65."Jesteś wariatką, ale...polubiłem to w tobie"

3.8K 150 6
                                    

Pov. Reyhan

Po trzech tygodniach mnie wypuścili ze szpitala. Przez ten cały czas odwiedzał mnie Diego i mój tata, którzy przez cały czas mówili mi jak teraz będą mnie pilnować i nie pozwolą, żebym cokolwiek wzięła...nawet spaliła chociażby jednego blanta. Natomiast moja kochana siostra nie odwiedziła mnie ani razu. Byłam bardzo ciekawa z jakiego powodu, ale mimo wszystko powstrzymywałam się, żeby o to nie spytać. Najwidoczniej miała jakiś powód. Może się pokłóciła z Diego? Szczerze mówiąc nie miałabym nic przeciwko.

Kiedy tylko zobaczyłam jak mężczyzna wchodzi do  sali i bierze moją walizkę mimowolny uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

- Gdzie tata? - zapytałam i skierowaliśmy się do wyjścia.

Szybko wsiedliśmy do samochodu i po chwili z piskiem opon odjechaliśmy z parkingu.

- W domu został i szykuje obiad dla ciebie. - wyjaśnił, a ja położyłam nogi na jego kolana.

- Jak mój tata zrobi obiad, to nikt nie będzie chciał go jeść. - przyznałam.

Zaśmiał się.

- Może nie będzie tak źle. - mruknął.

- Dlaczego Mia mnie nie odwiedzała? - zadałam w końcu pytanie, które dręczyło mnie od samego początku.

Diego zacisnął mocniej ręce na kierownicy.

- Nie miała czasu...

- Diego, nie jestem głupia i nie wmawiaj mi kitu, bo znam cie juz wystarczająco i wiem kiedy kłamiesz. - lekko się zirytowałam, bo serio mógł wymyślić jakieś inne kłamstwo.

- Jestem...pokłócony z Mią. - przyznał w końcu.

Nie powiem ucieszyło mnie to, ale nie dałam po sobie tego poznać.

- Dlaczego? - zapytałam będąc ciekawa.

- Kiedy byłaś w szpitalu, to odwiedzałem cię codziennie. Bywały też takie dni, kiedy zostawałem w szpitalu na noc, a Mii to się nie podobało. - wzruszył ramionami.

- Co? Bywałeś nawet u mnie na noc? - byłam w lekkim szoku. Nie miałam o tym pojęcia.

- Nie chciałem, żebyś była sama na sali i...po prostu bałem się o ciebie. Myślałem, że jak ja będę w domu smacznie spał, to tobie może się pogorszyć. Bałem się po prostu o ciebie. Reyhan, nie chce cie stracić. - wyznał i zatrzymał się na jakimś poboczu.

Szybko odpiełam pas i usiadłam ja jego kolana rozkrokiem wpijając w jego miękkie usta. Nie miał nic przeciwko wręcz przeciwnie...był stęskniony za tym? Nawet nie musiałam prosić od razu dostałam dostęp do jego cudownego języka z kolczykiem, od którego miękką nogi i rozpoczęła się walka. Jego ręce zaczęły błądzić po moich plecach. Zaczął ściskać moje pośladki powodując u mnie głośne jęki w jego usta. Zacząłam coraz bardziej ocierać się o jego członka.

Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, kiedy nie mieliśmy powietrza.

- Reyhan, co ty ze mną robisz. - szepnął zdyszany.

Uśmiechnęłam się zwycięsko.

- Dziękuję za twoje poświęcenie. - powiedziałam z niewinnym uśmieszkiem, choć doskonale wiem, że teraz ma namiot w spodniach.

Zaczął dzwonić jego telefon, który od razu odebrał, a ja bez żadnego ostrzeżenia wciągnełam jego penisa. Diego musiał się mocno powstrzymywać na tym co mówi, a ja zaczęłam powolutku robić kółeczka na jego główce. Chwyciłam go pewnie w prawą rękę i zaczęłam wykonywać ruchy w górę i w dół. Diego zamknął oczy z przyjemności i odchylił głowę wciąż rozmawiając przez telefon. Coraz szybciej wykonywałam ruchy, aż w końcu poczułam lepką maść na dłoni. Wzięłam chusteczke wytarłam rękę i jego penisa po czym brudną chusteczke wyrzuciłam przez okna.

Zeszłam z jego kolan i usiadłam na swoje miejsce.

- Jesteś wariatką, ale...polubiłem to w tobie. - powiedział i ruszył.








GÓWNIARA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz