16

917 53 8
                                    

- Już jestem trzeźwy. Nie próbuj na mnie swoich sztuczek.

Były to pierwsze słowa, jakie usłyszałam, gdy wszedł do wydzielonego dla siebie małego pokoiku na zapleczu klubu. Nic w nim nie było, nie wliczając paczki papierosów na stole, pokrowca na garnitur i białej podkoszulki, która zwisała z przytwierdzonego do ściany lustra. Siedziałam na niewygodnym fotelu, popijając wodę z butelki od drugiej połowy koncertu. Telefon ciążył mi w dłoni, a myślami byłam wszędzie, tylko nie tu. Do takiego stanu doprowadził mnie oczywiście Patrick, który porwał mnie z pokoju z kamerami, aby dać mi do zrozumienia, że nie chce mieć więcej takich akcji, wypominając mi, że wciąż jestem dzieckiem, a Alex dorosłym facetem. Później zmył się, żeby przygotować salę na spotkania zespołu z fanami, a ja schowałam się tu, czekając na Alexa, niczym żałosna żona z obiadem.

- W porządku - mruknęłam pod nosem. Nie podniosłam się z fotela i nawet na niego nie spojrzałam, tylko wbiłam wzrok w tapetę na świecącym wyswietlaczu telefonu. Tęskniłam za Hannah.

- Idziesz? - spytał. W końcu uniosłam na niego wzrok. Skóra pod jego oczami była sina, podkoszulek w dłoni trząsł się, a wystająca z kieszeni piersiówka odbijała słabe światła pokoju.

- Nie możesz prowadzić w takim stanie - powiedziałam, podnosząc się z mebla. Ignorując ból w kręgosłupie wyprostowałam się, stając przed jego szerokim ciałem, które zatrzęsło się w przypływie rozbawienia.

- Nie żartuj sobie, Clementine - prychnął, odwracając się na pięcie. Pod wpływem nagłej adrenaliny i złości chwyciłam go za nadgarstek, jednocześnie powstrzymując go od wyjścia na zewnątrz.

- Powiedziałeś, że nie jesteś samobójcą - powiedziałam ciszej, gdy odwrócił na mnie pełną tego denerwującego spokoju twarz.

- To kilka minut drogi stąd.

- Nie interesuje mnie to. Wciąż jesteś pijany - syknęłam, przyciszając ton głosu. Za plecami bruneta zaczęli się bowiem przemieszczać ludzie z drabinami i różnymi narzędziami do zdjęcia scenografii ze sceny.

- Nie jestem przyzwyczajony do tego, że ktoś mówi mi, co mam robić. - zaczął, a na jego twarz wpłynął lekki uśmiech. - I nie chcę się do tego przyzwyczajać, także albo idziesz ze mną, albo wracasz z chłopakami.

- Musisz być takim dupkiem? - warknęłam, wymijając go w drzwiach. Ruszyłam prosto do pokoju Matta, który stał otworem, ukazując podobnego rozmiaru pomieszczenie. Szatyn brał właśnie ostatnie rzeczy do rąk.

- O, Clem. Pomożesz mi z tym? - spytał, wskazując głową pałeczki w pokrowcu na stole. Zagryzł zęby na kołnierzu swojej marynarki, a ja wzięłam pokrowiec pod pachę i wspólnie wyszliśmy z pokoju.

- Odwiozę Alexa, a wy jedźcie - powiedział Nick, zerkając na Matta. Mnie pozbawił tego zaszczytu, ale ze złości nie miałam nawet ochoty na klasyczne przewrócenie oczami.

- To chyba wszystko! - zawołał Matt z daleka, gdy wyszliśmy na dwór. Kropiło, więc schowałam satynowy pokrowiec pod koszulkę, biegnąc w kierunku busa i Jamiego, który kiwnął do kierowcy.

Wspólnie usiedliśmy na kanapach w środku, a ja z głośnym westchnieniem odrzuciłam głowę do tyłu. Moje dłonie uderzyły o policzki, wywołując jeszcze większe czerwone plamy na skórze.

- W porządku? - zaśmiał się Jamie, a ja pokiwałam głową, zerkając na niego przez palce. - Alex daje popalić?

- Nic mi nie mów. - zaczęłam, czując, że z tą dwójką zaczyna mi być najbardziej komfortowo. - Chciał wracać pijany samochodem.

- Wtedy do akcji wkracza Nick. - uśmiechnął się Matt, a bus ruszył. - Alex często upijał się przed koncertami. Nie myśl, że to twoja wina.

backstage | a.tOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz