8

818 50 3
                                    

- Imię i nazwisko?

- Clementine Waters - powiedziałam, gniotąc w dłoniach rękawy bluzki. Facet patrzył na mnie z poirytowaniem i pogardą, co jeszcze bardziej utwierdzało mnie w przekonaniu, że bałam się tu być.

Wszyscy członkowie zespołu zebrali się już na przygotowanej scenie. Wszyscy oprócz Alexa, który siedział w czarnym fotelu w rogu małego pokoju świdrując mnie wzrokiem, podczas gdy ja rozmawiałam z jego menadżerem. Facet zdawał się być zły na bruneta, że wciągnęłam do jego życia kolejny element zmartwień oraz na mnie, że przystałam na jego propozycję. Nie mogłam się mu dziwić. Zadał mi jeszcze kilka pytań, po czym zamknął oczy i głośno westchnął.

- Nie mam siły na tę rozmowę. Przeczytaj to albo po prostu podpisz. - westchnął, rzucając mi pod palce kilkunastostronowy dokument. - Alex, na scenę.

Menadżer wyszedł szybkim krokiem z pokoju, zostawiajac mnie i bruneta w samotności. Patrzyłam na dokument, zastanawiając się na co właściwie się pisałam, słysząc jak Alex powoli przemieszcza się w moim kierunku. Stanął za moimi plecami i włożył dłoń w moje napuszone blond włosy. Przeszła mnie fala dreszczy, co musiał doskonale zauważyć, bo drugą dłonią chwycił mój kark stabilizując mnie, aby nachylić się tuż nad moim uchem.

- Miłej lektury.

Po tych słowach wyszedł z pokoju, zamykając teatralnie drzwi i ruszył w kierunku sceny. Obserwowałam przez chwilę kamery monitoringu, jak Alex przemieszczał się po kolejnych czarnobiałych kwadratach, przeczesując włosy i oblewając twarz wodą. Przełknęłam ślinę, wyobrażając sobie, jak bardzo chciał mnie przy sobie, po czym oderwałam wzrok od telewizora i przeszłam do ostatniej strony, gdzie widniało miejsce na podpis. Jeśli napiszę tam koślawo swoje imię i nazwisko, to zmienię swoje życie na zawsze. Wzięłam głęboki oddech, po czym wróciłam do pierwszej strony i klikając długopisem o stół zaczęłam czytać każdy punkt, aby oderwać swoje myśli od wzięcia nóg za pas. Były to dość typowe zasady; nie można publikować tego, ani tego, rozmawiać z tym oraz tamtym i ogólnie nie zwracać na siebie uwagi, o czym rozpisano się na kilku stronach. Zastanawiałam się, czy podobne rzeczy dają partnerkom chłopaków. Po dłuższym czasie złożyłam w końcu podpis na ostatniej stronie i położyłam dokumenty na ich miejscu. Wtedy w pokoju rozdzwonił się telefon, a gdy zerknęłam na wyświetlacz ze zdziwieniem stwierdziłam, że Hannah dobija się do mnie od dobrych kilku minut.

- Myślałam, że umarłaś. - powiedziała, stawiając telefon na ramie łóżka. Siedziała w piżamie i okularach z miską chrupek między nogami. Na ścianie za nią ujrzałam podpisaną przez zespół koszulkę, która zajęła honorowe miejsce obok planszy z naszymi zdjęciami. - Gdzie jesteś?

- W jakimś pokoju menadżera. Musiałam podpisać jakiś cholerny dokument i czytałam go czterdzieści minut. - mruknęłam. - To nieistotne, że właśnie złamałam jedną z zasad jaką jest niemówienie nikomu o podobnym dokumencie.

- Wow, żyjesz teraz niczym celebrytka. - parsknęła dziewczyna, a ja wywróciłam oczami, opierając telefon o stojak na długopisy. - Trwa koncert?

- Tak. Potem muszę wrócić do siebie, spakować się i dopiero wtedy wyjedziemy. Nie przemyślałam tego. - jęknęłam, pocierając dłońmi twarz. - Czuję się jakbym jechała na wycieczkę klasową.

- Gdyby robili takie wycieczki! - zawołała dziewczyna, a ja parsknęłam odsłaniając jedno oko. - Skoro nie mówisz wprost, to sama przejawię propozycję. Chcesz, żebym do ciebie poszła i spakowała większość rzeczy, żeby nie musieli czekać?

- Boże, Han. Błagam - powiedziałam, chwytając obiema rękoma telefon, co najmniej jakbym kładła jej dłonie na ramionach.

- Jesteś świadoma, że to cały miesiąc? Nieważne, spakuje najlepsze rzeczy. Najwyżej kupisz coś w drodze - machnęła ręką, a ja uśmiechnęłam się i głośno westchnęłam.

- Jesteś najlepsza.

- Ustaliłaś coś ze szkołą?

- Mama zadzwoniła, że podpisuje jakiś kontrakt i będę uczestniczyć w programie online - mruknęłam, a dziewczyna parsknęła. Zakładała właśnie bluzę, podczas gdy ja szukałam wzrokiem jakichkolwiek przekąsek w pokoju. Nic.

- Widziałaś się z nim dziś? - spytała.

- Tak. - mruknęłam, zastanawiając się, jak wiele chcę jej zdradzić, jednocześnie przejmując się możliwym podsłuchem w pokoju. Chwyciłam więc telefon i wyszłam na korytarz. - Jest dosyć... onieśmielający.

- Nie gadaj. - powiedziała sarkastycznie, wystawiając głowę na zewnątrz pokoju. - Idę na chwilę do domu Clem! Będę za godzinę! - krzyknęła, po czym spojrzała prosto w telefon. - Kontynuuj.

- Po prostu jest trochę straszny. - mruknęłam, po czym parsknęłam. - Wiesz o co mi chodzi. Ta przemawiająca przez niego duma i pożądanie doprowadzają mnie na skraj.

- Pożądanie. - powtórzyła ze śmiechem, a ja wywróciłam oczami. - Rozumiem, ale nie wiem, jak mam ci z tym pomóc. Chcesz się z nim pieprzyć?

- Boże, Hannah. Jestem na korytarzu - mruknęłam, przysłaniając głośnik.

- Proste pytanie.

- Nie, Hannah. Nie zadajemy takich pytań.

- W porządku. Mam więc nie pakować ładnej bielizny?

- Spakuj...

- Ha! - krzyknęła. Ponownie wywróciłam oczami, osuwając się po ścianie na podłogę. - I tu cię mam.

- Chodzi o czucie się dobrze ze samą sobą.

- Jasne. Nikt cię za to nie będzie oceniał.

- To nie o to chodzi w tym wyjeździe! - zawołałam ze śmiechem. Uniosłam wzrok i westchnęłam, patrząc na drzwi przede mną. Oznakowane jego nazwiskiem. - Przynajmniej dla mnie.

- Mimo że to Alex Turner, to nie zmuszaj się do niczego. Możemy tylko liczyć, że nie jest psychopatą, na jakiego wygląda. - uśmiechnęła się w świetle latarni. - Dobra, wchodzę do twojego domu. Mam nadzieję, że twoi rodzice nie pomyślą, że cię okradam. Poczekam do twojego przyjazdu, żebyśmy mogły się pożegnać.

- Dzięki, Han.

- Buziak - powiedziała, po czym rozłączyła się i tyle widziałam jej twarz. Na wyświetlaczu mojego telefonu wciąż znajdowało się zdjęcie Alexa, więc nie chcąc wyjść na chorą fankę zmieniłam tapetę na zdjęcie moje i Hannah.

Wpatrywałam się w drukowane litery na kartce na drzwiach. Kusiło mnie, żeby wejść do środka, ale w ostatnim momencie powstrzymałam się i ruszyłam w kierunku źródła muzyki. Na korytarzu robiło się coraz ciemniej, aż w końcu znalazłam się w pokoju pełnym facetów ubranych na czarno i kobiet z aparatami. Przecisnęłam się do drzwi, które oddzielały pomieszczenie od sceny i zerknęłam na ochroniarza po lewej.

- Chcę zrobić kilka zdjęć. Jestem od Alexa - powiedziałam sama nie wierząc swoim słowom.

- Stawaj tam dokąd sięga taśma. Dalej będziesz widoczna.

- Jasne.

Otworzyłam drzwi, jednocześnie otwierając portal do kompletnie innego świata. Świata, który wczoraj dał mi nowe życie.

I wtedy zobaczyłam jego. Twórcę tego życia, który przytulał się do mikrofonu, bezwstydnie ocierając się całym ciałem o czarny słupek w akompaniamencie dziewczęcych wrzasków i jego perfekcyjnego głosu. Oparłam się o ścianę i zacisnęłam usta w linię, przypominając sobie, że to mnie wczoraj dotykał. Że to mnie wybrał, abym z nim pojechała. Uśmiech powoli wpływał na moją twarz, a ja znów czułam się, jak królowa całego świata.

backstage | a.tOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz