Spojrzałam na zegarek Remusa gdy wyszedł na dwór za mną. Była 15, uznałam, że zostanę tu do rozpoczęcia misji.
- Nigdy nie widziałaś go w takim stanie?- zaśmiał się pod nosem Lupin i podszedł do ławki- Nie miałam okazji - odpowiedziałam przymrużając oczy - Ty też wyglądasz na wyjątkowo wyluzowanego- powiedziałam podchodząc do ławki jednak nie usiadłam na niej, zamiast tego stanęłam przed nim.
- No widzisz, czasem lepiej nic nie pokazywać- wzruszył ramionami
- Jesteś w tym mistrzem- uśmiechnęłam się dogryzając mu.
On też się na to uśmiechnął nieśmiało.
Wyciągnęłam ręce czekając aż zrobi to samo. Chwycił je załączając razem.- Niczego się nie bój- ścisnął je mocniej - Będziemy tam razem- spojrzał mi w oczy a ja skinęłam głową a moje usta wykrzywiły się w półuśmiech. Usiadłam koło niego kładąc głowę na jego ramię, potrzebowałam tego, on zdawał się też.
Nie minęło wiele czasu gdy ktoś nie przerwał nam spokoju.
Z okna zawołała radośnie Molly.
- Zostaniecie na obiad?- zapytała śpiewająco, czasem zastanawiałam się dlaczego jest taka uśmiechnięta i jak ona to robi mimo tylu przykrych sytuacji.Wstałam ciągnąć za sobą Remusa.
- Oczywiście- uśmiechnęłam się łagodnie.
Wróciłam do domu przechodząc ostrożnie nad progiem na co Lupin zaśmiał się cicho.Poszłam do kuchni i pomogłam Molly zanieść wszystko co potrzebne do obiadu na stół i wszyscy usiedliśmy przy stole.
Obserwowałam zachowanie Artura.
Był niespokojny, widać było, że ta misja stanowi dla niego duży ciężar psychiczny.
Gdy zauważył, że go obserwuje próbował zachowywać się naturalniej.Uśmiechnęłam się lekko i dość niemrawo.
Odeszłam do stołu i zaniosłam naczynia do kuchni. Poszłam szybkim krokiem do góry. Stanęłam na schodach spoglądając przez okno na domy w oddali, czas leciał nieubłaganie, z każdą sekundą docierało do mnie co dziś się wydarzy.Gdy nadszedł czas większość autorów z zakonu była już na miejscu. Wybiła godzina 20. Wszyscy stanęliśmy przed domem i ściskaliśmy różdżki i dłoniach kurczowo się siebie trzymając.
- Jak to mówią mugole..- zaczął Pan Weasley - dobro zwycięży- wszyscy spojrzeliśmy po sobie.
Wyciągnęliśmy dłonie stojąc w kółku i nim się obejrzałam byliśmy już na miejscu.
Obejrzałam się błyskawicznie wokół siebie było już dość ciemno tym bardziej że miejsce w którym się znaleźliśmy to był środek lasu z wydeptanymi ledwo widocznymi ścieżkami.Remus przez chwilę stał bezruchu, zaczęłam denerwować się jednak po sobie nie dałam nic znać.
Szliśmy w około dziesięć osób, stąpałam cicho po liściach leżących na dróżce.Czułam jak serce pragnie uwolnić się z mojej piersi, szliśmy w ciszy a jedynym dzieckiem były nasze buty i krople wody spadające z koron drzew.
W pewnym momencie Remus zatrzymał się wskazując głową na dół w ziemii.
- Nawet samobójcy tak nie postępują- uśmiechnęłam się niepewnie i podeszłam do rowu.
Otwór był spory, na raz mogło tam wejść kilka osób, przez co ucieczka nie będzie niemożliwa.
Moody odepchnął nas lekko i usiadł na skraju.
- Nie miejcie litości- szepnął i wskoczył odpychając się dłońmi.Zniknął z oczy wpadajac w czarną przestrzeń. Wszedł za nim Artur i od razu Remus, wepchnęłam się ją od razu gdy Lupin skoczył w szczelinę.
- Lumos- szepnęłam zasłaniając różdżkę ręką by jego światło nie było tak mocne tylko lekko przytłumione. Poczułam chłód, było to z dwadzieścia stóp pod ziemią, było bardzo zimno w porównaniu do podobny panującej na zewnątrz.
Rozejrzałam się, wszędzie zbierała się woda. Było absolutnie ciemno, jednak dzięki różdżce widziałam trzy korytarze prowadzące w zupełnie inne
Odsunęłam się od razu gdy z góry już zjeżdżał Bill.Podeszłam do reszty, nikogo oprócz nas nie było w jaskini. Gdy wszyscy przybyli na dół zaczęłam zastanawiać się nad ucieczką. Dół był zbyt pionowy by móc wdrapać się na górę bez pomocy pazurów.
Remus stanął po środku korytarzy
- Idziemy do ich siedziby, bądźcie w gotowości- szepnął po czym spojrzał na mnie i uniósł lekko wargę.
Moody poszedł przodem jak i reszta. Remus został kilka kroków za nimi.- Nie martw się- pocałował mnie w czoło szybko. - Jak stąd wyjdziemy pójdziemy gdzieś razem- zbliżył się i spojrzał mi w oczy a ja przybliżyłam się szybko.
Pochylił się i pocałował mnie delikatnie w kącik ust.Uśmiechnęłam się jednak sekundę później było nie bardzo mi do śmiechu. Kiwnęłam pewnie głową po czym szybkim krokiem dołączyliśmy do reszty.
CZYTASZ
Kiedy gwiazdom przyjdzie zginąć
FantasyOpowiadanie o miłosnej historii Remusa Lupina i Nimfadory Tonks na podstawie ich prawdziwej historii, o tym jak się poznali, o ich trudnościach i wzajemnym wsparciu - Dora, jestem dla Ciebie za stary, za biedny i zbyt niebezpieczny- spuścił wzrok ...