Uniosłam głowę, za filarów usłyszałam krzyki, wstałam resztkami sił i podeszłam do jednego ściskając w dłoni różdżkę.
Wychyliłam głowę, zamarłam lecz strach który powinnam odczuwać, nie dawał o sobie znać, jedyne co czułam to rozpacz, nic więcej..Na środku sali leżał Harry, Albus stał nad nim i wpatrywał się uważnie. Wszędzie do około nich było rozsypane szkło. Nie miałam pojęcia co stało się w miejscu mojej pracy.
Nagle Potter zaczął wyginać się bezwładnie, zaczął mówić nie swoim głosem, stałam czując że nogi się pode mną załamują.Tony szkła wzbiły się w powietrze, przeszedł mnie zimny dreszcz, poczułam obcą obecność, ze szkła wyłonił się Voldemort, pochylił się nad Harrym. Szepnął coś i nim zniknął pojawili się ministrowie. Wszyscy stanęli wryci, oparłam się resztkami sił na filarze. Uniosłam wzrok, nie wierzyłam własnym oczom.
***
Od czasu gdy zmarł Syriusz nie wychodziłam z domu, tak tęskniłam za kuzynem, tak bardzo chciałam go znów spowortem, nie wyobrażałam sobie myśli, że już nigdy nie zobaczę tego wspaniałego człowieka, leżałam w łóżku wspominając wszystkie wspólne chwilę, jak byłam mała i chodziłam na spacery w dużym kuzynem, te chwile były jak sprzed miesiąca, tyle wspomnień, wyliczałam je wszystkie, nawet nie wyobrażam sobie co czuję teraz Lupin.
Od czasu bitwy ani razu nie widziałam się z nim, nie kontaktowaliśmy się, przypuszczam, że siedzi w domu, nie wiem który to tydzień siedzę w pokoju ale wiem, że pewnie mu ciężko a jego stan nie pozwoli mu nawet do mnie przyjść, nie wiem czy dobrze postępuję ale nie wytrzymam sama znieść tą stratę.
Wstałam z łóżka, podeszłam do szafy, wziełam jakieś stare ubranie, zapewne leżało tam z pół roku, założyłam włosy za ucho, były tłuste i nieokrzesane ale nie miała siły nic z tym zrobić.
Wyszłam z pokoju, na kanapie leżała moja matka Andromeda, wyglądala przykro, śmierć Syriusza dotknęła też ją, była z nim kiedyś bardzo blisko, jedyni w rodzinie co mieli inne spojrzenie na świat, dodawali sobie otuchy i razem z tej rodziny zostali wykreśleni.- Wychodzę- powiedziałam cicho sunąć nogami po trzeszczącej podłodze. Matka nie odpowiedziała, nie wymagałam tego, wyszłam na dwór, rześkie powietrze uderzyło mnie w twarz, promienie słońca otuliły mnie i przez sekundę poczułam się przykemnie. Deportowałam się pod dom Remusa, przez chwilę stałam nie wiedząc co mu powiem, podeszłam do drzwi i zapukałam, nikt nie odpowiedział, powtórzyłam ruch ręką.. odpowiedziała mi cisza.
Chciałam uchylić drzwi lecz były zamknięte, najwyraźniej wyszedł.
- Może jest w zakonie- szepnęłam odchodząc od drzwi.
Deportowałam się znów pod inny budynek, weszłam do środka, tym razem próbując nie przewrócić się przez próg by nie narobić zbędnego hałasu.
Słuchać były różne głosy z salonu do którego się udałam.Stanęłam w progu
- Dzień dobry- zagaiłam
- Oj Dora- powiedział Bill ponuro - Jak się trzymasz?
Spojrzałam na niego, chciałam odpowiedzieć dobrze, tak jak zawsze na to pytanie, ale nie byłam w stanie, podkręciłem głową.- A wy?- rozejrzałam się po Weasley' ach.
- Powoli do przodu- powiedział któryś z bliźniaków, Molly zerwała się że stołu i podeszła by przytulić.
-Biedna ty moja- pogłaskała mnie po włosach.
- Nie ma po co się martwić, to był cios dla nas wszystkich - wskazałam na resztę obecnych mimo to wiedziałam że nie czują tego samego, może było to egoistyczne ale wydawało mi się, że bardziej dotknęły mnie ostatnie zdarzenia. Spojrzałam po twarzach rudzielców, byli nieswoi, patrzyli po kątach.- Swoją drogą..- zaczęłam - nie było tu może Remusa, nie widziałam się z nim od czasu tamtego wieczoru... - wykrzywiła twarz z nadzieją że ktoś udzieli mi odpowiedzi
- Dziecko drogie, Remus.. on- zatrzymał się Pan Artur gdy Pani Molly podniosła rękę kręcąc głową.- Tak?- powiedziałam łamiącym głosem wiedząc że nie będzie to nic dobrego.
- Widzisz - zaczęła Pani Weasley. Objęła mnie ramieniem - Remus od czasu tamtej feralnej nocy - przerwała widząc, że Pan Artur opuścił głowę i ręką u góry by przestała - nie chciał z nikim rozmawiać.
- Ale to gdzie on jest.. co z nim?- spytałam powoli- Tylko Dumbledore wie gdzie teraz jest, nie chciał z nikim rozmawiać- wtrącił się Pan Weasley, powiedział to wyjątkowo szybko, wiedziałam, że wiedzą o czymś czego nie chcą powiedzieć mi, spojrzałam po nich pytająco.
- Powiedzcie jej, jest warta wyjaśnień- dopowiedział lekceważąco Bill.
Molly zmierzyła go spojrzeniem.
- Remus przez ostatnie tygodnie..- spuścił wzrok- on.. Lupin zgłosił się do wykonywania najniebezpieczniejszych misji dla Zakonu. - powiedział szybko i oparł się na stole- Chwila, nikt go nie powstrzymał? Gdzie on teraz jest- usiadłam, na coś takiego nie byłam przygotowana.
- Nie wiem tego, opuścił nas nie chce z nikim rozmawiać, przebywa teraz w otoczeniu znajomych wilkołaków, próbując namówić ich do przyłączenia się do Dumbledore'a. - powiedział na jednym oddechu a Pani Molly położyła rękę na moim barku.
- Chwila, nic mi nie powiedział, czy on w ogóle miał zamiar coś się skontaktować, nikt teraz nawet nie wie gdzie jest, czy żyje, czy w ogóle ktoś próbował go zatrzymać?!- podniosłam głos, ale pożałowałam patrząc na ich bezbronne i pełne współczucia miny.
- Jest dorosły, nikt nie był w stanie go powst- zaczęła Flegma.- A Dumbledore? Pozwolił mu na to w jego stanie? On daje go jako przynętę czy jak?- nie wierzyłam w to co się stało, wstałam bez słowa wyszłam by skonfrontować tą sprawę z dyrektorem do którego jeszcze chwilę wcześniej czułam sympatię oraz respekt, teraz był dla niej oszustem, który dla własnych celów jest w stanie poświęcić każdego.
Trochę za szybko wbiliscie te 15 serduszek (za co dziękuję), cholibka, dam wam 25 może wtedy zajmie wam to chociaż z dzień więcej bo nie nadążam pisać.
CZYTASZ
Kiedy gwiazdom przyjdzie zginąć
FantasyOpowiadanie o miłosnej historii Remusa Lupina i Nimfadory Tonks na podstawie ich prawdziwej historii, o tym jak się poznali, o ich trudnościach i wzajemnym wsparciu - Dora, jestem dla Ciebie za stary, za biedny i zbyt niebezpieczny- spuścił wzrok ...