*Jo's pov*
Siedziałam sama na sofie i zorientowałam się, że podawałam mój numer Zaynowi, ale moj telefon jest całkiem rozwalony. Szczerze nie potrafię wytrzymać bez telefonu przez więcej niż 6 godzin, więc szybko muszę zakupić sobie nowy.
Wyszedłam z budynku i bez żadnego słowa zaczęłam kierować sie w stronę mojego i Nat domu, który znajdował się jakieś 10 minut stąd.
Szłam powoli kopiąc co jakis czas w kamienie które leżały na chodniku. Wsłuchiwałam się w śpiew ptaków który zawsze mnie relaksował i myślałam o wszystkim co dzisiaj się zdarzyło. Noc u Luke'a, szkoła, Josh, Zayn, powrót do domu i kłótnia z Lukiem. Chciałam wszystko wyrzucić ze swojej głowy o nie myślec o tych głupich rzeczach.
Zanim się zorientowałam byłam już przy drzwiach wejściowych mojego domu. Wyciągnęłam klucz który znajdował się w doniczke z kwiatkiem. Oryginalny pomysł, nie powiem. Wsadziłam kluczyk do zamku i przekręciłam go, a kiedy drzw się otworzyły krzekroczyłam próg.
Ściągnęłam swoje buty i pobiegłam do swojego pokoju w którym znajdowała się skrzynka z pieniędzmi na czarną godzinę.
Wyciągnęłam odpowiednią ilośc i wyszłam z pokoju zamykając drzwi.
Po drodze wstąpiłam do kuchni i z lodówki wyciągnęłam sok pomarańczowy. Nalałam sobie trochę i wypiłam całą zawartość szklanki.
Kiedy wyszłam z domu upewniłam się, że drzwi są zamknięte i ryuszylam w stronę przystanku autobusowego.
Autobus przyjechał po 15 minutach i zawiózł mnie prosto do centrum handlowego.
Kiedy znalazłam odpowiedni sklep gdzie mogę zakupić telefon wszedłam do środka, znalazłam model który mi pasował i zapłaciłam.
Kiedy wyszedłam ze sklepu mój telefon był już gotowy do użytkownika.
15 nie odebranych wiadomości i 8 połączeń. Wow.
Kilka z wiadomości było od Zayna więc postanowiłam je przeczytać.Zayn: twój chłoptaś jest chyba zazdrosny 😉
Zayn: dobrze zrobiłaś, olej go
Zayn: gdzie zniknęłaś? 😞
Zayn: mam nadzieję, że wszystko ok
Zayn: do zobaczenia jutro 😊Aw, Zayn wydawał się być naprawdę miły, ale nie miałam ochoty na pisanie z nim teraz więc opisałam tylko krótką wiadomością
Jo: Wszysto jest ok, do jutra? (Chyba ;p)
Reszta wiadomości i połączenia były od Luke'a.
Luke: przepraszam
Luke: może wyjdziesz do nas?
Luke: mamy piwo ;)
Luke: jesteś zła?
Luke: Jo?
Luke: Jo gdzie jesteś?
Luke: gdzie jesteś? Myślałem że jesteś w domu...
Luke: hej przepraszam słoneczko, naprawdę :(
Luke: :(
Luke: proszę odpisz, martwię się :(O Boże, moje serce zaczęło bić szybciej. Postanowiłam nie odpisywać, wiem, że to zły pomysł, ale nie mam ochoty na rozmowę.
Szłam wzdłuż centrum wpatrując się w ekran telefonu i czytając wiadomości po raz kolejny i kolejny.
W pewnym momencie uderzyłam w pewną osobę i podniosłam swój wzrok. Przede mną stał chłopak z kręconymi włosami po ramiona, czarnych obcisłych spodniach, białej koszulce na której leżała czerwona flanela.
-Przepraszam, moja wina - powiedziałam nieśmiało, a chłopak tylko uśmiechnął się w moją stronę
-Harry! Gdzie jesteś do cholery! - usłyszałam głos który już wcześniej gdzieś słyszałam. Nie pomyliłam się, Zayn wlasnie podszedł do nas najpierw mnie nie zauważając. Poklepał ramię nijakiego Harrego, a kiedy zauważył że chłopak z uśmiechem wpatruje się we mnie popatrzył w moim kierunku.
-O, widzę, że znowu się widzimy! - Zayn mrugnął w moja stronę, a ja poczułam jak moja twarz staje w płomieniach. Uśmiechnęłam się nie śmiało i spojrzałam na swoje buty.
-To... To wy się znacie? - Zapytał chłopak z kręconych włosach.
-Ta...- Zayn zaczął swoją wypowiedz ale szybko mu przerwałam.
-Nie, nie znamy się - odparłam, a Zayn uśmiechnął się i podszedł do mnie obejmując mnie ramieniem.
-Jak to słoneczko, nie kłam, przecież się znamy, prawda? - Zayn zagryzł swoje usta i uszczypnął mnie w rzebra. Wyrwałam się z jego uścisku i zawstydzona powiedziałam szybkie "Pa", a Zayn pomachał do mnie znowu mrugając jednym okiem w moją stronę. Chłopak w koszuli także zdezorientowany całą tą sytuacją uśmiechną się do mnie i odwrócił się w stronę Zayn'a.
Kiedy szłam w stronę wyjścia z centrum handlowego dalej czułam na sobie spojrzenie chłopaka. Nie wiem co to było, ale chłopak miał w sobie to coś, co sprawiało że chcę go poznać. Wyciągnęłam z kieszeni swój telefon i napisał do niego wiadomoś.Jo: Jestem Jo, miło mi cię poznać ;)
Wysłałam wiadomoś i zablokowałam telefon. W drodze powrotej do domu postanowiłam, że odwiedzę chłopców.
Kiedy wysiadłem z autobusu wyruszyłam w drogę do mojego domu, gdzie chciałam wziąć prysznic i przebrać ubrania.
Kiedy zrobiłam wszystkie czynności, które miałam zrobić wyszedłam z domu i pobiegłam do domu chłopców.
Kiedy dotarłam do swojego celu przywitał mnie pijany już Calum.
-Jo! Gdzie byłaś cały dzień? Luke płakał jak mała dziewczynka! - chłopak zaczął śmiać się sam do siebie popijając łyk piwa z butelki którą trzymał w dłoni.
Ominęłam chłopaka i postanowiłam szukać reszty chłopców i Nat. Znalezienie ich nie było takie trudne. Siedzieli na ławce w ogrodzie śpiewając piosenkę urodzinową.
Z tego co wiem, nikt nie ma dziś urodzin. Zakładam, że wszyscy już są pijani, no może oprócz Michael'a który pisał coś na swoim telefonie widocznie mało zainteresowany upijaniem się i śpiewaniem urodzinowych piosenek.
Usiadłam obok niego, a on odłożyły telefon i objął mnie swoją ręką. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się, a ja zrobiłam podobnie i oparłam głowę na jego ramieniu.
Nat i Ash właśnie zajęci byli obściskiwaniem się, a Luke popatrzył na mnie, i podszedł do miejsca na którym siedziałam.
-Jednak jesteś - Luke uśmiechnął się, ale postanowiłam mu nie odpowiadać, był zbyt pijany. Gdybym mu teraz wszystko wytłumaczyła jutro juz nic by nie pamiętał. -Nie rozumiem dlaczego Ash całuje się z Nat, przecież on ma dziewczynę! - krzyknął Luke zmieniając temat. Nat najwyraźniej usłyszała to co powiedział chłopak, ponieważ odepchnęła od siebie Ashtona i wybiegła z ogrodu.
-Ups, chyba nie miałem tego powiedzieć, prawda Ash? - Luke zaśmiał się sam do siebie, a Ashton posłał mu gniewne spojrzenie biegnąc w stronę Nat
-Idioto, jest coś takiego jak mózg! - krzykną Mikey w stronę Luke'a. W tym monecie przed nami pojawił się Calum, który potknął się o własne nogi i przewrócił się na twarz rozlewając resztę piwa które zostało w jego butelce. Calum kiedy zoriętował się co właśnie zrobił zaczał śmiać się do siebie jak małe dziecko.To będzie ciężki dzień...
CZYTASZ
Heart Attack /5SOS
Fanfiction- Nigdy nie mów "do widzenia", bo pożegnanie oznacza odejście, a odejście oznacza zapomnienie.