SCHRON WILKOŁAKÓW

165 15 16
                                    

-No no, no- powiedział Snape i  uśmiechnął się sztucznie, wyciągnął różdżkę i stuknął nia w kłódkę a brama momentalnie się rozwarła.

- To miłe, ze w koncu siç zjawiasz, choć, jak widać, uznałeś, że noszenie szkolnych szat uwłacza twojej godności.- zrobił sztuczna współczująca twarz i pewnym ruchem zaprosił go gestem do środka

-Nie moglem siç przebrać, nie mialem..- próbował wytłumaczyć się jednak Snape mu przerwał.
- Nie musisz dłużej czekać, Nimfadoro. Potter jest calkiem. ach... bezpieczny w moich rękach. - zmarszyłam czoło i odsunęłam się grze znów robiąc ten sam wyraz twarzy.

- Do zobaczenia Harry- powiedziałam odsuwając się od bramy na kilka kroków. Chciałam odejść już w swoją stronę jednak Snape kontynuował rozmowę.

-Zaciekawił mnie twój nowy patronus.-  uderzył różdżka w bramę, a ona zamknęła się z hukiem, w jego głosie słychać było drwinę i zaciekawiło mnie do czego zmierza, jednak nie odwróciłam się.- Ten stary chyba był lepszy.

Nowy jest jakiś niewydarzony. - odwróciłam się, latarnia oświetlała połowę jego twarzy, była mroczna, poczuła, że nie ważne co teraz powie zostanie to użyte wobec niej.

- Ah tak- pokiwałam głową. - Dziękuję za uwagę, niezwykle przydatna, dobranoc- ostatnie słowo skierowałam bardziej do Harr'ego niż Severusa, po czym odeszłam.
- Lepiej się pośpiesz- dodał odchodząc jednak już nic nie odpowiedziałam.

- Burak- dodałam po chwili samotnej podróży. Wróciłam do zakonu.
Już w progu usłyszałam krzyki, widocznie było jakieś zebranie o którym nie dowiedziałam się.

- Coś się stało?- zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
- O Tonks jesteś- powiedział Artur przejęty.

- Jak z Harrym- zapytała Molly w rogu pokoju.
- Małe starcie z Malfoyem.- zaśmiałam się- trzeba było skakać z pociągu ale jest już ze Snapem- dodałam patrząc na ich zdziwione twarze. - Krótko mówiąc, jest "bezpieczny"- ostatnie słowo powiedziałam w sposób który rozśmieszył by Syriusza, jednak tutaj uśmiechnął się tylko Remus opuszczając głowę. - Ale raczej nie zebraliśmy się by dowiedzieć czy Harry dotarł- przyznałam

- Nareszcie do kontretów- wstał Moody - Snape powiedział nam o planach, zostały przesunięte, więc my też musimy iść wcześniej.
- Skąd Snape wiedział o tym, nikt mu nie mówił- dodałam marszcząc brwi.

- Naszych planów nie znał - wtrącił się Bill - sam się dowiedział i nam powiedział

- Cóż za heroizm- spojrzałam po zgromadzonych
- Mniejsza, wiemy, że chcą nas zabić, wystarczy zrobić to przed nimi- dodał beztrosko Bill

- Gdzie jest ich kryjówka- zapytał Artur odrywając głowę od złożonych rąk

- Mugolskie szkockie miasto, na uboczu, byłem tam ostatnio - powiedział szybko Lupin zerkając na mnie by zobaczyć moja reakcję.

- Świetnie, idziesz z nami zaprowadzisz nas tam- powiedział beztrosko Bill a przynajmniej próbował byśmy myśleli, że tak jest

- Kiedy- powiedział beznamiętnie podnosząc ciężkie powieki.

- Dziś wieczorem- wstał Artur

- Tak szybko?- spytałam cicho lekko wystraszona

- Na co chcesz czekać?- zapytał Moody
- Plan? Nie jestem ich zwolenniczką- zaczęłam

- No właśnie, więc jesteśmy umówi- przerwał mi po czym wstał i zacząć kierować się do wyjścia

- Idziemy na jedną z trudniejszych misji, bez czegokolwiek ustalonego, to abstrakcyjne- wybuchła widząc ich zachowanie
- A o czym chcesz rozmawiać, wytłumaczyć ci jak rzucać zaklęcia?- zapytał Moody a mnie zaczęło zastanawiać co go ugryzło, reszta siedziała obserwując to nic nie dodając.

- Boicie się, widzę - powiedziałam łagodnie - ale nawet nie wiemy co nas czeka.

- Celujesz, rzucasz, co mam ci objaśnić? Widzimy się o 20- dodał ostatecznie i wyszedł

Zostałam stojąc i spojrzałam na resztę zgromadzonych, nikt się nie odezwał.

- Do zobaczenia - powiedziałam i wzięłam oddech po czym też skierowałam się do wyjścia.
Za zakrętem zwolniłam by usłyszeć czy mówią coś jeszcze albo czy Remus ruszył za mną.

Kiedy gwiazdom przyjdzie zginąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz