxa. Przed oczami ciągle widzę jego przepełnioną bólem twarz, gdy przez połamane żebra, ledwie był w stanie się poruszyć. Pamiętam jak siedziałam z nim w jego mieszkaniu i jak bardzo czułam się bezradna, gdy tak nieznośnie cierpiał. Pamiętam wyraz troski i desperacji w jego oczach, gdy zorientował się, że nie będę mogła wrócić z nim do Detroit; ostatnie wymienione z nim spojrzenia, zanim kula przeszyła mnie na wylot. Jednak nie mogłabym zapomnieć, że to Turner mnie stamtąd wyciągnął; nie dał mi się wykrwawić, a wczoraj po raz kolejny udowodnił mi, że na swój sposób mu na mnie zależy. Mówi, że to koniec, a potem pojawia się, gdy go potrzebuję i po prostu jest przy mnie. Choć wszyscy mówią mi, że jest bezwzględny, zimny, a zdaniem Greya, także bezuczuciowy, nie mogłabym w to uwierzyć, bo raz za razem udowadnia mi, że to tylko pozory.
- Nie mam pojęcia. Wyszedł trzy godziny temu. Pewnie wrócił do domu, żeby się wyspać, bo wczorajszej nocy nie dałaś nam zmrużyć oczu, Holly. - Grey mówi tak, jakby chciał wzbudzić we mnie poczucie winy.
- Bardzo przepraszam, że dałam się odurzyć.
- Karma to suka, co?
Cameron parzy na mnie z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
CZYTASZ
Królowa Zniszczenia
RomantizmMaria, córka narkotykowego bossa po tym, jak jej ojciec trafia do więzienia, ucieka do Detroit, gdzie w pełni oddaje się swojemu uzależnieniu od opioidów. Jednak gdy na jej drodze pojawia się niespodziewanie Max - diler, który sam zmaga się z uzależ...