Rozdział 35

117 10 2
                                    

Istnieją koszmary, które nie znikają w ciągu dnia.

Hinata pływała. Od przyjemnie chłodnej wody odbijały się promienie słoneczne. W oddali widziała bawiących się przyjaciół. Naruto skakał na główkę. Sakura, Ino, Tenten i Lee odbijali piłkę na plaży. Kiba bawił się z Akamaru na płytkiej wodzie, zaś Shino leżał na dmuchanym materacu.

Gdzieś mignęła jej postać, od razu za nią podążyła.

Nurt wody wyrzucił ją na dalszy brzeg plaży. Chciała przetrzeć oczy z piasku, ale gdy otworzyła oczy, zobaczyła, że leży na kościach. Szkielety były ubrane w ubrania Kō i Neji'ego. Hinata poderwała się, ale gdy wstała, uderzyła o kogoś.

Odwróciła się i zobaczyła surowy wzrok ojca. Hiashi zamachnął się, aby ją spoliczkować.

Hinata otworzyła oczy.

***

Siedziała przy oknie i obserwowała burzowe niebo. Błysk przeciął ciemność.

Głaskała Okashiego, który spokojnie spał sobie na jej kolanach.

– Jesteś dziś jakaś zamyślona – zauważył Itachi.

Ostatnio uważniej obserwował jej zachowanie.

– Ostatnio przeczę wszystkiemu, co kiedyś uznawałam za oczywiste – odpowiedziała. Wioska, rodzina, przyjaciele, cele, marzenia... Coraz częściej tonęła w myślach i zaczęła dochodzić do niepokojących wniosków. Jej dawne życie straciło sens. Nie była już taka jak kiedyś.

– Sądzisz, że się zmieniłam? – Tępo patrzyła się przed siebie.

– Bez cienia wątpliwości.

***

Hinata uporczywie próbowała domyć plamę na kanapie, jednak było to ponad jej siłę. Kanapa była duża, skurzana, ale widać było, że jest zniszczona i stara. Obok stał mahoniowy stół z krzesłami. A obok znajdowała się biblioteczka. Odkurzenie jej było koszmarem. Hinata przerwała sprzątanie, gdy usłyszała trzaskanie drzwiami.

– Jak było? – skierowała pytanie do wchodzącej do pomieszczenia Fū. Dziewczyna jak gdyby nigdy nic rozsiadła się na kanapie.

Deidara zaś poszedł do kuchni rozpakować zakupy spożywcze.

– Te gorące źródła są naprawdę gorące. Było ekstra! Powinniście też tam pójść, są specjalne łaźnie dla par!

– Dla par? – spytała.

Hinata usiadła obok Fū.

– Można kąpać się tylko we dwójkę w odosobnieniu od innych.

Hinata zarumieniła się.

– Oj, nie bądź taka niewinna – zaczęła. – Widziałam cię ostatnio z Itachim – wyszeptała.

Hinata spłonęła rumieńcem.

– Czy wy – zaczęła, ale nie dokończyła. Pytanie nie chciało jej przejść przez gardło.

– No jasne! – odpowiedziała. – A ty i Itachi? Na jakim etapie jesteście?

– My... nie wiem, czy nawet jesteśmy razem. – Spochmurniała. Ułożyła łokcie na kolanach i spuściła głowę w dół. – Całowaliśmy się, ale nic więcej nie zostało powiedziane.

– Ale chcecie być razem?

– Ja tak. Nawet bardzo, ale... boję się wykonać następnego kroku, co jeśli on powie, że chciałby tylko się całować albo tylko robić... inne rzeczy.

– Hinata... – Westchnęła Fū. – Myślę, że wszystko się ułoży. Ale najpierw – urwała.

Fū poleciała szybko na górę i równie szybko zeszłą po schodach. Podała Hinacie nieodpakowaną paczuszkę.

– Trzymaj. Na wszelki wypadek. Żebyś czuła się bezpieczna.

Hinata spojrzała się na pakunek, nie wierząc w to, że trzyma właśnie zabezpieczenie. Myśl o tym, że mogłaby z tego skorzystać była nie do opisania.

– Dziękuję, Fū. Ja mam pytanie – zaczęła i przerwała. – Czy to... boli albo jest jakieś... nieprzyjemne? – spytała cienkim, cichym głosem.

– Wprost przeciwnie – odpowiedziała z uśmiechem. – Ale nierób czegoś, czego byś nie chciała. Idź za głosem serca, a nie przeciw niemu.

Hinata westchnęła.

– Dziękuję, że odzywasz się do mnie. Nawet po tym wszystkim, co się ostatnio stało.

– Nie ma sprawy. W końcu jesteśmy przyjaciółkami, prawda? – spytała.

– Prawda – opowiedziała i przytuliła się do Fū.

***

Hinata właśnie kończyła dekorować tort.

– Jest naprawdę przepiękny, nie wiedziałem, że umiesz też piec – rzucił Deidara.

– Umiem troszkę – odpowiedziała nieśmiało – tylko na poprzedniej kwaterze nie mieliśmy piekarnika.

Hinata ułożyła świeczki na torcie.

– Gotowe.

– Fū! Możesz już zejść! – krzyknął blondyn.

Itachi wstał z kanapy. Odłożył książkę na półkę i podszedł do reszty.

Fū radośnie zbiegła po schodach.

Itachi szykował się, aby podpalić świeczki.

Nagle usłyszeli szczęk zamka. Ktoś otworzył drzwi.

– Hidan–san, co cię do nas sprowadza? – spytała Hinata. Uśmiechnęła się łagodnie do mężczyzny.

Hidan zamknął oczy. Lewie trzymał się na nogach. Oparł się o ścianę.

– Konan nie żyje.

Słowa Hidana odbijały się niczym echo. Wiadomość ta była jak grom z jasnego nieba. Deidara upuścił filiżankę, która roztrzaskała się o posadzkę. Po chwili schyli się, aby posprzątać kawałeczki.

– Jak zginęła? – wydusił Itachi.

– Została zmiażdżona przez skałę. Znalazła Hana i podeszła zbyt blisko. Wykryli ją. Walczyła w pojedynkę. Nie dotarłem na czas – przyznał z bólem. Widać, że mężczyzna miał wyrzuty sumienia.

– Zostało po niej tylko to – wyszeptał.

Hidan podszedł bliżej i wyjął z płaszcza fioletową, papierową różę.

– Świętujecie? – spytał mężczyzna, patrząc na tort. – Świętujmy, Konan nie byłaby zadowolona, jakby wiedziała, że jesteśmy przez nią smutni.

Nie cieszyli się. Itachi ognistym jutsu rozpalił świeczki. Fū podeszła do tortu i zapatrzyła się w płomienie.

– Życzę sobie, żeby już nikt więcej nie umarł.

Przecież wiadomo było, że tylko niewypowiedziane na głos życzenie się spełni.

Przeniewierca - ItaHina, Hinata w AkatsukiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz