WIERZYSZ W CUDA...

269 17 18
                                    

Jego słowa trafiły mnie z całą ich siłą, w oczach pojawiły się łzy, mimo, że próbowałam całą siłą je powstrzymać. Znów wróciliśmy do tego co zawsze.
- Po to robisz?- zapytałam powstrzymując łzy
Odwrócił twarz i spojrzał na mnie pytająco
- Po co robisz mi nadzieję, pozwalasz mi tu spać, wychodzimy gdzieś, gadamy godzinami, trzymasz mnie za rękę- wskazałam ręką za siebie jakbym chciała coś tam wskazać.
Czekałam na odpowiedź, jednak Lupin siedział że smętna miną, uniósł po chwili głowę.

- Może teraz tak myślisz, może uważasz, że to co czujesz- zaczął mówić od innej strony.

- A co czujesz ty?- przerwałam mu kiwając głową

Zaciął się na chwilę po czym kontynuował - Ale nie będziesz szczęśliwa ze mną, nie dam ci tego, jestem chory i tego nie wyleczę, nie będę przenosił choroby dalej, nie chcę by ktoś też cierpiał jak ja- uniósł ręce lekko nad stołem

Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, stałam zamurowana

- Ale..- zagryzłam usta - Wiesz.. też czasem mam dość- spojrzałam na jego dłonie, też się mu trząsły jak mi. -
Też myślę dokąd to wszystko zmierza, ale wiesz co- wstałam pewniej - jeżeli tego chcesz mogę odejść- pożałowałam moich słów, wiedziałam, że jak odejdę on mnie nie zatrzyma- tylko moim szczęściem jesteś właśnie ty- obtarłam szybko policzek- masz mnie za dzieciaka - pokiwałam głową -mówisz, że nie wiem co czuję?

Remus patrzył na mnie nieruchomo

- Nie byłoby mnie tutaj gdybym nie była pewna swoich uczuć- odeszłam od stołu- Wiedziałam, że ty nie przyjdziesz, mogłabym czekać pięć lat a ty byś się nie zjawił, myślisz o sobie... czy postawiłeś się w mojej sytuacji choć raz?

- A myślisz, że dla mnie to łatwe? Wiem co czujesz - wypuścił powietrze

- Mylisz się bo nie wiesz- zaprzeczyłam rozklejąć się przed nim - A potencjalne dziecko wcale nie musi być chore... a nawet gdyby? - podniosłam głos i zaśmiałam się bez siły- Czy twoi rodzice zostawili Cię? Kochali bez względu na to- zaczęłam dyskutować z pewniejszym głosem.
Remus chwilę stał bez ruchu

- Wierzysz w cuda...- zaprzeczył

- Nie, wierzę w nas- powiedziałam pewnie

Przegryzł wargę i pomachał znacząco głową, te słowa widać było że dotknęły go tak jak miałam w zamiarze.
Nic nie powiedział, też stałam chwilę ale on nic nie chciał powiedzieć, uśmiechnęłam się pochmurnie po czym ruszyłam do wyjścia, nie miałam siły kontynuować tego, widziałam, że nic nie wskóram.

- Tonks zostań- powiedział wykrzywiając twarz i oparł się na łokciu

Obróciłam się, zaskoczył mnie, pierwszy raz gdy chciałam wyjść zatrzymał mnie.

Cofnęłam się niepewnie wpatrując się w niego.

Remus wstał, zaczęłam oddychać szybciej gdy zaczął się zbliżać.

Milczałam, jakbym wiedziała co się zaraz wydarzy, zbliżył się do mnie, jego ręka powiodła po moim policzku, otarł mi łzę zbierającą się pod okiem.

Chwycił delikatnie mój policzek i z utęsknieniem zatraciłam się w jego ustach.
Było tak jak kiedyś, ciepłe i wilgotne.

Trwało to jedynie ułamek sekundy, kiedy oddailiśmy nasze wargi, ciągle jednak były blisko siebie.

Remus odgarnął kosmyk różowych włosów z mojego czoła.

Widać było, że chce coś powiedzieć, wziął powoli powietrze w płuca.

Czekałam z utęsknieniem na jego słowa, ręce mi drżały i były tylko dwie opcje, albo będą to najpiękniejsze słowa jakie mogłabym usłyszeć albo znów mnie odtrąci.

Kiedy gwiazdom przyjdzie zginąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz