OGNISTA WHISKY OGDENA

252 13 15
                                    


W pomieszczeniu aż wrzało od rozmów i krzyków, które z każdą minutą nasilały się coraz bardziej, ku niezadowoleniu Remusa. Mężczyzna lubił ciszę, ale rozumiał oburzenie wielu członków. Sprawy z dnia na dzień szły w gorszym kierunku. Dolores przejmowała władze w Hogwarcie, popielecznicy Czarnego Pana zaczeli działać z ukrycia, przez co utrudnieniali sprawę.

Siedziałam obserwując całą sytuację, nie chciałam się wcinać, patrzyłam po członkach zakonu i co jakiś czas zerkałam na Remusa, który o wiele bardziej wczuł się w napiętą rozmowę.

- Ron pisał w ostatnim liście, że Harry ma dziwne sny. Coś zaczyna się dziać. On cos planuje. - powiedziała Molly zmarwtonym głosem. Opuściła głowę, Artur objął ją ramieniem, uśmiechnęłam się widać tą dwójkę.

- Planuje już od dawna- dopowiedział Syriusz - teraz chce już to spełnić, on nie chce czekać a szkoła działa nam na niekorzyść.
- Nie będziemy tego odwlekać w nieskończoność, to wisi w powietrzu- powiedział Remus, czułam się dziwnie w jego towarzystwie teraz stać jakby nigdy nic.

- Musimy być gotowi, dzieciaki w Hogwarcie są zagrożeni niech na siebie uważają, pewnie tam będzie uderzać, wie, że tam może ich tylko szukać.. - odpowiedział mu Black.

Remus spojrzał na mnie i chwycił moją dłoń, spojrzałam na niego, patrzył spokojny, ucieszyłam się i chwyciłam jego dłoń mocniej.
Molly Weasley spojrzała na mnie życzliwie, uśmiechnęła się szeroko, przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Możemy wrócić do sprawy?- zapytał Severus siedzący na końcu stołu, z kamienną twarzą.
Molly spojrzała na niego uniesiona ale wróciła bez słowa znów wpatrywać się we mnie.
- Będziemy gotowi, musimy mieć jakąś sieć porozumienia, Severusie pracujesz w szkole zawsze możesz nas informować, w domu zawsze ktoś jest więc nie ma co się obawiać z komunikacją.- odparł Remus.
- Kiedy to się zdarzy będziemy gotowi.- dodał Syriusz poklepując Remusa po plecach z huncwowskim uśmieszkiem.

Dni leciały coraz częściej bywałam u Remusa, zbliżyliśmy się do siebie, spiąc u niego dostawałam jego koszulę, pomieszkiwania w jego domu stały się pewną rutyną która odbywała się coraz częściej. Częściej nocowałam u niego niż w swoim domu, tego dnia mieliśmy iść do świńskiego łba na służbę.

Ale najpierw spotkanie zakonu. Stanęłam przy drzwiach czekając na mężczyznę by wyjść. Spojrzałam na niego, szukał swojej marynarki, poszedł na górę, oparłam się o ścianę, założyłam nogę za nogę i zaczęłam wpatrywać się w obrazy na przeciwko mnie.
*Nie wiedziałam co się stało, że nagle z zimnego Remusa stał się o wiele cieplejszy i dostępny dla mnie.* pomyślałam.

Nie rozmawialiśmy o tym, bałam się ruszać te tematy, w myślach dalej miałam rozmowy co mówił że jest za " stary" za " biedny" i  za " niebezpieczny" widocznie sam sobie coś uświadomić ale nie interesowało mnie to bo w końcu miałam go koło siebie.

Po spotkaniu zakonu poszliśmy do Remusa
Tradycyjnie róg drzwi był dla mnie bezlitosny i musiałam się na nim potknąć i runąć na podłogę. Nie dziwiło to już nikogo, Lupin śmiał się, że posiedzi nad drzwiami  wielki napis bym już zawsze zauważała próg w drzwiach.

Podał mi dłoń po czym weszliśmy na chwilkę po czym opuściliśmy go deportując się do Świńskiego Łba. Weszliśmy do środka, atmosfera w środku nic nie zmieniła się przez ostatnie lata, zawsze pełno ludzi i pełno upiętych panów po 40-stce.

Usiedliśmy przy stoliku, podeszła do nas Pani z kartą.
- Co dla was- zapytała bez chęci do życia, z przymrużeniem oczy, prawdopodobnie ze zmęczenia. Poprosiliśmy o dwie Ogniste Whisky Ogdena. Siedzieliśmy rozmawiając, gdy podali nam napój wyszliśmy na zewnątrz by nie musieć rozmawiać w zatłoczonym pobie.

Remus spojrzał na mnie i wziął łyka alkoholu, mój wzrok jednak przykuło coś co nagle zjawiło się w krzakach i z każdą sekundą był bliżej nas.

Niebieski ostry płomień, Remus zerwał się i chwycił różdżkę, podbiegliśmy do zarośli, zza nim stał wielki patronus Severusa.
- Kuźwa, coś musiało się stać- zasłoniłam usta i położyłam kufel, chciałam zacząć biec za patronusem ale on zatrzymał mnie i deportował się pod zakon.

Strasznie się bałam, lecz jego obecność dodawała mi sił.
Wbiegliśmy do pomieszczenia. Słuchać było płacz i głośne krzyki nieporozumienia.

Kiedy gwiazdom przyjdzie zginąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz