Postanowiłam nie zadawać mu pytań o ten dzień. Czułam, że nie znałam go jeszcze na tyle, żeby musiał mi mówić, co tak naprawdę doprowadziło do jego ucieczki przed koncertem. Wyobrażałam sobie, że pewnie jakby mnie tu nie było, to zrobiłby to samo. Miał zły dzień. Każdy takiego doświadcza.
Zasnęliśmy od razu ze świadomością, że musimy wyjechać do dziesiątej kolejnego dnia. Chłopaków czekał koncert w Blackpool, co oznaczało, że w końcu będę nad morzem, nad którym chciałam spędzić całe popołudnie.
Obudziłam się pierwsza. Założyłam płaszcz na piżamę i wzięłam kluczyki do Mustanga, żeby wyjąć z niego ubrania na zmianę. Wizja wnoszenia codziennie walizki do nowych pokoi hotelowych była bowiem zbyt zatrważająca. Wyszłam na dwór bocznym wyjściem, aby nikt nie musiał mnie oglądać z czystym zażenowaniem i usiadłam na schodach przy śmietnikach, żeby zapalić papierosa. Alex już miał na mnie zły wpływ. Wyciągnęłam telefon z kieszeni płaszcza i wybrałam roześmiane zdjęcie szatynki, z którą połączyło mnie po kilku sekundach.
- Już nie śpisz? - spytała, unosząc kamerę na twarz. Za jej plecami zobaczyłam jej małą kuchnię i miętową lodówkę obklejoną zdjęciami i magnesami.
- Wyjeżdżamy za dwie godziny - powiedziałam zmęczona, opierając głowę o zimne drzwi. Zadrżałam, gdy wiatr zmierzwił moje włosy.
- Gdzie ty jesteś? - zaśmiała się, a ja westchnęłam i odwróciłam kamerę, żeby pokazać jej prywatny parking, na którym stał bus i samochód Alexa. - Wow, widzę, że żyjecie w wielkim luksusie. - powiedziała ironicznie.
- Śpimy w tych śmietnikach. - mruknęłam, po czym uśmiechnęłam się znów do kamery. - Jak się trzymasz?
- Tak, jak zwykle. - wzruszyła ramionami, wkładając łyżkę owsianki do ust. - W klasie pytają się czemu cię nie ma, ale trzymam się wersji twojej mamy.
- Jaka była w końcu ta wersja? - spytałam, pocierając twarz.
- Że podpisałaś jakiś kontrakt z agencją językową i jesteś w Niemczech. - mruknęła, a ja parsknęłam. Zaciągnęłam się papierosem, wywołując u Hannah okrzyk zaskoczenia. - Co to, to nie, Clementine!
- Przepraszam. Szybko podłapuję jego nawyki.
- Co u niego?
- Wczoraj mieliśmy problem. - wzruszyłam ramionami, wbijając wzrok w kałużę na betonie, w której odbijały się zielone śmietniki. - Wkurzył się i prawie spóźnił na koncert.
- Już jakieś akcje, a to dopiero pierwszy tydzień.
- Mam wrażenie, że minął już miesiąc - powiedziałam bardziej do siebie, odgarniając kosmyki włosów z twarzy. Szatynka uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała w dół. Wyobraziłam sobie jej rude, kwadratowe kafle na podłodze.
- Nudzę się bez ciebie.
- Też bym chciała, żebyś tu była. - mruknęłam, a między nami rozebrzmiała chwila dłuższej ciszy. - Czasem wciąż myślę, że może to był zły pomysł. Ich menadżer mnie nie znosi, Nick ma do mnie spory problem, a ja i Alex prawie nie rozmawiamy. Ciągle jest zmęczony, dużo pije i... kurwa, nie wiem. Oczywiście to rozumiem i mu się nie dziwię, ale to tylko pokazało mi tę stronę moich idoli, której nie chcą pokazywać publicznie. I naprawdę nie wiem, czy mi się to podoba.
- Clem, nie będę mówić, żebyś wracała do domu, bo to bez sensu. Alex nigdy nie należał do wielce towarzyskich osób, przynajmniej widać to po wywiadach, ale myślę, że poznanie go jako człowieka powinno być dla ciebie priorytetem. Chuj w jakiegoś menadżera. Jeśli uważasz, że Alex jest wartościowy, to wykorzystaj to, że tam jesteś i może spróbuj dać mu motywację do tej podróży - powiedziała dziewczyna, a ja westchnęłam i zagryzłam dolną wargę.
- Masz rację. Oczywiście, że masz. - zaśmiałam się pod nosem, a szatynka przewróciła oczami. - Może i będę go wkurwiać, ale lepsze to niż jego humorki. - mruknęłam, wkładając but do kałuży.
- No i proszę. - klasnęła w dłonie. - Gdzie dziś jedziecie? Może pójdźcie po koncercie na spacer?
- Nad morze - uśmiechnęłam się szeroko, a Hannah posłała mi porozumiewawcze spojrzenie.
- No to załatwione.
Rozłączyłyśmy się kilka minut później. Podniosłam się ze schodów, wrzuciłam papierosa do jednego ze śmietników, uprzednio zanurzając go w kałuży, po czym wzięłam ubrania z samochodu i wróciłam do środka. Alex spał, jak zabity, więc postanowiłam wziąć prysznic zanim się obudzi. Nie zamieniliśmy od wczoraj wielu słów, więc unikanie go w łazience stało się moim głównym zajęciem w Liverpoolu.
Po wczorajszym incydencie na balkonie Alex przytulił mnie, jakbym miała zaraz zniknąć i schował się w środku. Moją jedyną kryjówką do chwili, gdy zaśnie była więc łazienka, w której siedziałam dobre pół godziny. Wyszłam dopiero, gdy usłyszałam ciche chrapnięcie. Oboje zachowywaliśmy się co najmniej dziwnie.
Wysuszyłam włosy hotelową suszarką z pozłacanymi elementami i wkroczyłam do pokoju z lepszym humorem. Prysznic naprawdę działał, gdy czułam się tak bardzo niepewnie. No i oczywiście Hannah, która czaiła się w mojej głowie, przypominając mi, że powinnam wziąć go dziś na spacer.
- Dzień dobry - odezwał się mężczyzna. Wyglądał, jak małe dziecko z poplątanymi włosami opadającymi mu na czoło i jedną dłonią na oku. Uśmiechnęłam się i włożyłam piżamę do torebki, nim odważyłam się usiąść obok niego na materacu.
- Dobrze spałeś? - spytałam, a on uniósł prawy kącik ust i kiwnął głową. Może dzisiejszy dzień będzie tym najlepszym ze wszystkich? Widziałam to w jego zamglonym spojrzeniu.
- Nie chcę mi się jechać - zaczął, zaciskając śmiesznie powieki - ale lubię morze.
Zagryzłam dolną wargę, aby nie uśmiechnąć się, jak wariatka, po czym wstałam energicznie z materaca i odsłoniłam duże okno, za którym wczoraj działy się rzeczy, o których wolałam nie myśleć.
- Dziś będzie dobry dzień - powiedział, podnosząc się do siadu.
- Nie zapeszaj. Wczoraj myślałam tak samo, a było jak było - mruknęłam przez ramię. Brunet wywrócił oczami i ociągając się, niczym staruszek wstał z łóżka, poprawiając na nogach granatowe lniane spodnie.
- Wyglądasz na osobę, która lubi morze - powiedział, stając przede mną. Uniosłam głowę, aby móc obserwować go z dołu, a on uśmiechnął się i włożył długie palce w moje włosy.
- Lubię - powiedziałam ciszej, gdy położył kciuk drugiej dłoni na mojej dolnej wardze. Zdawało się, że lubił to robić.
- Dlatego to będzie dobry dzień. Oboje lubimy to samo i oboje to samo zobaczymy! - zawołał, odsuwając się ode mnie z prędkością światła. Parsknęłam, widząc jak energicznie poprawia kołdrę na łóżku i kręcąc biodrami rusza w kierunku łazienki. - Naprawdę zjadłbym pieprzonego loda. Wiesz, takiego w rożku - mruknął, nim zniknął za drzwiami.
Zacisnęłam usta w linię, żeby się nie roześmiać i z uśmiechem na ustach zaczęłam zbierać nasze rzeczy. Może morze stało się oficjalnie naszą rzeczą, do której będziemy kiedyś wracać. Może odkryje w naszej relacji coś, czego jeszcze nikt wcześniej nie widział.
Może dopiero teraz rozpoczyna się nasza historia.
_
thx wszyscy czytelnicy, którzy gwiazdkują i komentują
i hate ghosts
CZYTASZ
backstage | a.t
FanfictionClementine wraz z przyjaciółka jadą na koncert ulubionego zespołu z okazji jej osiemnastych urodzin. Dostaje niespodziankę, która umożliwia jej wejście na backstage, gdzie główny artysta proponuje jej noc w jego pokoju hotelowym. _ historia nie ma o...