UPROWADZENI

201 15 54
                                    

Ocknęłam się w innym pomieszczeniu co od razu przywołało mnie na równe nogi. Oparłam się o róg pokoju czując przeraźliwy ból w głowie.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było zaciemnione, jedyne źródło światła było na przeciwko mnie, co przeraziło mnie jeszcze bardziej, nie wiedziałam ile tu byłam ani co się ze mną działo.

Usiadłam w rogu a w oczach poczułam napływające łzy, nie wiedziałam co dalej ze mną będzie ani gdzie jest teraz Remus. Wszędzie kapała woda i mech porastał ściany tego wielkiego pomieszczenia.

- Musi tu być jakieś wyjście- rozejrzałam się i wstałam chcąc uwolnić się z tego obskurnego miejsca.

Weszłam z cień i zamarłam na chwilę po czym uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Remus- szepnęłam ucieszona, że jest tu.
Uklękłam przed nim próbując go ocknąć.
- Remus wstawiaj, jesteśmy razem- odwróciłam go w moją stronę.

Odsunęłam się wzgdrygajac się, całą twarz miał pobitą i krew leciała mu z rozciętej rany. Chwyciłam zębami kawałek spódnicy i oderwałam kawałek po czym przyłożyłam mu do twarzy.

Lupin w pewnym momencie zerwał się nie mogąc się uspokoić.
- Kurwa- wrzasnął- co jak oni ci, co jak przekazali co chorobę- zaczął coraz głośniej oddychać.
- Nawet gdyby nie zmienimy teraz tego, musimy stąd wyjść, nic mi nie jest- uspokoiłam go chociaż sama zaczęłam się przeraźliwie bać. Nie pomyślałam o tym, on spojrzał tylko bez jakichkolwiek chęci do życia.

- Tonks- uśmiechnął się i podniósł rękę dotykając mojej twarzy i przybliżając się do niej po czym zamknął oczy.

- Długo na mnie czekałaś- powiedział bardziej twierdząco i pytająco.

- Sama ocknęłam się minutę temu- odparłam - przenieśli nas gdzieś, nie mam pojęcia ile tu jesteśmy. Otworzył oczy i spojrzał na mnie ze współczuciem. Chwycił materiał i przejechał po mojej twarzy.
Zamarł i otworzył bardziej oczy
- Kurwa- rozszerzył usta i zaczął głębiej oddychać

- Ciebie też sobie nie podarowali- odparł ze złością.
Przejechałam ręką po twarzy po czym spojrzałam na nią, rzeczywiście miał rację.

Nie powiedział nic, wstał i zaczął chodzić dookoła próbując wymacać jakieś wyjście.

Stałam widząc, że jego działania do niczego nie prowadzą.
- Remus, stój- patrzyłam się na niego chcąc wydusić jakieś słowo jednak nie wiele co mogłam z siebie wydostać.

- Tak?- zapytał i odwrócił się podchodząc bliżej.

- Czy ty..- spytałam niepewnie - zabiłeś go?
Remus nie odpowiedział
- Remus?

- Miałem Cię oddać?- zapytał bez uczuć i odwrócił się widząc moją minę.

- Zabiłeś człowieka..- patrzyłam za nim
- Dobrze następnym razem oddam cię- powiedział głośniej po czym dodał ciszej wiedząc gdzie się znajduje - To wojna Tonks, wiele razy taka sytuacja pewnie będzie mieć miejsce, nie zachowuj się jak dziecko

Nie opowiedziałam, poszłam w drugą stronę wiedziałam, że ma rację ale patrzenie na śmierć kogokolwiek było dla mnie ciężkie.

- Remus- podeszłam po chwili.- Dziękuję- uśmiechnęłam się niemrawo ale nim zdążył coś powiedzieć ściana rozsunęła się a z korytarza wyszło kilku postawnych mężczyzn.

Weszli pomału a swój wzrok od razu wycelowali na naszą dwójkę.
Wiedziałam że każdy nasz ruch może być tym ostatnim.
Remus chwycił moją dłoń z całej siły jakby chciał dodać mi otuchy.

Zostawili za sobą otwarte drzwi i część poszedła bliżej nas a kilku zostało przy drzwiach.

-Odsuńcie się- zarządził jeden z nich.
- Zostawcie nas- postawiłam się co zostało wykorzystane przeciwko mnie i podeszli wyszarpując nas sobie.
Uniosłam wzrok i spojrzałam na Lupina.
Kiwnął głową muszę mam ich posłuchać puściłam jego dłoń i poszłam w drugim kierunku chcąc uwolnić się z objęć oprawców.

Mężczyzna który stał najbliżej mnie chwycił moje ręce i wykrzywił je do tyłu.
Usnął mnie od Remusa i postawił przodem do niego.

Podeszło do mnie jeszcze dwóch mężczyzn i i związano mnie sznurem obok.

Remus robił wszystko posłusznie tak jak mu kazano i dał związać swoje ręce.

Fenrir podszedł do mnie gdy byłem już związana i wyszczerzył się obrzydliwie patrząc po mnie całej.

-Nie waż się jej dotknąć- powiedział donośnie jednak dalej spokojnie Remus

- Bo co - odwrócił się a mi w oczach pojawiły się łzy, czułam jak zaczynam panicznie bać się przyszłych sekund. Nie wiedziałam czy kiedykolwiek stąd wyjdziemy. - zrobisz mi coś?- uśmiechnął się i oparł o ścianę bezczelnie idąc palcami coraz bliżej mnie.- Mogę ci zapewnić, że nie wyjdziecie stąd żywi, a ty maleńka?- zwrócił się do mnie, jednak nie spojrzałam na niego.

- Nie opieraj się tak, w końcu sama zmienisz zdanie gdy zobaczysz zmasakrowane ciało tego- spojrzał na Remusa z obrzydzeniem- tego scierwa- po czym podszedł i kopnął go w nogę przez co ugiął ją z bólu, jednak nie chciał po sobie nic poznać i nie dać im satysfakcji.

- Nigdy nie zmienię zdania, nie zbliżaj się do mnie, przyjdą tu zabiorą nas a was zabijemy tak jak wczoraj-

- Wczoraj?- zapytał po czym wszyscy wybuchło śmiechem - gubisz się złotko, leżycie tu już od tygodnia, nikt po was nie przychodzi- zaśmiał się jeszcze głośniej i zbliżył się łapiąc moja twarz i przysuwając ją do siebie. Odsunął się

- Daje ci minutę ani sekundy więcej, czekam na zmianę decyzji- oparł się na ścianę i łokciem uderzył o jedną z cegieł.
Usłyszałam dźwięk nade mną, jakieś zgrzytanie.

- Albo sam sobie Ciebie wezmę, a wtedy on- wskazał głową na Lupina-  już nigdy cię nie pozna, zostawi cię bo zostanie z Ciebie kupa mięsa o ile cokolwiek.-
Uśmiechnął się a ja poczułam jak lina zaciska się mocniej i zawija się na rurze nad sufitem a ja zaczynam odrywać się od podłogi.

Jednak nic nie mówiłam, Remus patrzył na mnie cały czas, nie oderwał wzroku ale widziałam, że sam chciał się rozpłakać.

_______________________________________________
Ale zasięgi spadły:( ale miło mi, że jesteś!





Kiedy gwiazdom przyjdzie zginąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz