❣︎ I ❣︎

14.3K 657 956
                                    

Ranek pierwszego września był dość chłodny, poranna rosa osiadła na jeszcze zielonej trawie, a ciepłe promienie słońca wpadały do niewielkiego pokoju oświetlając jedynie wybrane części podłogi i srebrnoszarego, puszystego dywanu.    
Regulus Black stał przed lustrem zapinając guziki nieskazitelnie białej koszuli. Oczy miał nadal zaspane, a włosy nieułożone. To co by w tym momencie zrobił najchętniej to położenie się z powrotem w łóżku, które wczesnym rankiem wydawało się najwygodniejsze. Spojrzał tęsknie w jego stronę ale od razu odrzucił myśli o ponownym pójściu spać. Zostawił ostatni guzik rozpięty i zaczął poprawiać kołnierzyk, kiedy ktoś z impetem otworzył drzwi, które uderzyły o ścianę. Chłopak odwrócił się w tamtą stronę starając się zachować spokój. Już doskonale wiedział kto wtargnął do pomieszczenia.  Zmierzył brata wzrokiem i powoli podszedł w jego stronę.

- Przestań zachowywać się jakbyś uciekł z dziczy - powiedział ze zirytowaniem. Wskazał tabliczkę wywieszoną na zewnętrznej części drzwi. - Widzisz co tu jest napisane? Nie wchodzić bez wyraźnego pozwolenia - podkreślił dwa ostatnie słowa i wskazał na siebie. - Mojego pozwolenia.

Syriusz wywrócił oczami i oparł jedną rękę o framugę drzwi.

- Przesadzasz, sztywniaku - szturchnął go w bok na co Regulus skrzywił się nieznacznie. - Chodź, bo już śniadanie. - Odchrząknął. - Rodzice kazali mi cię zawołać. 

Chłopak westchnął i przeczesał włosy palcami.

- Powiedz, że zaraz zejdę.

Syriusz wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem i udał się szybkim krokiem w stronę schodów. Regulus zamknął drzwi i poszedł w głąb pokoju. Zdążył już przywyknąć do tego, że jego brat ma nadmiar energii za każdym razem, kiedy nadchodzi początek września. Dla kogoś kto nienawidzi przebywać w domu rodzinnym wyjazd do szkoły na całe dziesięć miesięcy to wybawienie. 
Nie mógł też nie przyznać mu, choć z wielką niechęcią, racji, co do nazwania go sztywniakiem, chociaż bardzo nie podobało mu się to określenie. Kiedy przebywał w domu był ułożony, elegancki, opanowany i zachowywał się z klasą. W szkole oczywiście nadal okazywał te cechy, ale tam pozwalał sobie na dużo więcej luzu. Głównie dlatego, że wolał nie zrobić czegoś niestosownego przy rodzicach. Po prostu doskonale zdawał sobie sprawę kiedy i na ile może sobie pozwolić. 

Spojrzał na krawat leżący na łóżku, który miał tego dnia założyć. Wziął go i przesunął palcami po miękkim materiale, schował go jednak do szuflady. Jeszcze nachodzi się w krawatach w tym roku. Spojrzał w lustro i zaczął układać włosy z lekkim pośpiechem. W końcu udało mu się okiełznać fryzurę, posłuszny okazał się nawet ten jeden kosmyk włosów, który zazwyczaj niesfornie opadał na środek jego czoła. 
Ostatni raz przejrzał się lustrze, żeby sprawdzić, czy czegoś nie musi poprawić i poszedł do łazienki. Przemył twarz ciepłą wodą i szybko przetarł ją ręcznikiem. Starł palcem kropelki, które spływały mu po brodzie i zszedł na dół. Wszedł do kuchni.

- Dzień dobry - przywitał się kiwając głową w stronę rodziców i usiadł na swoim miejscu przy masywnym, drewnianym stole.

Ojciec kiwnął głową, a matka uśmiechnęła się lekko.

- Dzień dobry, synku - odpowiedziała melodyjnym, delikatnym tonem, jakiego z pewnością nie używała, kiedy zwracała się do jego brata. Regulusowi nie podobała się ta nierówność w traktowaniu ich obu przez rodziców. Kiedy był nieco młodszy podczas jednej z kłótni zebrał się na odwagę, żeby wstawić się za Syriuszem. Ale kiedy chciał już zabrać głos usłyszał jedynie, żeby się nie wtrącał. Więc przestał, nie miał zamiaru na siłę nieść pomocy osobie, która jest zbyt dumna, żeby ją przyjąć. Mimo to, rozumiał go. Przypuszczał, że on sam postąpiłby podobnie.

Nie pozwolę ci odejść || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz