87."Czyli nie ma już pieprzenia codziennie w blasku księżyca?"

3.1K 112 8
                                    

- Reyhan, ile razy mam Ci mówić, żebyś za każdym razem odkładała rzeczy na swoje miejsce?! - zapytał Diego budząc mnie tym samym o...piątej rano.

- Czy ty jesteś normalny?! Po chuj pytasz mnie o takie rzeczy tak wcześnie i to w dodatku w niedziele?! - spytałam podnosząc się do pozycji siedzącej wiedząc już, że ponownie nie dam rady zasnąć.

- Bo znów nie mogę znaleźć pasty do zębów!

- W dupie jest kurwa w dupie!

Wstałam gwałtownie z łóżka i wyszłam z sypialni prosto na dół, żeby narzucić na siebie kurtkę, założyć buty i po prostu wyjść na zewnątrz...z dala od niego. Naprawdę myślałam, że wspólne mieszkanie będzie jak w bajce, ale od tygodnie wiecznie na siebie wrzeszczymy i nie potrafimy dojść do porozumienia.

Kiedy znalazłam się nad wodą, to usiadłam przykładając nogi do klatki piersiowej i oparłam na nich głowę, żeby wziąść kilka głębszych oddechów próbując pozbierać wszystkie myśli i czym dłużej o tym myślałam, to jeszcze bardziej chciałam poprawić jedynki mojemu chłopakowi...nie wiem co gorsze to, że czepia się o każdą dosłownie każda rzecz czy, to że budzi mnie w niedzielę o pieprzonej piątej rano.

Nie wiem jak długo siedziałam na chłodnym powietrzu, ale kiedy wpadłam na jakikolwiek pomysł, to wróciłam do środka, żeby wykonać telefon...

- Cześć, Stella! - przywitałam się.

- No siema stara! Jak tam ci się żyje za górami i lasami? - zapytała.

- Um...dobrze, ale tak sobie pomyślałam, że fajnie byłoby zrobić tutaj jakąś fajną imprezkę...wiesz jest plaża i...

- Nie musisz dłużej przekonywać! Impreza na plaży będzie zajebista! To kiedy?

- Może...dziś o dwudziestej?

- Ale to za cztery godziny i...

- Najlepsze imprezy są na spontanie!

- Diego, nie będzie miał nic przeciwko?

- Wiesz...nie wiem, ale mam nadzieję, że dzięki tej imprezie wyluzuje trochę i przestanie się mnie czepiać o wszystko.

- Czyli nie ma już pieprzenia codziennie w blasku księżyca? - zachichotała.

- Same krzyki i nic więcej...ja chyba nie nadaje się do związku, wiesz?

- Co ty pieprzysz? Reyhan, kłótnie w związku się zdarzają i to jest normalne...

- Ale nie kurwa robienie afery o pierdoloną pastę do zębów o piątej rano!

- Wiesz co...nie mogę teraz za bardzo rozmawiać, bo Edward w domu, ale będę trochę szybciej i wtedy dokończymy rozmowę, dobrze?

- Do zobaczenia na imprezie...weź za sobą bardzo dużo ludzi.

- Nie ma sprawy!

I naprawdę nie wiem dlaczego zaczęłam się przygotować do imprezy na plaży, żeby zrobić ja złość Diego...skoro on budzi mnie o piątej rano, to ja nie pozwolę mu zasnąć o północy...może w końcu jebaniutki nie będzie tak wcześnie wstawać.

I tak jak powiedziała Stella razem ze swoim bratem, Edwardem przyszli wcześniej i pomogli mi przygotować stoliki, rozpalić ognisko i najważniejsze rozstawić alkohol oraz głośniki, z których od razu włączyłam głośną muzykę, kiedy zaczęli pojawiać się ludzie...i jeszcze więcej ludzi.

- Mam nadzieję, że w końcu Diego wyluzuje! - krzyknęłam tak, żeby było mnie słychać prosto do ucha rudowłosej.

- O której on wróci z roboty? - zapytała.

- Za godzinę!

- Chodźmy pić!

I tak też zrobiliśmy, a kiedy wybiła godzina dwudziesta pierwsza i wciąż nie było Diego, to przestałam czekać na niego i zaczęłam się bawić tak, że nie zauważyłam nawet, kiedy znalazłam się na środku plaży całkowicie najebana i tańczyłam z ludzimi, których nawet nie znałam.

Nagle z dupy muzyka została wyłączona, a przede mną stał Diego, którego tak wkurwionego jak teraz jeszcze nigdy nie widziałam...



Beng w końcu nowy rozdział niech ktoś napisze, że się cieszy :)

GÓWNIARA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz