Chłonęłam wzrokiem widoki z jego rodzinnego miasta. Wiedziałam, że mimo ciszy, która wisiała między nami od wczoraj, chciał pokazać mi, gdzie się wychował, gdzie powstał zespół. Patrzyłam więc wytrwale przez okno, obserwując katedrę, fontanny, małe domki przy polu i uśmiechałam się. Widziałam, że na mnie spogląda i specjalnie jedzie wolniej; był dumny, ale i to nie nakłoniło go do odezwania się. Nawet nie powiedział, że to jego dom. Wiedział, że ja wiem i to mu wystarczyło.
Po chwili wjechaliśmy na nieco wyboistą ulicę. Po obu jej stronach znajdowały się osadzone blisko siebie domy, a niektóre znaki głosiły, że na końcu drogi jest szkoła.
„Ta, w której się poznali" pomyślałam.
Nim dojechaliśmy na koniec drogi, Alex zatrzymał się przy jednym z domów i wjechał na podjazd. A więc to tak? Miałam tak po prostu zobaczyć jego dom dzieciństwa, jak gdyby nie była to najbardziej stresująca rzecz na świecie? Dłonie zaczęły mi się pocić, a wzrok ugrzązł w białych drzwiach wejściowych. Próbowałam doszukać się jakichś znaków, czy ktoś tu teraz jest, ale przerwał mi jego cichy głos.
- Mieszkają teraz w Londynie - powiedział. Kiwnęłam głową, a on wysiadł z samochodu, zamykając mnie w głuchej ciszy. Patrzyłam jak szuka klucza w kieszeni spodni, jak gdyby mieszkał tu bez przerwy i zwyczajnie wracał ze sklepu bądź pubu, po czym otwiera drzwi.
Wysiadłam, żeby nie musiał na mnie czekać i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Zanim zamknął za nami drzwi wychylił się jeszcze na zewnątrz.
- Dzień dobry, pani Alby! - krzyknął, a z dworu rozległ się wesoły okrzyk. Zadrżała mi dolna warga, gdy weszłam głębiej do domu.
Na ścianach wisiało kilka jego zdjęć z dzieciństwa. Znalazło się też kilka fotografii z pozostałymi członkami zespołu, kilka przedstawiających całą rodzinę, a nawet zdjęcia instrumentów i garażu, w którym pewnie ćwiczyli. Uśmiechnęłam się pod nosem i dotknęłam opuszkiem palca największe ze zdjęć, przedstawiające Alexa jako małego chłopca w momencie, gdy usłyszałam jego kroki za plecami. Cofnęłam momentalnie rękę i odwróciłam się, aby zobaczyć, jak opiera się o ścianę i przygląda mi się z małym uśmiechem.
- Zawsze chciałem, żeby je zdjęli - powiedział. Jego niski głos odbił się od ścian. Widać było, że dawno nikogo tu nie było. Uśmiechnęłam się i odwróciłam znów do fotografii.
- Jest ładna - powiedziałam cicho. Poczułam, że się zbliża. Stanął za mną, ale mnie nie dotknął. Słyszałam jedynie, że wciąga powietrze, a chwilę później znów odsuwa.
- Możesz spać w moim pokoju. - mruknął pod nosem, kiwając głową w stronę schodów. Zignorowałam ból w sercu, gdy uświadomiłam sobie, że chciał dziś spać osobno, ale potem skarciłam się. W końcu byliśmy tylko znajomymi. - To tylko na dziś. Jutro pewnie zanocujemy w hotelu.
Weszliśmy na górę, a ja miałam wrażenie, że zobaczenie jego pokoju było najbardziej intymną rzeczą, jaką mogłam ujrzeć. Pokój był mały i pustawy. Na ścianach wisiały jednak plakaty, w tym dość spory Franka Sinatry, pod biurkiem leżała piłka, a w rogu pokoju stała stara gitara. Wszystko było dość zakurzone, ale Alex nie zwracał na to w ogóle uwagi. Dotknęłam ich pierwszej płyty, która leżała otwarta na biurku i spojrzałam na niego kątem oka z uśmiechem. Widziałam, że obserwuje mnie z uchylonymi lekko ustami, które czasem oblizywał w przypływie zdenerwowania.
- Mam kilka spraw do załatwienia. - powiedział w końcu, zdejmując z siebie marynarkę. - Wieczorem wyjdę z chłopakami do pubu. Dałem im znać wcześniej, że przyjeżdżamy.
- Jasne - szepnęłam, siadając niepewnie na sprężystym materacu. Unosiła się między nami tak niekomfortowa atmosfera, że miałam wrażenie, że zaraz rozpłaczę się na jego oczach. A nie chciałam histeryzować w jego domu. Domu, który powodował, że chciałam stąd uciec.
- W porządku. Jeśli będziesz głodna, to poprosiłem panią Alby, żeby przyniosła coś do jedzenia. Nie wiem, czy wrócę do wieczora - powiedział i odwrócił się na pięcie.
- Alex? - spytałam, nim zdążyłam skontrolować, że słowa opuszczają moje usta. Posłał mi pytające spojrzenie, ale ja nie byłam w stanie się odezwać. Przełknął ślinę i spuścił wzrok na ciężkie buty.
- Wiem o zdjęciu. - powiedział, po czym głośno odetchnął i wrócił spojrzeniem do mojej twarzy. - To i tak bez znaczenia.
Gdy wyszedł z domu kilka minut poźniej pozwoliłam łzom opuścić moje oczy. Siedziałam na łóżku, trzęsąc się i obserwując plakat Sinatry nad biurkiem, zastanawiając się nad tym, jak właściwie znalazłam się w takiej sytuacji. Nigdy bym nawet nie pomyślała, że będę siedzieć w pokoju Alexa Turnera z najgorszym humorem na świecie; to była czysta abstrakcja. Podniosłam się jakiś czas później. Z torebki wyjęłam koszulkę i dżinsowe dzwony. Przebrałam się, narzuciłam jego skórzaną kurtkę i po założeniu okularów przeciwsłonecznych na nos wyszłam na zewnątrz. Nie mogłam chować się tu cały dzień.
Do centrum doszłam na piechotę. Muzyka na słuchawkach i chęć oderwania się od rzeczywistości prowadziła mnie przez polną drogę i dziurawe drogi przez dłuższy czas, tak że nawet nie czułam bólu w nogach od godzinnego spaceru. Kupiłam kawę przy jakimś stoisku i zatrzymałam się w lodziarni, żeby kupić sobie największą porcję lodów, jaką w życiu widziałam, po czym końcu usiadłam przy dużej fontannie na ławce i zapaliłam papierosa. Zastanawiałam się, czy to nie nasz ostatni dzień; Alex zachowywał się bowiem, jakby stracił jakiekolwiek zainteresowanie naszą relacją. Przełknęłam ślinę, wkładając do ust łyżeczkę lodów truskawkowych. Musiałam zorganizować sobie cały dzień.
***
Wróciłam do domu po dziewiętnastej. Odwiedziłam centrum handlowe, muzeum, kilka sklepów muzycznych i księgarni, spędziłam dwie godziny w parku czytając i paląc jednego papierosa za drugim, korzystając z ładnej pogody, a gdy w końcu weszłam do salonu padłam, jak długa na kanapę. Głęboko odetchnęłam, czując jak moje mięśnie rozluźniają się po całym dniu chodzenia i uśmiechnęłam, ciesząc się, że ten samotny dzień pozwolił mi zapomnieć o wszystkim, co działo się w internecie.
Obróciłam się na plecy i z ciekawości sprawdziłam post z moim zdjęciem. Miał dużo polubień i komentarzy, ale nie chcąc psuć sobie humoru czytaniem nic nieznaczących wiadomości wyłączyłam aplikację i wstałam z kanapy, żeby wyjąć piwo i laptop z torebki. Zrobiłam kilka zadań domowych, zadzwoniłam do Hannah, włączyłam odcinek śmiesznego serialu i nim się obejrzałam dobiła dwudziesta druga. Znalazłam łazienkę, gdzie męczyłam się przez dwadzieścia minut z prysznicem, ale w końcu stanęłam pod gorącym strumieniem, który zaczął powoli moczyć moje włosy i ciało. Uśmiechałam się do samej siebie, ruszając biodrami w rytm piosenki lecącej z telefonu, po czym wychyliłam głowę zza firanki prysznicowej, jednocześnie spotykając się ze swoim odbiciem w lustrze. A gdyby tak...
- Po prostu ją zetnij. To tylko grzywka - zarządziła Hannah, gdy chwilę później siedziałam na białych kaflach łazienkowych z nożyczkami w ręce. Patrzyłam ze zmrużonymi oczami na pustą doniczkę na parapecie i miarowo oddychałam, próbując wyobrazić sobie, jak będę wyglądać.
I czy Alexowi się spodoba.
- Clem. Obudź się - powiedziała znów Hannah, a ja spojrzałam prędko na telefon, na którym wyświetlała się jej zniecierpliwiona twarz.
- Już. - szepnęłam do siebie i podniosłam się z podłogi. Położyłam telefon na szklanej półce wiszącej nad umywalką i oddzieliłam fragment włosów z przodu. - To tylko włosy.
Pierwsze kosmyki spadły na moje stopy.
CZYTASZ
backstage | a.t
FanfictionClementine wraz z przyjaciółka jadą na koncert ulubionego zespołu z okazji jej osiemnastych urodzin. Dostaje niespodziankę, która umożliwia jej wejście na backstage, gdzie główny artysta proponuje jej noc w jego pokoju hotelowym. _ historia nie ma o...