14

850 52 16
                                    

Wyszłam na dwór, okrywając się szczelniej płaszczem. Szalik powiewał na wietrze, gdy przebiegałam przez pasy, potykając się o wypustki na drodze, a chłodne powietrze szczypało moje różowe poliki, gdy przemierzałam chodnik koło rzeki. Wszędzie byli ludzie o innych celach swojego wyjścia - ktoś biegł, dysząc niczym gruby wilczur, ktoś jechał rowerem, jakby przed kimś uciekał, a w tym wszystkim dwójka małych dzieci goniła gołębie przysiadające na krawężniku. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych; może też dlatego złapałam się na tym, że uśmiecham się do samej siebie. Dodatkowy pogłos muzyki w jednej słuchawce dopełniał cały obrazek Liverpoolu, gdy zatrzymałam się w kolejce do wózka z kawą na wyblakłej trawie w akompaniamencie rozmowy dwóch starszych pań, które obgadywały kogoś o imieniu Richard.

Miasto było piękne. Usiadłam na schodach katedry i wyjęłam telefon, żeby zrobić kilka zdjęć dla Hannah, po czym uniosłam twarz do słońca. Było mi za dobrze.

- Hej. Mogę się przysiąść? - usłyszałam znienacka głos, którego źródło przysłoniło mi słońce. Otworzyłam oczy i ujrzałam chłopaka o krótkich blond włosach schowanych pod granatową czapką. Zjechałam spojrzeniem na jego koszulkę i prawie się udławiłam, gdy ujrzałam logo Arctic Monkeys.

- Tak, jasne - powiedziałam po chwili. Słońce uderzyło we mnie od razu, gdy przesunął się, aby zająć miejsce na stopniu obok mnie. Zerknęłam na niego ze zmarszczonymi brwiami, czując jak pierwsze oznaki stresu zaczynają uderzać mi do głowy.

- Spoko, nie jestem żadnym stalkerem. - zaczął, uśmiechając się. Jego błękitne oczy zabłyszczały w słońcu. - Właściwie mogę od razu powiedzieć ci czemu tu usiadłem.

- Dawaj - powiedziałam na głębokim wdechu, a on kiwnął głową w kierunku mojej torby. Zamrugałam kilkakrotnie, a on otworzył szerzej oczy, dotykając nadruku na mojej szmacianej torbie, która opierała się swobodnie o moje udo. Wtedy zrozumiałam, że nie byłam jedyną, która miała na sobie wizerunek zespołu.

- Słuchasz? - spytał, a ja parsknęłam.

- Gdybym nie słuchała, to nie miałabym ich torby - zaśmiałam się, prostując materiał na nogach. Nie było w niej nic oprócz truskawkowego błyszczyka i zestawu złożonego z chusteczki i drewnianego mieszadełka, które wcisnął mi pan od wózka z kawą.

- Fajnie. - powiedział, wkładając swoją deskę pod stopy. Odgłosy kółek szurających o nierówności na schodach do katedry przytłumiły śpiew ptaków. - Masz ulubioną piosenkę?

- Wiele. - uśmiechnęłam się. - Ostatnio Crying Lightning. Ty?

- Teddy Picker. - powiedział, a ja kiwnęłam zadowolona głową. - Jestem fanem od dawna. Mój brat słuchał ich od samego początku.

- Miałam trzy lata, jak wydali pierwszą piosenkę.

- Alex podobno jej nie lubi - powiedział. Jego imię wybiło mnie odrobinę z rytmu. Prawie zdążyłam zapomnieć, że dzieliłam z nim łóżko zaledwie kilka godzin temu.

- Cóż, ja uważam, że jest w porządku - uśmiechnęłam się, a on kiwnął zgodnie głową.

- Słuchaj, jesteś stąd? Pytam z nadzieją, że będziesz na dzisiejszym koncercie - powiedział, a ja chrząknęłam zaciskając palce na kubku z kawą.

- Tak jakby - zaśmiałam się nerwowo, a on zmarszczył brwi.

- Tak jakby? - spytał, a ja kiwnęłam głową.

- Długa historia.

- Nie wnikam. - powiedział, podając mi rękę. Niepewnie ją uścisnęłam łącząc nasze spojrzenia. - Jestem Oliver. Może uda się nam spotkać po koncercie? Jeśli będziesz na nim „tak jakby" - zaśmiał się, a ja zacisnęłam usta w linię.

- Clementine. Jeśli się uda, to czemu nie? - westchnęłam. Oliver wyjął telefon z tylnej kieszeni szerokich dżinsów i bezceremonialnie mi go wręczył.

- Jesteś fajna. Rzadko poznaje się fajnych ludzi, więc chciałbym chociaż obserwować cię na Instagramie. W razie, gdyby nie udało nam się spotkać. - uśmiechnął się. Zagryzłam dolną wargę i drżącymi palcami wpisałam swoją nazwę, po czym szybko oddałam mu telefon. - Dzięki. Wracam do kumpli, ale miło było cię poznać, Clementine.

- Ciebie też - powiedziałam cicho. Obserwowałam dłuższą chwilę, jak odjeżdżał, a później śmiał się z czegoś z kolegami pod jednym z drzew.

Nie wiedząc czemu zaczęłam się stresować.
Może dlatego, że miałam tak wielki sekret przed wszystkimi fanami naszego ulubionego zespołu?

Podniosłam się ze schodów i ruszyłam w przeciwnym od Olivera kierunku, aby mieć pewność, że już go nie spotkam. Teraz została tylko kwestia Instagrama. Dokumenty, które dostałam od Patricka wyraźnie wskazywały na to, że nie powinnam publikować nic związanego z zespołem, dopóki nie zostanie to dokładnie uzgodnione. Oczywiście, że nie chcieli, żeby przypadkowe dziewczyny Alexa rozpowiadały całemu świata co z nim robią. Wtedy też uderzyło mnie, że nie byłam jedyną z takim sekretem, bo Alex wspomniał o innych fankach, z którymi spał po koncertach.

Mój sekret był jednak trochę lepszy.

Uśmiechnęłam się do siebie samej i po zrobieniu dłuższego spaceru po mieście wróciłam do hotelu. Ukłoniłam się pani w recepcji i wjechałam windą na piętro. Przechodząc obok pokoju 319 usłyszałam głośne śmiechy chłopaków, natomiast z mojego wybrzmiewały jedynie dźwięki gitary. Weszłam po cichu do środka i zrzuciłam buty na szafkę. Na palcach podeszłam do ściany, za którą ukryłam się, żeby podpatrzeć bruneta. Siedział na łóżku z gitarą między nogami i szybko poruszał palcami, grając nieznany mi utwór.

- Widzę cię - powiedział z uśmiechem, a ja przyłożyłam dłoń do ust i parsknęłam, wychylając się zza ściany.

- Nie chciałam przerywać - mruknęłam, wnosząc torbę do środka. Alex wywrócił oczami, widząc wizerunek własnego zespołu na materiale.

- Jak było?

- Ładnie. - uśmiechnęłam się, siadając tyłem do niego na materacu. - Byłam nad rzeką, piłam kawę i spotkałam waszego fana na schodach pod katedrą.

- Och, tak? - spytał, pociągając mnie za włosy, tak że upadłam na materac tuż pod jego zgiętym ramieniem. - Nie patrzę na ciebie przez chwilkę, a ty już kogoś poznajesz?

- Daj spokój. - wywróciłam oczami. Widziałam, że ze sobą walczy, aby powstrzymać się od uduszenia mnie. - Pytał, czy będę na koncercie.

- I co odpowiedziałaś?

- Że... tak jakby - uśmiechnęłam się, a brunet uniósł lewy kącik ust i dotknął długim palcem mojego policzka.

- Więc chcesz się z nim spotkać? - spytał, zahaczając opuszkiem o moją dolną wargę. Jego kciuk zaczął boleśnie wbijać się w moją brodę.

- Alex, ogarnij się - wymamrotałam, kładąc dłoń na jego palcach. Brunet wypuścił zimne powietrze przez nos, łaskocząc tym samym moje czoło, po czym położył się tak, że jego nos znajdował się na wysokości mojego brzucha.

- Upijemy się dziś? - spytał po chwili, a ja parsknęłam.

- Może po tym, jak spotkam się z Oliverem - mruknęłam sugestywnie. Zrobiło się idealnie cicho; cicho, jak w kościele lub podczas leżakowania w przedszkolu. Słyszałam jedynie przyspieszone bicie swojego serca i oddech, nad którym traciłam kontrolę.

- Jesteś martwa, Clementine. - powiedział, podnosząc się z łóżka. Stanął przy jego brzegu, gdy ja uniosłam się na łokciach, żeby spojrzeć na jego idealną twarz. Uśmiechnął się pod nosem, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju, upewniając się, że dostatecznie dramatycznie trzasnął drzwiami.

_

rozdziały mogą być w tym tygodniu trochę opóźnione< 3

backstage | a.tOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz