SŁUŻBA

528 28 34
                                    

Miałam dużo czasu więc zabrałam się za papierkową robotę, muszę jakoś pożytecznie wypełnić te niecałe 3 godziny, po pracy zeszłam na dół by spędzić czas z rodzicami. Zjadłam wczesną kolację i wróciłam do siebie, jeszcze raz spojrzałam na papiery które mi zostały, było ich jeszcze trochę - nie wiem kiedy to zrobię- powiedziała do siebie, od kiedy śmierciożercy przestali się ukrywać  aurorzy mają pełne ręce roboty. 

 - szlag!- krzyknęła gdy spojrzała na zegarek,- nie nie nie - dlaczego nawet teraz muszę się spóźniać, teleportowała się do zakonu licząc, że tam spotka kogoś kogo poślą z nią na misje,

-jestem!- wbiegłam zdyszana

- co za przypadek- spóźniłaś się, zmierzył mnie wzrokiem

- to jak robimy?- odeszłam od tematu

- idziesz z Remusem- zarządził po czym pokazał mi gdzie mam iść

- o super- uśmiechnęłam się do niego a na jego twarzy pokazał się lekki uśmiech

Weszłam do sali i przywitałam się z Remusem, który był już gotowy. Teleportowaliśmy się przed hogwart a bramę otworzył nam Snape

- o Remus znowu się widzimy nie za często tu przychodzisz?- powiedział uśmiechając się przy tym cynicznie, Lupin nie odpowiedział mu i poszedł dalej, rzuciłam do Severusa krótkie cześć i poszliśmy patrolować korytarze.

- jak Ci minął dzień?- zapytał po chwili Lupin

- dobrze dziękuję- odpowiedziałam szablonowo

- wyglądasz na zmęczoną

- wydaję Ci się, o co chodziło Severusowi?- zapytałam nieśmiało

- byłem dziś tu rano, wiesz jak to snape musiał się przyczepić- powiedział zakłopotany, ta odpowiedź mnie nie zadowoliła ale nie chciałam ciągnąć tematu.

Po godzinie chodzenia po korytarzu trochę mnie znużyło, nie tak wyobrażałam sobie ten straż nie było żądnych wyjątkowo ciekawych momentów lecz miło spędzało się czas z Remusem, wydaje się ułożony aż za bardzo ułożony.

Usiadłam na parapecie i spojrzałam na błonia było kompletnie ciemno, lecz widać było zarysy zamku. -Remusie?- zawołałam go- masz jakieś najlepsze wspomnienie z tej szkoły?- spróbowałam nawiązać kontakt z mężczyzna bo od dłuższego czasu nikt nic nie mówił a cisza jest strasznie przerażająca.

- owszem mam, nie jedno ale przede wszystkim tworzenie mapy z resztą przyjaciół i psikusy na ślizgonach, trudno wybrać jedno- uśmiechnął się i pogrążył w myślach

- tęsknisz za nimi prawda?

- można tak to nazwać, nie za ludźmi tylko czasami, część z nich teraz strasznie się zmieniła, gdyby James Pot..-

- masz Syriusza- wtrąciłam się bo widać było, że podjęcie rozmowy o szkole było bardzo nie przemyślane

- to prawda tylko dzięki niemu - zawachał sie z dokończeniem-... a ty masz jakieś miłe wspomnienia Nimfadoro?-

- Nie nazywaj mnie Nimfadorą, Remusie."

-Nimfadora Tonks, która woli, by się do niej zwracano po nazwisku.-  zaśmiał się nie rozumiejąc  dlaczego czarownica tak źle reaguje na swoje imię.

