TAJEMNICA DUMBLEDOR'A

216 16 20
                                    

Załamałam się, stałam przez chwilę wpatrując się w korytarz. Tak bardzo chciałam by on wybiegł i popędził do mnie. W głębi duszy liczyłam, że tak się zdarzy, jednak odwróciłam się i poszłam w swoim kierunku. Wyszłam z zamku.

Czerwcowe słońce mimo, że zaszło już jakiś czas temu to na dworze nadal było wyjątkowo ciepło. Jedyne co było piękne to dzisiejsza pogoda. Usiadłam koło muru, liczyłam, że nikogo tu nie spotkam ale obecnie nie martwiłam się tym zbytnio.

Oparłam łokcie na ugiętych kolanach i położyłam na nich głowę.
Trudno powiedzieć co czułam. Nie było pierwszy raz co się zawiodłam na Remusie.
Jednak tym razem czułam, że jego decyzji nie da się zmienić.

Nie chciałam płakać, w ostatnich dniach utraciłam już za dużo łez.
Siedziałam więc wpatrując się w oddalony ode mnie las.

Błonie Hogwartu zawsze przyprawiały mnie o dreszcze gdy byłam mała. Teraz czułam się spokojnie wpatrując w poruszające się od wiatru drzewa.

Kosmyki ciemnych włosów opadły mi na twarz. Odgarnianie ich byłoby bezcelowe więc pozwoliłam im ocieranie się raz o czoło a raz o policzek.

- Ciekawe ile krwiożerczych bestii żyje w tym lesie- szepnęłam - ciekawe też dlaczego ten las znajduje się tak blisko szkoły- zmarszylam brwi.

Gdy zaczęłam rozmyślać o Albusie naszło mnie tyle myśli, że poczułam do niego uraz i odczucie, że jest dla mnie totalnie obcy.
Jego działania wyglądają jak idealnie ułożony plan, w którym my jesteśmy pionkami a on rozgrywa grę o nasze życie, by w ostateczności doprowadzić Harr'ego do walki z Voldemortem.

Było już coraz ciemniej, nie mogłam tak siedzieć całej nocy ale nie chciałam też wracać do domu. Obecnie chciałam tylko zniknąć.

Dlaczego ten facet raz mówi takie rzeczy a raz znika i zapada się bez śladu. Mógłby w końcu dorosnąć.
Czasem czuję że to ja w naszej znajomości byłam tą starszą.

Nie wiedziałam co było przyczyną ale czułam, że mężczyzna w którym się zakochałam już nie wróci, po prostu go straciłam.
Chciałam wrócić ale ciekawość o czym mogą rozmawiać w gabinecie Dyrektora była zbyt silna.

Po cicho wróciłam na piętro. Cały czas mówiłam sobie by zachowywać się jak najbardziej cicho jak tylko to możliwe.
Szłam korytarzem modląc się by moje niezdarne szczęście nie wywaliło mnie robiąc przy tym hałas który by mnie zdradził.

Podeszłam do drzwi. Nie wiele słyszałam, kilka głosów niestety było zbyt cicho by co kolwiek zrozumieć. Chęć usłyszenia słów kazała mi podejść bliżej.

Jednak ten cwel Dumbledore ubezpieczył się i wyczułam obecność mocnego zaklęcia ubezpieczającego go przed niechcianymi osobami chcącymi podsłuchać co dzieje wsie w gabinecie, takich jak ja.

Jednak nie usłyszałam tam głosu Lupina.
- Pewnie wyszedł.- szepnęłam i usiadłam przy oknie na końcu korytarza.

Obiegła mnie nostalgia.
Przypomniały mi się czasy dziecięce, gdy beztrosko biegałam z dzieciakami korytarzami.

Jeszcze niedawno chodziłam tym korytarzem z Remusem na wartach. To były piękne chwile, mimo wszystkiego gdy byliśmy razem to wracał uśmiech a motyle podlatywały pod samo gardło.

Gdy szliśmy razem korytarzem, gdy śmialiśmy się, patrzyłam w jego zmęczone oczy, widać było w nich ile przeszedł, jednak były to najpiękniejsze oczy jakie miałam okazję zobaczyć.

Nie wiedziałam co robić, odwróciłam więc głowę i spojrzałam za okno, próbowałam powstrzymać napływające łzy. Wpatrywałam się w poruszające się ciemne gałęzie drzew.

Nasza historia nie może się tak zakończyć.. - przejechałam dłonią po zapłakanych oczach- nie może...

Kiedy gwiazdom przyjdzie zginąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz