Rozejrzałam się po okolicy, wzięłam głęboki oddech po czym weszłam do domu. Był strasznie pusty.
- Weź się w garść- zarządziłam i poszłam do pokoju zebrać swoje rzeczy.Wrzuciłam ostatnie pozostawione przedmioty i dopięłam walizkę. Weszłam do salonu, przystanęłam rozglądając się czy nie zostało w nim nic ważnego.
Chwyciłam klucz i po wyjściu zakluczyłam go.
- Panienko- zawołał ogrodnik z domu obok a ja podskoczyłam słysząc niespodziewany głos. Odwróciłam się szybko i spojrzałam pytająco - Gdzie znikacie- zapytał podejrzliwie.
- Małe wakacje na koniec wakacji- odparłam ściskając klucze. - Gdyby Pan miał oko na dom byłabym wdzięczna, telefon do rodziców i wracamy- zaśmiałam się dość nieszczerze.
Kiwnął głową na do widzenia.
Odeszłam kawałek obserwując dom, teleportowałam się pod zakon.Rozejrzałam się i weszłam do środka.
- W końcu jesteś- pisnęła Molly wybiegając z kuchni po czym ucałowała mnie w czoło.
- Udało mi się w końcu- zaśmiałam się w odpowiedzi .- Co teraz z wami- zapytała ze współczuciem
- Rodzice pojechali do ciotki, na tyle ile będzie go potrzebne będą gdzieś przebywać, a ja- podniosłam ramiona - Dom stoi pusty, myślałam czy nie zatrzymać się u Remusa tylko nie jestem pewna czy on też- zacisnąłam usta
- Więc czy mogłabym zatrzymać się tutaj, na tyle aż nie znajdę nowego domu- zapytałam a Molly momentalnie się ucieszyła.- Oczywiście, możesz zostać ile chcesz, zanies rzeczy do pokoju tylko zapytaj Remusa co on sądzi o zamieszkaniu u niego- śmiała się serdecznie.
- Wątpię, że by chciał- zaprzeczyłam.- Nie uśmiechały by się - wskazała głową za mnie szczerząc się coraz bardziej. Odwróciłam się przestraszona, za mną stał Remus, zrobiło mi się głupio wiedząc, że prawdopodobnie słyszał wszystko. Cała scena wyglądała filmowo jednak nie ucieszyło mnie to.
- Eee- wykrzywiłam twarz przymrużając oczy - Hej- potakiwałam głową zmieszana.
- Witaj ponownie- uśmiechnął się, a ja rozchyliłam usta by coś powiedzieć jednak zostałam tylko w tej pozie.- Więc, wyjechałaś- stwierdził łagodnie
- Em tak- spojrzałam na torbę w dłoni i nastała chwilowa cisza- Pozwól, że to wezmę- wyciągnął dłoń a ja podałam mu to niepewnie starając się nie zrobić nic kretyńskiego.
- Więc, gdzie chcesz by ją zanieść, do mnie czy na górę?- zapytał mrugając
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi chcąc wykrzyczeć, że do niego.
- Znaczy, nie chcę się narzucać, jeżeli nie chcesz zostanę tu to nie problem
- Nie mam absolutnie nic przeciwko, to jak- podał mi dłoń a ja tylko obróciłam się do Molly stojącej w futrynie drzwi, miała złożone ręce a na jej twarzy cięgle widoczny był ogromny uśmiech pod pulchnymi policzkami.
- Do ciebie- odpowiedziałam mu próbując udawać poważny ton jednak w trakcie słowa zaśmiałam się po czym podałam mu dłoń.
Teleportowaliśmy się pod jego dom, otworzył mi drzwi i zaprosił do środka
- Zanieść ci do góry?- zapytał szybko po czym zaczął się tam kierować gdy odpowiedziałam mu uśmiechem.Podeszłam do zdjęć na ścianie, widniały tam stare zdjęcia z dzieciństwa Remusa a obok na półce stały aparaty od najstarszych do tych całkiem sprawnych.
Chwyciłam jeden z nich i skierowałam na drzwi z których zaraz miał wyjść, gdy się otworzyły nacisnęłam guzik a aparat uwiecznił go jego zaskoczoną minę. Zaśmiał się i szedł ze schodów.
Zjedliśmy kolację i usiedliśmy na balkonie, ostatni weekend sierpnia był wyjątkowo przepiękny.
- Gdy byłam tu pierwszy raz, tak samo tu siedzieliśmy- powiedziałam rozmarzonym głosem.
- To było jak wczoraj- uśmiechnął się spoglądając na mnie ukradkiem, udałam, że nie zauważyłam tego i wciąż wpatrywałam się na ciemne zalane gwiazdami niebo.
- Dlaczego zgodziłeś się bym tu była- zapytałam po chwili
- Sam nie wiem, czuję, że mógłbym cię obronić i nie muszę się martwić gdzie jesteś i czy coś ci się nie stanie- powiedział dokładnie dobierając słowa.
Spojrzałam na niego po czym opuściłam powoli wzrok
- Dziękuję- uśmiechnęłam się lekko - jednak aż to do Ciebie nie podobne, obawiam się czy jak nie będą nas szukać nie przyjdą właśnie tu.- spytałam a on spojrzał na mnie jakby tylko czekał aż to powiem- Wiem, dlatego zacząłem szukać innego miejsca- zaczął jednak nie dałam mu dokończyć
- Co? Nie, nie będziesz zmieniać miejsca przeze mnie- zaprzeczyłam
- Chce być tam gdzie ty, a więcej nie przyczynię się do stwarzania niebezpieczeństwa.- Mogę wrócić, będę mieszkać w zakonie- ciągnęłam nie chcąc by on zmieniał coś pod mnie jednak w głębi liczyłam, że zrobi inaczej.
- Podjąłem decyzję, tu i tak wszystko się wali- wskazał na dom
- Skąd weźmiemy pieniądze- spytałam wiedząc, że on już swojego zdania nie zmieni.
- Coś wymyślę, o to się nie martw- spojrzał w głąb lasu, widziałam, że absolutnie nie ma żadnego pomysłu, jednak nie chciałam naciskać. Przesunęłam się bliżej niego i położyłam głowę na jego ramieniu.
On wyciągnął dłoń i położył ją na mojej, tak spędziliśmy resztę wieczoru.
CZYTASZ
Kiedy gwiazdom przyjdzie zginąć
Viễn tưởngOpowiadanie o miłosnej historii Remusa Lupina i Nimfadory Tonks na podstawie ich prawdziwej historii, o tym jak się poznali, o ich trudnościach i wzajemnym wsparciu - Dora, jestem dla Ciebie za stary, za biedny i zbyt niebezpieczny- spuścił wzrok ...