*calums pov*
*3 lata temu*
Wszyscy dobrze wiemy, że nic nie może trwać wiecznie, zwykle te dobre rzeczy znikają najszybciej. Nawet jeśli trwały przez długi okres czasu wydaje nam się, że uciekły tak szybko...
Właśnie dzisiaj razem z chłopakami musimy zakończyć bardzo ważny rozdział naszego życia, mianowicie przyjaźń z osobami które znaczyły dla nas więcej niż własna rodzina, przyjaźń z Nat i Joanną.
Dzień naszego wyjazdu zaplanowaliśmy dokładnie, każda godzina jest odpowiednio zagospodarowania, tak, aby dziewczyny przyjęły smutną wiadomość z jak najmniejszym bólem, chociaż tak samo jak dla nich, jak i dla nas nie będzie to łatwe....
---------------
Ciemna plaża została oświetlona jasnymi gwiazdami oraz księżycem, nawet on wydawał się dziś smutny.
Całą szóstką siedzieliśmy na kocach położonych zaraz przy brzegu, więc woda co jakiś czaś moczyła nasze stopy. Nat siedziała pomiędzy Ashtonem i Michaelem, a jej głowa była oparta o ramię Asha. Głowa Jo spoczywała na kolanach Luke'a, a jej stopy na moich kolanach. Widać było, że dziewczyny były wykończone.
Razem z chłopakami posłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia, a zaraz po tym zerknelismy na nasze przyjaciółki.
Smutek przerastał całe moje ciało, nie mogłem juz dłużej tego ukrywać, wiec postanowiłem wyrzucić wszystko z siebie. Przełknąłem głośno ślinę, a zaraz potem odezwałem się do dziewczyn, które wpatrywały się w zimne morze ze zmęczeniem w oczach.
-Jo, Nat.... Wyjeżdżamy- powiedziałem zrozpaczony.
Joanna jak na zawołanie usiadła na kocu i popatrzyła prosto w moje oczy, widziałem wielki żal w jej oczach.
-Ile was nie bedzie...?- Jo wykrztusiła tylko tyle dławiąc się łzami.
-Nie wiem, do widzenia - burknąłem i odszedłem.
Razem z chłopakami mieliśmy całkiem inny plan, ale ja wszystko zepsułem, nie potrafiłem dłużej wytrzymać i musiałem im to jakoś powiedzieć. Ash, Mikey i Luke dalej siedzieli na kocu co chwilę odrywali wzrok od duszącej się płaczem Jo, aby popatrzeć z zaskoczeniem na mnie.
Nathalie szybko pobiegła do mnie i ze łzami w oczach wydukała kilka słów, które zapamiętam na zawsze
- Nigdy nie mów "do widzenia", bo pożegnanie oznacza odejście, a odejście oznacza zapomnienie.
-------
*Nat's pov*
Szłam długim korytarzem tupocząc moimi butami prosto do szatni szkolnej gdzie miałam przebrać się na lekcję wfu, już ostatnią lekcję dzisiaj. Ciągle zastanawiając się czy to był Michael, i czy dzisiaj przyjedzie... Jo szła obok mnie, trzymałyśmy się zawsze razem, już jako małe dziewczynki wymienialiśmy się kolorowymi karteczkami i bawiłyśmy się lalkami, rozumialysmy się bez słów. Tego dnia dziewczyna jednak nie miała dobrego humoru, nawet ślepy by zauważył, że coś jest nie tak. Nie pytałam brunetki dlaczego jest taka milcząca ponieważ dobrze wiedziałam co się stało.
Jo widocznie bardzo przeżywa tą całą sytuację z wiadomością od Michaela, to był cios w jej czuły punk, nie tylko jej, ja także nie wiedziałam jak na to wszystko patrzeć. Po sześciu latach tak pięknej przyjaźni chłopcy postanowili wyjechać. Nie powiedzieli nam gdzie, na jak długo albo dlaczego. Zwyczajnie zostawili nas same. Byłyśmy tylko we dwie na tym ogromnym zwariowanym świecie przez całe trzy lata. Chłopcy pozostawili po sobie tylko i wyłącznie wspomnienia.
Po dotarciu do szatni i przebraniu się w strój sportowy wybrałyśmy się prosto na salę gimnastyczną.
Zaraz po wfie nauczycielka poprosiła nas o posprzątanie sali.
Zaczęłyśmy zbierać wszystkie piłki porozrzucane po całej sali kiedy nagle Jo zamarła. Patrzyłam na jej szeroko otwarte oczy wpatrujące sie w pewien punkt za mną.
-Nat, proszę, nie odwracaj się - powiedziała szeptem brunetka, a ja poczułam silne ręce chwytające moją szyję, a niski, męski głos zaczą krzyczeć do mojego ucha.
-Zabiję was! Teraz zobaczycie jak czułem się przez te wszystkie lata! -usłyszałam tylko tyle, ponieważ strach robił swoje, a ręce dalej nie zchodziły z mojego gardła, i powoli zaczynałam się dusić. Jo postanowiła interweniować wiec rzuciła się się chłopaka, niestety nie całe 168cm brunetki nie pozwalało jej na zbyt wiele i juz po kilku sekundach została powalona na podłogę i przygnieciona przez... No właśnie, Josh, chłopak z którego razem z Jo robiłyśmy pośmiewisko w dzieciństwie. Ten niezdarny chłopczyk przewracający się prawie na każdym kroku stał się typowym "bad boy'em" naszej szkoły, a teraz to właśnie ja i Jo jesteśmy jego ofiarami. Można powiedzieć, że to już jest nasz koniec. Nie raz słyszałam, że chłopak wpadał w bójki, czasem nawet jego ofiary nie uchodziły z życiem. Ze skroni Jo spływała krew, a jej oko wyglądało okropnie, było całe opuchnięte. Wiedziałam, że teraz kolej mną mnie. Chłopak zostawił zakrwawioną i poobijaną dziewczynę na podłodze i podszedł do mnie. Widziałam, że jego dłonie zaciskają się w pięści, a z jego ust wylatywały same przekleństwa, których nie słyszałam ponieważ pod wpływem przerażenia w mojej głowie wszystko zaczęło wirować. Jego prawa ręka podniosła się do góry, a ja przełknęłam ślinę. W tym momencie usłyszałam głośny krzyk i kilka sekund pózniej Josh leżał na podłodze, a pewna postać o czerwonych włosach zaczęła okładać go pięściami. Widziałam, że nasz bohater jest wyższy o jakieś 10cm od Josh'a i jest zdecydowanie silniejszy. Szybko pobiegłam do Jo która powoli dochodziła do siebie i z zaskoczeniem wpatrywała się w tą całą sytuację. Jej bursztynowe oczy znalazły moje, a po krótkiej chwili z naszych ust wydobyły się dwa słowa
-to on...
---------
Jeeeest kolejny rozdział dzisiaj! Tak na rozpoczęcie ferii (tu gdzie my mieszkamy) udało mi się namówić Nati na kolejny rozdział 😂 także mam nadzieję że się podobał 😄
Asia i Natalia x
CZYTASZ
Heart Attack /5SOS
Fanfiction- Nigdy nie mów "do widzenia", bo pożegnanie oznacza odejście, a odejście oznacza zapomnienie.