*Michael's pov*
Kiedy wszedłem do mojego pokoju zastałem przytulonych do siebie jak misie Nat i Ashtona.
Uśmiechnąłem się na ich widok, od dziecka pasowali do siebie jak para z jakiegoś magazynu. Nie żebym czytał jakieś takie babskie magazyny modowe czy coś, ale taka jest prawda.
Przyłapałem się na myśleniu o magazynach i na mojej twarzy pojawił się grymas.
Nie miałem serca budzić naszych amorków, więc postanowiłem spać dzisiaj na sofie w salonie.
Opuściłem swój pokój i zamknąłem jak najciszej potrafiłem drzwi.
Zszedłem po schodach do salonu i ściągnąłem z niego koc, tak abym mógł potem się nim okryć.
W tym momencie do domu wkroczył nasz Calum, który jakimś cudem utrzymał równowagę po przekroczeniu progu.
Przewróciłem teatralnie oczami kiedy zauważyłem, że brunet łapie się jedną ręka za głowę, a drugą podpiera się o ścianę.
Postanowiłem udawać, że go nie zauważyłem. Nie moja sprawa ile piw wlał dzisiaj do siebie.
Kiedy Calum po kilku minutach przeszedł jakieś kilka metrów doszedł do wniosku, że nie ma sensu wspinać się po schodach, lepiej przespać się na podłodze.
Położył się na zimnych panelach i już po kilku sekundach zasnął jak małe dziecko po obejrzeniu dobranocki.*Jo's pov*
Postanowiłam wrócić do domu, mimo tego, że był piątek i mogłam zostać u chłopców razem z Nat.
W ogrodzie zostałam tylko ja i Luke, który nadal był troszkę wstawiony.
Po moim powrocie z centrum nawet nie zdążył zapytać gdzie byłam, także obstawiam na to, że lepiej bedzie zostawić tą rozmowę na jutro.
Zeslizgnęłam się z ławki na której siedziałam i zerknęłam na chłopaka który prawdopodobnie postanowił spędzić noc na zimnej ławce.
Nie przejmując się nim, udałam się w stronę drogi.-Gdzie idziesz? - Usłyszałam głos Luke'a
-Do domu, dobranoc! - odpowiedziałam aby szybko pozbyć się blondyna. Chciałam znaleźć się już w moim ciepłym łóżku i zapomnieć o dzisiejszym dniu. Luke prawdopodobnie nie chciał się mnie tak szybko pozbywać, ponieważ poczułam jego dłoń na moim ramieniu.
-Może cię odprowadzę? Jest już ciemno, nigdy nie wiadomo co może się stać - zaproponował mi chłopak, ale nie chciałam skorzystać z jego propozycji. Był dalej pijany, więcej kłopotów sprawiłoby mi utrzymanie chłopaka na chodniku niż dotarcie do domu po ciemku.
-Dziękuje Luke, ale dam sobie radę. Wracaj już do domu, proszę - powiedziałam delikatnie, chciałam żeby chłopak znalazł się już w domu.
-Jasne... - powiedział zrezygnowany. Miał już wchodzić do domu, kiedy odwrócił się w moją stronę i rozpiął zamek swojej bluzy, następnie podchodząc do mnie i zakładając ja na moje ramiona.
Podziękowałam blondynowi, a on cmoknął mnie w policzek i kołysząc się na wszystkie strony pokierował się do drzwi wejściowych swojego domu. Uśmiechnęłam się sama do siebie kiedy zobaczyłam jak chłopak z trudnością utrzymuje równowagę przechodząc przez próg drzwi. Luke nawet kiedy nie był trzeźwy starał się o mnie troszczyć, co bardzo doceniłam.Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam wędrówkę do domu.
Szedłam chodnikiem słuchając dźwięku przejeżdzających obok mnie samochodów. Z niektórych pojazdów wydobywała się głośna muzyka, z innych zaś krzyki płaczących dzieci, które pewnie zmęczone były podróżą i chciały znajdować się już w swoich domach.
Po kilkunastu minutach znalazłam się przy drzwiach swojego domu.
Podobnie jak wcześniej, wyciągnęłam schowany w doniczce klucz i otworzyłam nim drzwi.
Po odprawieniu mojej nocnej rutyny nalałam sobie do szklanki sok i zaniosłam go swojego pokoju.
Stojąc już w piżamie przed łóżkiem postawiłam szklankę na szafce nocnej i położyłam się na łóżku przykrywając swoje ciało ciepłą kołdrą.
Ciemny pokój nagle rozjaśnił ekran telefonu na który przyszła wiadomość. Z niechęcią podniosłam się i chwyciłam urządzenie w swoją dłoń. Zauważyłam 2 nie odebrane wiadomości.Zayn: Miło mi, Joanno :) do zobaczenia wkrótce! x
Luke: dobranoc księżniczko! x
Uśmiechnęłam się do ekranu, zablokowałam telefon i znów położyłam się jak wcześniej.
Po kilku minutach zasnęłam.____________________
Komentujcie i gwiazdkujcie
CZYTASZ
Heart Attack /5SOS
Fanfiction- Nigdy nie mów "do widzenia", bo pożegnanie oznacza odejście, a odejście oznacza zapomnienie.