-Ty też byś wolał, gdyby twoja głupia matka nazwała cię Nimfadorą.- powiedziałam próbując ukryć uśmiech

- moim zdaniem to bardzo ładne imię- roześmiał się Remus

Rozmowa ciągnęła się bardzo przyjemnie, po chwili przyznałam w myślach, że nie jest aż takim sztywniakiem jakiego zgrywa ale dalej jest owiany tajemnicą o której nic nie wiem, nieoczekiwanie zza rogu wyłonił się Snape

- tak myślałem, że ty będziesz Lupin- powiedział drwiąco podając mu fiolkę o dziwnym kolorze, po czym oddalił sie w głąb korytarza.

- Co to jest?- zapytałam podejrzliwie

- nic - rzucił krótko

- cały czas ukrywacie coś przed mną, też należę do zakon..-

- zawsze musisz wszystko wiedzieć?

- zazwyczaj- dodałam

- mogę Ci powiedzieć, nie jest to jakaś tajemnica- spojrzał na fiolkę - to jest wywar tojadowy

- czy ty chcesz powiedz..?-

- tak, jestem wilkołakiem.- spojrzał w dół ale nie wydawało mi się co to miałoby zmienić mimo to nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. - gdy byłem dzieckiem mój ojciec naraził się pewnemu wilkołakowi gdy mieli go odesłać do azkabanu, mój ojciec obraził go a on w zamian ugryzł mnie. Gdyby nie Dumbledore,który postanowił pozwolić mi uczęszczać do hogwartu pewnie nigdzie bym nie doszedł..

- nie musiałeś mi mówić

- w końcu byś się dowiedziała nie da się tego ukrywać i nie widzę w tym sensu- patrzył w dół trochę przygnębiony ale ja nie rozumiałam dlaczego bo nie widziałam w tym problemu

- ten eliksir?-

- ah tak, on pozwala mi częściowo zachować nad sobą kontrolę i przechodzę pełnię o wiele łagodniej

- dlaczego Snape Ci go przyrządza, o ile wiem nie za bardzo za sobą przepadacie

-Dumbledore mu każe sam z siebie nie byłby tak uprzejmy- zaśmiał się niepewnie i spojrzał mi w oczy

- no tak- przytaknęłam i uśmiechnęłam się by nie czuł, że ta wiadomość jakkolwiek mnie zdziwiła. Chyba mi uwierzył i siedzieliśmy w ciszy uśmiechając się. Patrzyłam się kafelkową podłogę ale wiedziałam, że Lupin dalej patrzył na mnie, o dziwo ta cisza nie była niezręczna, można byłoby powiedzieć, że jest ona nawet przyjemna gdyby nadal była tym niezręcznym momentem, lecz on nie wyglądał na zdenerwowanego.

Reszta warty minęła szybko po czym deportowaliśmy się domów.

Było już grubo po pierwszej w nocy a do dokończenia miałam pełno papierów, weszłam szybko do domu i po cichu poszłam do góry by zająć się pracą. - auć- potknęłam się o schodek - cholera!- pisknęłam wiedząc, że zrobiłam tyle zamętu wokół siebie, że na pewno obudziłam cały dom

- córeczko to ty?- zapytała z drugiego końca domu zaspanym głosem mama

- tak przepraszam!- powiedziałam po cichu i poszłam do siebie.

Przez prawie godzinę podpisywałam papiery i sprawdzałam czy wszystko się zgadza.                          Co chwile wstawałam przecierałam oczy by nie zasnąć i wracałam. Była już 2:40 i zbliżałam się do końca. Wtem do pokoju weszła mama

- dlaczego nie śpisz?-

- mam robotę z Ministerstwa, a ty dlaczego?- powiedziałam ospale bo od 2 godzin nie używałam głosu

- nie mogę spać, masz jakieś dane co do czarnego pana. Prorokowi nie na co wierzyć

- na razie nic się nie dzieje niepokojącego- wolałam oszczędzić informacji, po co ją zamartwiać, martwiła by się o mnie a dopóki nie ma większych zagrożeń lepiej jej nie nakręcać.

Kiedy gwiazdom przyjdzie zginąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz