Rozdzial 24

39 4 0
                                    

*Nat's pov*

Kiedy wróciłam spowrotem do pokoju zauważyłam Jo siedząca na kolanach Luke'a i wtuloną w jego klatkę piersiową.
Blondyn lekko kołysał dziewczyną, która prawdopodobnie płakała.
Zerknęłam na Luke'a, a kiedy chłopak mnie zauważył posłał mi smutne spojrzenie.

Wolałam na razie nie mieszać się do tego, chodź domyśliłam się dlaczego Jo płacze. Jej matka pewnie coś jej nagadała, jak zwykle.
Potem już nigdzie nie widziałam brunetki z tego co mówił mi Luke poszła się położyć, stwierdziłam ,że na razie dam jej odpocząć a kiedy indziej się zapytam. Luke przez cały wieczór też chodził jakiś smutny, cóż mówiąc ,że nieszczęścia chodzą parami.

Rano obudziło mnie natarczywe dzwonienie budzika, więc nie chętnie wyślizgnęłam się z ramion Ashton i udałan się do kuchni w celu zrobienia sobie jakiejś kanapki. Kiedy wszedłam do pomieszczenia zobaczyłam Michael'a który smażył naleśniki, nie czekając aż się zorientuje ,że jestem w pomieszczeniu rzuciłam się na jego plecy
-Hejjj, Mike'y wiesz jak bardzo Cię kocham? -powiedziałam wtulając się w chłopaka
-Wiem -zaśmiał się -ile zjesz? -zapytał z jescze większym uśmiechem na twarzy
-Trzy -odpowiedziałam z uśmiechem i cmoknęłam chłopaka w policzek, na co uśmiechnął się jeszcze bardziej, o ile to było możliwe. Po zjedzonym posiłku, przebrałam się i czekałam grzecznie na Jo w salonie żebyśmy mogły razem pójść do szkoły.

Kiedy brunetka znalazła się w pokoju zauważyłam, że jej oczy są czerwone i opuchnięte.
Postanowiłam porozmawiać z nią w drodze do szkoły.
Założyłam swoje buty i poczekałam na Jo przed domem.

Kiedy byliśmy już w połowie drogi zaczęłam rozmowę.

-Jo, co się stało? - popatrzyłam na dziewczynę i chwyciłam ja za rękę, aby dodać jej trochę otuchy.
Brunetka oderwała wzrok ze swoich butów i popatrzyła w pewnie punkt przed sobą.

-Mama, jak zawsze - powiedziała bez zastanowienia.

-Co ci mówiła? - zapytałam, ale Jo nie chciała odpowiedzieć, więc ściągnęłam mocniej jej dłoń.
Kiedy już byłysmy w szkole, brunetka puściła moją rękę.

-Chciała mnie zabić - powiedziała mi prosto w oczy i zaczęła płakać.
Odwróciła się i pobiegła do szkolnej łazienki.
Początkowo nie wiedziałam co zrobić. Myślałam nad słowami, które Jo przed chwilą wypowiedziała. "Chciała mnie zabić" to jedyna rzecz jaka znajdowała się teraz w mojej głowie. Po chwili bezczynnego stania w miejscu pokierowałam się w stronę łazienek, gdzie znalazłam opartą o umywalkę Jo, która z płaczem wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze.

Podszedłam do brunetki która ciągle płakała i przytuliłam ją jak najmocniej tylko umiałam i cały czas pocieszalam. Kiedy brunetka już się uspokoiła skierowalysmy się w stronę sali od francuskiego.

Nim się obejrzałam był już piątek, właśnie siedziałam w moim pokoju z Jo pakując się na przeprowadzkę do chłopców, kiedy usłyszałyśmy że ktoś wszedł do mieszkania. Nie przejęłyśmy się tym bo myślałyśmy ,że to któryś z chłopców przyszedł sprawdzić jak sobie radzimy. Rozmawiałysmy na temat Caluma i czy nie umówić go do psychologa, nagle drzwi pokoju się otworzyły a w progu stał ten cały Zayn i Harry. Popatrzyłam na Jo która była równie zdziwiona jak ja.

-Um... hej? -powiedziała brunetka

-Hej -odpowiedział brunet a Zayn nawet się nie poruszył, chłopak poprosił Jo na słówko zostawiając mnie sam na sam z Harry'm. Patrzył się na mnie niczym pedofil w sklepie z zabawkami, ale postanowiłam to zignorować nie przestając pakowania.

-Ejj... Nat dasz mi swój numer? -zapytał szczerząc się jak głupi

-Ummm... ok -zawachałam się przez chwilę ale podałam chłopakowi numer -Harry, tak ci tylko mówię ,że jakby co to mam chłopaka -powiedziałam wyślijając się na uśmiech

-Ahhh... ok, poczekam -powiedział zielonooki i w tym samym momencie do pokoju wszedła Jo z dziwnym wyrazem twarzy i Zayn który był strasznie szczęśliwy.

-Harold, zabieraj tyłek, idziemy! -rozkazał Zayn, a Harry jak na zawołanie wstał posyłając mi zalotny uśmiech.

-Leci na Ciebie -uznała Jo

-Phiii proszę Cię, w takim razie Zayn na ciebie też -odpowiedziałam z triumfalnym uśmiechem.

*Jo's pov*

Muszę się przyznać, że przez cały tydzień myślałam tylko o słowach, które moja matka wypowiedziała podczas naszej ostatniej rozmowy.
"Mogłam wtedy dokonać tej aborcji, a teraz wypieprzaj z mojego życia" która normalna matka powiedziałaby coś takiego swojemu dziecku? Żadna, moja rodzicielka nie była normalna, w całym swoim życiu widziała tylko swoją ukochaną córeczkę Mad - moją młodszą siostrę, oraz kasę chłopaków, których zmieniała co miesiąc.
Tak szczerze, to nie wiem jak mój ojciec się nazywał. Zostawił moją matkę zaraz po moich narodzinach, a przez całe moje dzieciństwo matka unikała jego tematu.
Nigdy nie miałam normalnej rodziny, większość czasu spędzałam u Nat, która kiedyś mieszkała obok mojego domu, a kiedy dorosłyśmy trochę, postanowiłyśmy zamieszkać razem gdzieś, gdzie będzie bliżej do szkoły i dalej od mojej "rodziny".

Właśnie razem z Nat pakowaliśmy swoje rzeczy do kartonów i rozmawiałyśmy o zapisaniu Caluma na wizytę u psychologa, kiedy do pokoju wszedł Zayn i Harry. Przywitałam się z nimi, chociaż byłam lekko zaskoczona ich wizytą. Byłam prawie pewna, że tym razem zamykam drzwi wejściowye. Najwyraźniej się myliłam, jak zwykle zresztą.
Zayn poprosił mnie na słówko, a Harry został w pokoju z Nat.

-Jo, może masz ochotę na wyjście na miasto? - Zaczął - nie widziałem cię przez już dwa tygodnie, zaczynałem tęsknić - powiedział patrząc prosto w moje oczy.

-Dobrze, ale... - chciałam powiedzieć, że teraz będę zajęta, ale Zayn przerwał mi w połowie zdania.

-Dobrze, jutro o 18 w parku, ubierz się ciepło - brunet uśmiechnął się szeroko i poszedł w stronę pokoju, w ktorym znajdowali się Harry i Nat.
Poszłam za chłopakiem i kiedy znalazłam się w pomieszczeniu, Zayn powiedział, że muszą już znikać, więc bez pożegnania wyszli z pokoju.

-Leci na ciebie - powiedziałam blondynce, ponieważ zauważyłam jakie spojrzenie Harry posyła mojej przyjaciółce.

-Phiii proszę Cię, w takim razie Zayn na ciebie też -odpowiedziała triumfalnie się uśmiechając.

Przewróciłam oczami i wróciłam do mojego poprzedniego zajęcia.
Kolejne przedmioty pojawiały się w pudełkach, nawet nie zwracałam uwagi na to co pakuję, poprostu robiłam to bez świadomości. Dalej myślałam o słowach mojej matki, chociaż tak bardzo chciałam o nich zapomnieć, chciałam zapomnieć o ten kobiecie.

-to opowiadaj, co Zayn chciał od ciebie? - Nat powiedziała, przez co ponownie zaczęłam zwracać uwagę na to co robię.

-Chciał się spotkać jutro o 18 w parku - powiedziałam nie przejmując się rozmową.

-O Jezu! I co? Zgodziłaś się? - blondynka wydawała się być bardzo podekscytowana i zainteresowana całą tą sytuacją, w przeciwieństwie do mnie. Pokiwałam tylko głową i kontynuowałam pakowanie potrzebnych mi przedmiotów do rożnych kartonów.

Byłyśmy już spakowane więc zadzwoniłam po chłopców żeby pomogli nam z pudłami. Po może piętnastu minutach chłopcy byli na miejscu i wkładali kartony do bagażnika. Kiedy już uporaliśmy się ze wszystkim, wsiedlismy wszyscy do auta i pojechaliśmy, jednak po pewnym czasie zauważyłam ,że jedziemy w przeciwnym kierunku

-Ymmm... nie chcę nic mówić -zaczęłam nie pewnie -ale z tego co wiem, do waszego domu jedzie się inną drogą -powiedziałam zgodnie z prawdą

-No chyba nie myślałaś , że będziemy w szóstkę mieścić się w takim małym domku -powiedział jak zwykle zabawnym tonem Calum. Westchnęłam na odpowiedź chłopaka, chodź nie powiem że nie byłam ciekawa tego jak ten dom będzie wyglądał.

Heart Attack /5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz